reklama
- Dołączył(a)
- 22 Sierpień 2010
- Postów
- 12
Poród Wojtusia
Zaczeło sie tak :
3 dni po terminie była godzina 2 w nocy i złapał mnie skurcz pomyslałam ze to jeszcze nie teraz ale zaczeły sie powtarzac co 15 min potem co 10 ale było to bardzo nieregularne bo raz była przerwa 8 min a potem np13 min wiec myslałam ze to fałszywy alarm i tak do godziny 9 zastanawiałam sie czy to juz poniewaz tobyła niedziela mój narzeczony jeszcze spał niechciałam go budzic pomyslałam sobie ze jak to juz to niech sie chociaz wyspi ogodzinie 11 obudził sie i m,ówie doniego spokojnie ze chyba rodze on sie zacza ze mnie smiac bo pomyslał ze zartuje jak dostałam nastepnego skurcz to uwierzył chociaz ja dalej nie dowierzałam zjadłam sniadanie i grałam w gre na playstation w miedzy czasie zapisywałam skurcze były coraz czestsze ale nie bolały mnie bardzo wiec dalej nie byłam pewna. moja mama jak to usłyszała zaczełamnie wyganiac do szpitala i ja mówiłam zenie pojade puki nie bede wiedziała ze to juz kiedy skurcze zaczeły byc co 4 minuty a nawet czasem co 3 dałam sie przekonac chociaz ta cała sytuacja strasznie mnie smieszyła bo wszyscy byli zdenerwowani oprucz mnie i mówili ze zaraz w domu urodze wsiedlismy w auto i pojechalismy w szpitalu wyladowałam o godz 15 jak poiłozna mnie zobaczyła spytała a pani co tutaj robi ja jej na to z usmiechem ze chyba rodze zasmiała sie ipowiedziała ze nie wygladam na taka zaprosiła mnioe do gabinetu zbadała i robiac wielkie oczy powiedziała ze mam rozwarciue na 3 palce i ze mam isc do góry i bede rodzic i wtedy dopiero w to uwierzyłam poszłam na sale z narzeczonym podłaczyli mnie do monitorków i tak czekałam okropnie nie chciałam lezec wiec co chwile chodziłam do toalety i o 16 zaczeło sie juz na dobre skurcze wkoncu zaczeły mnie bolec połozna przebiła pecherz z wodami myslałam ze to trwa wieki o 16.30 połozna mnie bada i zaczyna rozkładac fotel ja sie pytam czy to juz ona powiedziała mi ze za chwilke juz dziecko bedzie na swiecie bardzo sie wtedy ucieszyłam bomiałam dosc tego lezenia przyszedł jeszcze lekarz i z dwie połozne i zaczeła sie akcja kilka parć i usłyszałam mojego małego pulpecika (4120 ) z czarna czupryna wtedy juz nic mnie nie bolało i miałam wszystko gdzies oprucz mojego pieknego synka na którego do tejpory nie moge sie napatrzec było to dla mnie naprawde super przerzycie troszke smieszne ale chyba tak reaguje na stres ale sie rozpisałam
Zaczeło sie tak :
3 dni po terminie była godzina 2 w nocy i złapał mnie skurcz pomyslałam ze to jeszcze nie teraz ale zaczeły sie powtarzac co 15 min potem co 10 ale było to bardzo nieregularne bo raz była przerwa 8 min a potem np13 min wiec myslałam ze to fałszywy alarm i tak do godziny 9 zastanawiałam sie czy to juz poniewaz tobyła niedziela mój narzeczony jeszcze spał niechciałam go budzic pomyslałam sobie ze jak to juz to niech sie chociaz wyspi ogodzinie 11 obudził sie i m,ówie doniego spokojnie ze chyba rodze on sie zacza ze mnie smiac bo pomyslał ze zartuje jak dostałam nastepnego skurcz to uwierzył chociaz ja dalej nie dowierzałam zjadłam sniadanie i grałam w gre na playstation w miedzy czasie zapisywałam skurcze były coraz czestsze ale nie bolały mnie bardzo wiec dalej nie byłam pewna. moja mama jak to usłyszała zaczełamnie wyganiac do szpitala i ja mówiłam zenie pojade puki nie bede wiedziała ze to juz kiedy skurcze zaczeły byc co 4 minuty a nawet czasem co 3 dałam sie przekonac chociaz ta cała sytuacja strasznie mnie smieszyła bo wszyscy byli zdenerwowani oprucz mnie i mówili ze zaraz w domu urodze wsiedlismy w auto i pojechalismy w szpitalu wyladowałam o godz 15 jak poiłozna mnie zobaczyła spytała a pani co tutaj robi ja jej na to z usmiechem ze chyba rodze zasmiała sie ipowiedziała ze nie wygladam na taka zaprosiła mnioe do gabinetu zbadała i robiac wielkie oczy powiedziała ze mam rozwarciue na 3 palce i ze mam isc do