Hej dziewczyny,
piszę do Was bo już nie wiem kogo zapytać o radę, a trochę wariuje.
Miesiączki miałam nieregularne odkąd pamiętam, badania robione, hormony sprawdzone. Mam podwyższoną prolaktynę ale nie na tyle żeby trzeba było stosować leczenie.
W związku z tym, że te miesiączki są nieregularne to potrafią przyjść po 33 dniach, ale i po 46, jak mam więcej stresu w danym miesiącu albo gorzej śpię. Mam też wrażenie że dużo zależy od mojej diety w konkretnym momencie, ot tak wrażliwa jestem chyba na wszystko. Jak przytyję w marcu to już w kwietniu okres się spóźnia na bank - wariactwo
W tym miesiącu jest jednak dość dziwnie, ponieważ najnormalniej w świecie dziwnie się czuję. Nie wiem jak to opisać, po prostu czuję że coś jest nie tak. Z takich objawów zauważalnych to ciągłe kłucia, a ostatnio bardziej ciągnięcie w dole brzucha, duszności (ale może to pogoda) oraz dość mocno widoczne żyłki na piersiach i na sutkach. Wcześniej albo ich nie było albo po prostu ich nie widziałam. Coś mnie tknęło dwa dni temu i zrobiłam test (PINK), ale wyszedł negatywny. Całkowicie biały.
Problem jednak polega na tym że nie wiem do końca kiedy mogłam mieć owulację, jest to u mnie bardzo ruchome. Teraz mam 38. dzień cyklu, więc teoretycznie owulacja mogła wypadać w okolicy 17. - 20. czerwca, wtedy też czułam kłucia jajników, ale czy tak było na 100% - nie wiem. Równie dobrze mogła być tydzień później, bo wtedy też odczuwałam dziwne kłucia. Moje pytanie do Was brzmi: kiedy najlepiej zrobić test w takiej sytuacji? Sprawdzić ponownie po 2/3 dniach? Czy ktoś ma/miał podobnie i też męczy się z tymi długimi nieregularnymi niepewnymi cyklami?
Będę w szoku jak ktoś to przeczyta, bo strasznie się rozpisałam
Pozdrawiam Was!