To może i ja się wypowiem na temat "dzieci z próbówki".
Może zacznę od podstaw - IVF (in vitro fertilisation
) czyli zapłodnienie poza ustrojem kobiety, albo czasem nazywane tez sztucznym zapłodnieniem.
Jest wiele procedur zapłodnienia komórki jajowej, procedura klasyczna, ICSI itp. Ja osobiście klasycznej procedury, nie nazwałabym "sztucznym zapłodnieniem" ale "zapłodnieniem pozaustrojowym", ponieważ zapłodnienie następuje samoistnie, ale niestety poza organizmem kobiety. Natomiast procedurę ICSI, gdzie plemnik jest nastrzykiwany do oocytu -"sztucznym zapłodnieniem". Mimo, że ta terminologia tez nie jest dla mnie do końca poprawna, bo ani komórka ani plemnik, ani powstały embrion, ani proces zapłodnienia nie jest sztuczny,mimo to określenie stosowane jest najczęściej. Tutaj proces zapłodnienia odbywa się poza organizmem kobiety w sposób kontrolowany. A nie jak ma to miejsce w naturze w sposób nie zależny od nas.
Tak powstałe embriony albo dzieci jak kto woli (chociaż terminologia medyczna mówi, iż płód po 20tc płód staje się dzieckiem), rozwijają się początkowo od 2-5dni na szkle, a potem w organizmie kobiety. Czyli dzieci nie wyskakują z próbówki, jak pani z tortu na wieczorze kawalerskim

I mimo że zapłodnienie następuje poza organizmem kobiety, nie uważam a żeby "te" dzieci różniły się czymkolwiek od dzieci poczętych naturalnie, czy IUI, a może na cyklach stymulowanych. Bo jednak indukowanie owulacji, kiedy ona nie występuję naturalnie, nie jest też do końca normalną drogą poczęcia - taką jak natura chciała.
Ja osobiście nie ukrywam, ze mam dziecko
nie z in vitro tylko dzięki metodzie in vitro. Tak naprawdę to od was drogie panie zależy jak moje dziecko, będzie traktowane w przedszkolu, czy szkole przez wasze dzieci. Jak wy będziecie wypowiadać się w obecności swoich dzieci na temat drogi jaką przyszło moje dziecko na ten świat. Bo to właśnie wy przekazujecie swojemu dziecku pewne wzorce zachowań, które w przyszłości będą powielane przez ich dzieci. Ludzie nie akceptują odmienności i zawsze będą naśmiewać czy wytykać odmienność. Niestety dzieci adoptowane tez nie mają łatwego życia w tym kraju. Tak samo jak dzieci rozwodników, alkoholików, prawosławnych itp..
Nawiązując do ustawy, rozumiem jaki cel miała ta ustawa. Ma ona chronić dzieci poczęte
poprzez adopcje gamet ( komórek, nasienia) czy adopcje zarodków. Moim zdaniem każde dziecko przysposobione czy to na drodze adopcji społecznej czy prenatalnej ma prawo znać swoją historię, jeżeli to możliwe to nawet sprzed narodzin. To tak jakby robić szum wokół faktu, ze dzieci przysposobione w drodze adopcji społecznej (pełnej). Mają "podpięte" oryginalne akty urodzenia, do których maja pełny dostęp po osiągnieciu pełnoletności.
Co do naprotechnologi, ostatnio wyśmiewanej w mediach. Tak naprawdę naprotechnologia, to początkowa diagnostyka zaburzeń płodności. Oczywiście, ze może pomóc wielu parom. Jednak mówię tu o prawdziwych specjalistach, a nie o zielarzach czy teoretykach cyklu miesiączkowego. Niestety naprotechnologia, też ma swoje ograniczenia. Nie pomoże indukować owulacji, nie naprawi zaburzeń genetycznych czy nie uzdrowi kobiety z niedrożnymi jajowodami, albo z ich barkiem. To samo tyczy się mężczyzn z azoospermią.
Zapłodnienie pozaustrojowe, to nie jest "droga na skróty" bo nie chce nam się dłużej czekać na upragnionego potomka. Albo "akt desperacji" po wielu latach walki. To często jest jedyna droga, ostatnia możliwość do posiadania swojego biologicznego dziecka.
Jeszcze jedno , wbrew przekonaniom ogółu wiele młodych ludzi , ma poważne problemy z płodnością. Nie tyko kobiety "które odkładały macierzyństwo, aż będzie za późno" muszą skorzystać z tej metody, ale i 20, 30latki bo czasem tam tez już jest za późno....