góry i bede rodzic i wtedy dopiero w to uwierzyłam poszłam na sale z narzeczonym podłaczyli mnie do monitorków i tak czekałam okropnie nie chciałam lezec wiec co chwile chodziłam do toalety i o 16 zaczeło sie juz na dobre skurcze wkoncu zaczeły mnie bolec połozna przebiła pecherz z wodami myslałam ze to trwa wieki o 16.30 połozna mnie bada i zaczyna rozkładac fotel ja sie pytam czy to juz ona powiedziała mi ze za chwilke juz dziecko bedzie na swiecie bardzo sie wtedy ucieszyłam bomiałam dosc tego lezenia przyszedł jeszcze lekarz i z dwie połozne i zaczeła sie akcja kilka parć i usłyszałam mojego małego pulpecika (4120 ) z czarna czupryna wtedy juz nic mnie nie bolało i miałam wszystko gdzies oprucz mojego pieknego synka na którego do tejpory nie moge sie napatrzec było to dla mnie naprawde super przerzycie troszke smieszne ale chyba tak reaguje na stres ale sie rozpisałam
- Dołączył(a)
- 17 Lipiec 2011
- Postów
- 1
To teraz ja napisze o swoim porodzie... było cieżko...
Trafiłam do szpitala 2 tyg po terminie ponieważ przez pare godzin nie czułam ruchów dziecka. Gdy przyjeli mnie juz na oddział zrobili badania to mała jak na złość zaczeła sie ruszać i musiałam juz zostać w szpitalu. Trzymali mnie tam tydzień niepokoiłam sie bo byłam juz tle po terminie, mała nawet chyba nie myślała zeby wyjść z brzuszka a lekarze nic sobie z tego nie robili. Pewnego dnia nie wytrzymalam poszlam do ordynatora i zaczelam go opiepszac czzemu oni nioc nie robia skoro jestem juz tyle po terminie. zaczelam krzyczec na caly oddzial ze chca mi dziecko zabic. po 2 godz chyba wzieli mnie na porodowke i zaczeli w koncu wywolu=ywac sama kroplowka porod co nie przynioslo zdnych skutkow... ale na drugi dzien rano wzieli sie za robote... podlaczyli do kroplowki dali zakies zaszczyki, czopki i rozne takie i tak po 16 godzinach meczarni urodzilam zdrowa coreczke Oliwie. Ważyla 3600 i miala 55 cm lekarz byl w szoku ze dziecko jest zdrowe po tym jak zobaczyl jak wygladalo moje łożysko. a co naj lepsze przez caly dzien nic nie pozwolili mi zjesc a lekarz z porodowki dzwonil sobie po pizze. myslalam ze go zaszczele... salowa podczas moh=jego porodu myla wokol mnie podłoge... komedia sie dziala
Trafiłam do szpitala 2 tyg po terminie ponieważ przez pare godzin nie czułam ruchów dziecka. Gdy przyjeli mnie juz na oddział zrobili badania to mała jak na złość zaczeła sie ruszać i musiałam juz zostać w szpitalu. Trzymali mnie tam tydzień niepokoiłam sie bo byłam juz tle po terminie, mała nawet chyba nie myślała zeby wyjść z brzuszka a lekarze nic sobie z tego nie robili. Pewnego dnia nie wytrzymalam poszlam do ordynatora i zaczelam go opiepszac czzemu oni nioc nie robia skoro jestem juz tyle po terminie. zaczelam krzyczec na caly oddzial ze chca mi dziecko zabic. po 2 godz chyba wzieli mnie na porodowke i zaczeli w koncu wywolu=ywac sama kroplowka porod co nie przynioslo zdnych skutkow... ale na drugi dzien rano wzieli sie za robote... podlaczyli do kroplowki dali zakies zaszczyki, czopki i rozne takie i tak po 16 godzinach meczarni urodzilam zdrowa coreczke Oliwie. Ważyla 3600 i miala 55 cm lekarz byl w szoku ze dziecko jest zdrowe po tym jak zobaczyl jak wygladalo moje łożysko. a co naj lepsze przez caly dzien nic nie pozwolili mi zjesc a lekarz z porodowki dzwonil sobie po pizze. myslalam ze go zaszczele... salowa podczas moh=jego porodu myla wokol mnie podłoge... komedia sie dziala
Witam wszystkie mamusie. Jestem swieza upieczona mama Nadii. Moja córeczka ma obecnie 6 dni. Troszke nie pokoji mnie jej nie spokojne spanie. Gdy ja polozymy do lozeczka to spi,ale ciagle sie kreci,wierci,pomrukuje. Dodam,ze moja coreczka nie placze,gdy chce jesc lub ma pelnego pampersa,wiec dla mnie kazdy jej ruch jest oznaka,ze cos jest nie tak. Prosze napiszczie czy ktoras z was miala podobne doswiadczenie i czy to normalne,ze niemowlak jest taki niespokojny.
