hej, ja jestem, ale fakt, jakoś czas minął i nie było kiedy pisać. w sobotę wybraliśmy się odwiedzić znajome drużyny na jednej z majówek, myśmy nie jechali, bo zimno jak diabli i nikomu nie chciało się nocy w namiocie spędzać
niby słonko, ale wiatr jest bardzo zimny. wczoraj jakoś spacerowo dzień minął, nawet nie wiem na czym. dziś miałam jechać na koncert po południu, ale raz, że zapomniałam wczoraj włosy umyć i wstyd z domu wyjść, a teraz nie chce mi się nawet tego robić, a dwa chmurzy się i nie ma co liczyć na piękną pogodę raczej, w koncert plenerowy. chyba sobie po prostu popracuję. młody ogląda 'gwiezdny zaprzęg' o psiakach, a nade mną wiszą dwa teksty z jakich w tym tyg. musze się rozliczyć
a jak wam czas mija?
atfk, udało się coś zastępczego wymyślić?
iwonka, ja mam mieszane uczucia, bo jasne, że nie był to z naszej perspektywy dobry człowiek, ale zawsze tłumaczę młodemu, że w każdej wojnie wszyscy mają rację. bo każdy wierzy to, o co walczy. a o humanitaryzmie wojny się nie wypowiadam, bo co prawda dla armii długo pracowałam i słyszałam takie pojęcie, ale dla mnie jest ono kretyńskie. wszyscy pułkownicy i generałowie mówiący o czymś takim i o zasadach walki w życiu zza biurka nie wyszli i jak mogą twierdzić, że można humanitarnie zabijać? wojna i walka były sprawiedliwe kilkaset lat temu, przed wynalezieniem broni palnej, kiedy walczące strony potrafiły na czas świąt przerywać walkę, zasiadać na polu bitwy do wspólnej uczty, a potem wracały się tłuc. i wygrywał lepszy, nie ten kto ma bron masowego rażenia. a w przypadku tych wszystkich wojen rozpętanych przez USA czy konfliktów religijnych jest dziś sprawa jeszcze trudniejsza do dyskusji, wymyka się jednoznacznym ocenom. tak więc dla mnie i tak zginał kolejny człowiek, a jakie mogą być tego skutki to się dopiero przekonamy. bo może to być doskonały argument dla ataków terrorystycznych.
w sumie gdyby informacja o tej śmierci pojawiła się przed ślubem Williama czy beatyfikacją Jana Pawła II moglibyśmy juz wiedzieć, jak wiele osób zapłaciło za Bin Ladena.