Agus91
Początkująca w BB
Mnie położyli tydzień po terminie na patologię. Po 2 dniach pierwsza próba wywołania- nic nie dało. Oczywiście 3 razy dziennie ktg+ badania przez lekarzy ;/. Po 2 dniach w nocy dostałam skurczy. Ale ok 2 minęły więc nic z tego. Na drugi dzień drugie wywołanie okazało się, że skuteczne. Wieczorem dostałam strasznych skurczy, ale do końca było jeszcze bardzo daleko. Męczyłam się całą noc- chodziłam w kółko. Ból był nie do wytrzymania. Po 5 położna przebiła mi pęcherz. Nacięła 2 razy i nic. Skurcze zaczęły ginąć. Potem krwotok- z pomocą lekarza Oliwia o 6.15 była na świecie. Potem szycie- dość długie;/. Na salę odwieźli mnie na wózku, bo nie miałam siły się ruszyć. Kroplówki na wzmocnienie nie pomogły. Nagle wpada ordynator i mówi, że będą mi krew dawać i osocze ; / . Heh jedną nogą na tamtym swiecie byłam, ale ważne, że już po wszystkim ; )
Nancy1529
Fanka BB :)
Kopka, ciężko stwierdzić, czy może być coś nie tak. Może jest jej gorąco, może uwiera ją jakieś ubranko, lub jest jej po prostu niewygodnie. Z reguły, jak dziecku dolega coś poważnego, to płacze i wierz mi rozpoznasz ten płacz. Ale lekarzem nie jestem, mogę jedynie coś sugerować, chyba najlepiej będzie jak pójdziesz do pediatry i o wszystkim mu powiesz.
Ja zaszłam w ciążę, nie do końca planowaną, tzn chcieliśmy mieć już dziecko, ale za parę miesięcy, najpóźniej za rok, stało się inaczej, ale oboje byliśmy bardzo szczęśliwi. 9miesięcy szybko minęło. Termin miałam na 26.10, to był wtorek, umówiona byłam ze swoim lekarzem prowadzącym, że jak to określił "pomoże" mi urodzić, na badaniu ginekologicznym nic nie wskazywało na to, iż będzie poród. Szyjka była długa i mocno trzymała. No ale plany to jedno, a życie swoje. 23.10 umówiliśmy się z Mężem ze znajomymi, potem ruszyliśmy do marketu i jeszcze do moich rodziców. No i koło 23.00 dostałam skurczy, były słabe, ale regularne, potem odszedł mi czop śluzowy, skurcze zaczęły być silniejsze i w dodatku coraz częstsze, około 2 w nocy zajechaliśmy do szpitala. I tu zaczął się mój koszmar, ale nie przez ból, tylko przez tzw "lekarzy". Niemiłe, krzyczące baby, lekarz i położna zwracające się do ciebie w osobie trzeciej. Skurcze były już bardzo silne, w dodatku były to bóle krzyżowe. Ok godziny 15 odeszły mi wody, ból stał się nie do wytrzymania, podawali mi oksytocynę, rozwarcie zrobiło się na 8 i nie chciało ruszyć dalej. Prosiłam by dali mi czopek na skrócenie szyjki, lub coś co to sprawi, w końcu niewiele mi brakowało, ale "lekarze" stwierdzili, że nie będą robili patologii, bo samo się rozejdzie. Nie rozeszło się, dostałam zakażenia, szybko skierowali mnie na cc i tak po 20h porodu na świat przyszła moja Malwinka Moje największe szczęście i nagroda za całe to cierpienie. I pomimo okropnego porodu, wiem, że będę miała drugie dziecko na pewno, ale do tamtego szpitala za żadne skarby świata mnie już nie zaciągną.
Ja zaszłam w ciążę, nie do końca planowaną, tzn chcieliśmy mieć już dziecko, ale za parę miesięcy, najpóźniej za rok, stało się inaczej, ale oboje byliśmy bardzo szczęśliwi. 9miesięcy szybko minęło. Termin miałam na 26.10, to był wtorek, umówiona byłam ze swoim lekarzem prowadzącym, że jak to określił "pomoże" mi urodzić, na badaniu ginekologicznym nic nie wskazywało na to, iż będzie poród. Szyjka była długa i mocno trzymała. No ale plany to jedno, a życie swoje. 23.10 umówiliśmy się z Mężem ze znajomymi, potem ruszyliśmy do marketu i jeszcze do moich rodziców. No i koło 23.00 dostałam skurczy, były słabe, ale regularne, potem odszedł mi czop śluzowy, skurcze zaczęły być silniejsze i w dodatku coraz częstsze, około 2 w nocy zajechaliśmy do szpitala. I tu zaczął się mój koszmar, ale nie przez ból, tylko przez tzw "lekarzy". Niemiłe, krzyczące baby, lekarz i położna zwracające się do ciebie w osobie trzeciej. Skurcze były już bardzo silne, w dodatku były to bóle krzyżowe. Ok godziny 15 odeszły mi wody, ból stał się nie do wytrzymania, podawali mi oksytocynę, rozwarcie zrobiło się na 8 i nie chciało ruszyć dalej. Prosiłam by dali mi czopek na skrócenie szyjki, lub coś co to sprawi, w końcu niewiele mi brakowało, ale "lekarze" stwierdzili, że nie będą robili patologii, bo samo się rozejdzie. Nie rozeszło się, dostałam zakażenia, szybko skierowali mnie na cc i tak po 20h porodu na świat przyszła moja Malwinka Moje największe szczęście i nagroda za całe to cierpienie. I pomimo okropnego porodu, wiem, że będę miała drugie dziecko na pewno, ale do tamtego szpitala za żadne skarby świata mnie już nie zaciągną.
moj termin byl wyznaczony na 15.08 ale juz strasznie nie moglam sie doczekac mojej dzidzi wiec poczytalam troszeczke co pomaga rozpoczeciu calej akcji porodowej a poniewaz wszystko bylo perfekcyjnie nie bylo zadnych przeciwskazan by pewnych rzeczy sprobowac. przetestowalam chyba wszystko, od dlugich spacerow poprzez olejek na przeczyszczenie ( szczerze nie polecam, skonczylo sie nieprzyjemnymi wizytami w toalecie i rozpoczeciu falszywych skurczy co skutkowalo wizyta w szpitalu w nadziei ze to juz, lekkim bolem i odeslaniem do domu i nakazem czekania) az po seks. i nic! pewnego dnia zdecydowalismy sie na przeprowadzke do wiekszego domu wiec oczywiscie przy wszystkim pomagalam i sie troszeczke zmeczylam, dostalam lekkiego bolu pomiedzy nogami ale mysle, to na pewno falszywy alarm i nawet nie przypuszczalam co sie wydarzy tej nocy :-) okolo 4 nad ranem obudzilam narzeczonego zaniepokojona lekkimi bolami ktore sie zaczely nasilac. on oczywiscie nie uwierzyl ze to juz bo w koncu juz raz tak sie oboje nabralismy, a tu niespodzianka w szpitalu powiedziano nam ze to juz i trzeba tylko czekac do rozwarcia na 10cm ( jak dostalam sie do szpitala byly 3cm). tak wiec wilam sie w bolach co pare minut az w koncu dostalam epidural i po zjedzeniu lunchu nagle poczulam jakbym, hmmmmm, musiala isc do toalety polozna spytala mnie czy mam takie uczucie, ja odpowiadam ze tak a ona na to ze tak sie czuje poniewaz juz jest czas wydobyc dzidzie ze mnie i ze za godzine bede mama bylo ciezko poniewaz znieczulenie nie puscilo wiec polozna mnie ostrzegla ze moze byc to troche trudniejsze niz gdyby przestalo kompletnie dzialac, ale ja sie nie przejelam i po godzine krzykow moja coreczka byla juz na swiecie:-) od poczatku skurczow do momentu gdy trzymalam swoja ksiezniczke w ramionach minelo okolo 7 godzin wiec jak na pierwsze dziecko nie az tak dlugo teraz Tara ma prawie 4 miesiace ( za dokladnie 4dni) i jest moim najwiekszym skarbem <3
Ja termin porodu miałam na 10.06 a mała urodziła się 21.05 ciąże od 27tc prawie 28tc miałam na podtrzymaniu, w 32tc po wizycie u gina wyladowałam na patologi, miałam 0,5cm szyjki macicy i 2cm rozwarcia, dostałam sterydy, fenoterol dożylnie i udało zatrzymać się akcje porodową po 4 dniach byłam już w domciu i miałam lezec pod koniec 36tc brałam prysznic i "zsikalam sie" tak wtedy mysłalam. poszlam spać ale rano dzwonię do mamy że coś jest nie tak, że dziecka nie czuję, wiec mama krótko za tek i do położnej. Ta się przyczłapała około 18... "Wody Ci odeszły" i wziu do szpitala... Tam w okienku te wredne ku... to mówię, że prawdopodobnie wody mi odeszły (dałej biorę fenoterol w tab bo nie wiem czy odstawić) zanim zaczeły mnie badać, później ze 3 piguły mnie macały.... I na patologię... Około 22 byłam na oddziale dopiero!!!!!!!!!! o 2 w nocy lekarz się pokwapił i łaskawie przyszedł mnie zbadać, od 22 nie brałam tab, bada mnie dopochwowo a tu Ała!!! co pan robi!!?? On do mnie że nic że to skurcze i dawaj na trak... mordowałam się, te pipy piguły non stop mnie macały sprawdzały tętno malutkiej, okno było cały czas otwarte mówiłam żeby zamkneły a te nić... Ja cała zlana potem... przemordowałam jakoś noc z cogodzinna pobudką na macanie i ktg... około 13 zaczełam mieć skurcze takie już silne, chciałam znieczulenie ale su..i mi nie chciały dać że za późno.... zadzwoniłam do mamy a ona, że jest w pracy i że nie da rady przyjechać, dopiero po 16.... Skakałam na piłce, plakałam, krzyczałam... dostałam na przyśpieszenie... I tak mo mękach i bolesnych rozmasowywaniach szyjki (chyba ze 3 razy....) urodziłam równo o godzinie 16 śliczną kruszynkę:-) wszystko mi odeszło jak dostałam ja w ramiona.... Ważyła 2700gr i mierzyła 53cm mojej miłośći lekarz cham szyjąc mnie zapytał czy ma być taka jak wcześniej czy ma zrobić ciaśniejszą.... burak stary... po wszystkim jak zasnełam obudziłam się o 18 i podali mi mała, potem było już tylko cudnie, mamusia i grzeczna śpiaca królewna najgrzeczniejsza dzidziulka na całym oddziale ani razu nie plakała, była cudowna:-)
reklama
Ja termin miałam na 28.09. Gdyby nic się nie zaczęło to 5 pazdziernika miałam się zgłosić do szpitala. Bardzo czekałam na ten dzień bo już chciałam mieć synka obok siebie:-) 4.10. od rana pobolewał mnie brzuch ale myślałam że to nic takiego, czasami wcześniej też tak sie działo. Około piętnastej pojechałam z moim narzeczonym na zakupy, pózniej w odwiedziny do bratowej i brzuch bolał coraz bardziej i częściej. Wróciliśmy do domu, wykąpałam sie i gdy zaczelam mierzyć skurcze wyszły tak mniej więcej co 8-7 min. Spakowaliśmy sie i około 20 pojechaliśmy do szpitala. Na porodówce okazało się, że mam rozwarcie tylko na 1 cm a skurcze tak 30%, więc połozyli mnie na patologii z myślą że może cos sie rozkręci. Tak koło północy nie mogłam już wytrzymać w łóżku, zrobili mi ktg skurcze były już co 2 min i bardzo silne. więc spowrotem na porodówke(wzięłam sobie pojedyńczą sale, bardzo fajna z drabinkami i piłkami). Do 5 miałam już pełne rozwarcie i o 5:35 po kilku partych na świat przyszedł Dominik. Mój cud miał 55cm, waga 3600 i 10pkt. Było trochę strachu bo miałam już zielone wody, a Domiś był owinięty pępowiną ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło.
Bardzo bałam się porodu, bólu ale myśl że zaraz zobacze moją małą kruszynke dodawała sił. Do tego trafiłam na wspaniałą położną, która bardzo mi pomagała, obok był narzeczony( masował plecy przez pięć godzin, trzymał za rękę:-)), a na koniec lekarz bardzo ładnie mnie zszył;-). Chwila w której położyli mi na piersi synka była najwspanialszą w życiu:-)
Bardzo bałam się porodu, bólu ale myśl że zaraz zobacze moją małą kruszynke dodawała sił. Do tego trafiłam na wspaniałą położną, która bardzo mi pomagała, obok był narzeczony( masował plecy przez pięć godzin, trzymał za rękę:-)), a na koniec lekarz bardzo ładnie mnie zszył;-). Chwila w której położyli mi na piersi synka była najwspanialszą w życiu:-)
Podziel się: