reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciężko chore dziecko - 31 tydzień - czekając na najgorsze :(

Mosia1989

Zaangażowana w BB
Dołączył(a)
11 Październik 2019
Postów
138
Miasto
Poznań
Witajcie. Długo się zastanawiałam czy napisać ale chyba muszę się wyżalić, tym bardziej że mam wrażenie że zrozumieć mnie mogą tylko matki będące w takiej samej sytuacji jak moja. Nie wiem od czego zacząć, może od tego że mam już zdrową córeczkę 1,5 roczną i jestem aktualnie w drugiej ciąży, w 31 tygodniu. Pierwsze dziecko rodziłam przez cesarskie cięcie w 41 tygodniu, Amelka była okazem zdrowia, ważyła 4700, nic dziwnego że kiedy dostałam zielone światło po roku postanowiliśmy spróbować jeszcze raz, udało się za drugim podejściem, byłam szczęśliwa, dziecko szybko rosło, zapowiadało się że będzie duże jak moja Amelka. W 20 tygodniu poszłam na takie lepsze usg, chciałam już poznać płeć dziecka, urządzić pokoik, nie pomyślałam że coś może być nie tak, przecież to sie zdarza tylko innym, i na tym badaniu dowiedziałam się że będzie upragniony chłopczyk. Siedziałam na fotelu i się cieszylam jak głupia, po chwili zauważyłam że mina lekarki była nietęga. Powiedziała mi że dziecko ma bardzo chore serce, że nie umie powiedzieć dokładnie boi nie jest kardiochirurgiem ale wada jest poważna, dodatkowo ma poszerzone komory mózgowe, płyn w brzuszku, jest mniejsze o 2 tygodnie. Byłam w szoku, myślalam że się pomyliła, przecież 2 tygodnie temu było wszystko ok, inna ginekolog nie widziała nic niedobrego. Siedziałam tam i się zupełnie wyłączyłam, pamiętam tylko strzępki rozmowy, wpisane na karcie "zespół wad" i skierowanie na amniopunkcje bo może jeszcze nie będzie za późno. Świat się zawalił, zadzwoniłam do partnera i do koleżanki, płakałam im w telefon. Póżniej się zaczeło, wizyty u innych ginekologów, diagnoza potwierdzona, amniopunkcja zrobiona na polnej, echo serca które wykazało najgorszą bo nieuleczalną wadę serca HLHS. Po każdym usg przeszukiwałam Internet w poszukiwaniu nowych informacji, co tylko pogarszało moj stan psychiczny, usunęłam Facebooka, messengera, nie chciałam tej litości, chciałam zostać sama. Dodatkowo moja koleżanka która ma rodzić miesiąc po mnie, zaczeła mi pisać że ona chyba żałuje że zaszła w ciąże bo będzie jej ciężko z dwójką dzieci, serio??? przecież jej synek będzie zdrowy a mój nie. Naprawdę zaczęłam doceniać słowa "najważniejsze aby było zdrowe". Amniopunkcja wyszła ok, kariotyp prawidłowy. Okazało się że będąc w ciąży zaraziłam sie cytomegalią, pierwszy raz w życiu, właśnie będąc w ciązy, około 6-8 tygodnia, najgorszy z możliwych przypadków kiedy wszystkie narządy się formułują. Pojechaliśmy z moim do Łodzi do profesora Grzesiaka, chcieliśmy dowiedzieć się o możliwość porodu w Łodzi, w końcu tam przeprowadzają z powodzeniem operacje na sercu i dzieci żyją nawet z HLHS a tam kolejny cios... "Państwa dziecko ma również wady OUN, nie widzę robaka móźdzku i tylko szczątkowe ciało modzelowate".... w tamtej chwili straciłam cały zapał i nadzieję, całą chęć walki, dodał po sekundzie że mamy dwa wyjścia, muszę urodzić ale po porodzie możemy albo uporczywie go leczyć, chociaż wątpi aby jakiś kardiochirurg podjął się operacji na sercu przy tych wadach, albo zapewnić mu opiekę paliatywną i dać odejść. Wtedy to był 26 tydzień, lekarze w Łodzi mówili że nie dożyje raczej porodu,ani 35 tygodnia, łożysko było pogrubione, dziecko miało wodogłowie, płyn w brzuszku, za mało wód płodowych, hipotrofię 3 tygodniową plus oczywiście wady OUN i HLHS. Podjeliśmy decyzję że nie chcemy aby cierpiał, że nie chcemy uporczywej terapii, że damy mu odejść w spokoju, zapewniając maksimum opieki paliatywnej, ale teraz cały czas bije się z myślami co robić, mały tak mocno się rusza, tak mocno kopie a mnie to tak boli że będę musiała go pochować, myślę że nie poradzę sobie z tym bólem,z tą stratą. Cały czas się waham, a może jednak zrobić tą operację na sercu, ale boję się, boje się że bez robaka móżdzku nie będzie chodził, mówił, że bedzie roślinką i że na co mu i nam również taki los. Czesto sie zastanawiam czy jestem egoistką, bo boje sie opieki nad takim dzieckiem,czuje że mogę nie dać rady, chociaż zawsze uważałam że jestem silną psychicznie osobą. Na chwilę obecną wód płodowych jest dobra ilość, łożysko też już nie jest pogrubione, obrzęk z brzuszka małego schodzi, ma to pewnie związek z tym że już przeszłam cytomegalie i mam w sobie dużo przeciwciał i mały również, ale wady OUN raczej pozostały plus HLHS.Jutro ginekolog,mam mętlik w głowie.... Przepraszam za ten chaos, cięzko mi pisać o tym.
Mosia
 
reklama
Rozwiązanie
Cześć dziewczyny. Czytam ten wątek i łzy mi lecą. Też właśnie się dowiedziałam że mam dodatnie igg i igm. Właśnie czekam na wynik awidności. Jestem dopiero w 7tc. Dzidzia się miarowo rozwija, ale i tak się boję. Niestety pozostaje tylko czekać 😐

Zrobiłam dwa wyniki na cmv tak by potwierdzić wynik. Pierwszy igm 4,3 igg 500. Drugi igm 3,85 i igg 491 - po tygodniu wynik się obniżył. No ale i tak to są wyniki dodatnie. W pierwszej ciąży nawet na to nie byłam badana. Nie wiem skąd się zaraziłam. Chyba od syna bo nie sądzę żeby to było świeże zakażenie ponieważ od marca w domu siedzę i pracuje zdalnie i nie nam częstego kontaktu z innymi. A wynik raczej wskazuje na świeże zakażenie. Zamiast się cieszyć to tylko się stresuję 😑

Ina80...
@Mosia1989
Jestem mamą Tosi. Gdybyś chciała pogadać, o coś zapytać pisz śmiało. Jestem otwarta na rozmowy o wszystkim.
Myślę, że miałam podobne myśli i uczucia w swojej ciąży, tak jak Ty teraz.
Miałam mnóstwo pytań, wątpliwości. Wielki strach o każdy dzień. Nasłuchiwałam tętna Tosi, sprawdzałam i w dzień i w nocy jak się niepokoiłam czy wszystko ok. Ciagle myślałam o porodzie - kiedy, jak, co się może wydarzyć. Byliśmy przygotowani na odejście Tosi w każdej chwili. A nie byliśmy przygotowani na to, że zostanie...
Przygotowywałam się na najgorsze. Żeby nie robić w sobie złudnej nadziei. Los tak zdecydował, że miło nas zaskoczył.

Gdybyś chciała o coś zapytać pisz śmiało, nawet o najtrudniejsze sprawy.
Jestem myślami z Tobą.

Przytulam mocno
 
reklama
Destino a jak rozwija się Helenka na ten moment ? Wiem że to małe dziecko jeszcze ale czy siada, raczkuje itd ? Jakie zmiany w mózgu wywołał ten wylew o którym pisalaś?
Jak na to, co przeszła całkiem nieźle. Pełza, ale nie siedzi, nie siada, nie raczkuje, nie stoi. Ma dużo problemów z wypróżnianiem, jedzeniem.
Jeśli chodzi o mózg, to krew rozlała się po nim. W miejscach gdzie się wylała mózg był niedotleniony i uległ degeneracji. Zrobiły się jakby blizny i te części wokół wszystkich komór są uszkodzone, nie działają. Nikt nie wie jak to wpłynie na rozwój Helenki.
 
Któryś raz wchodzę na Twój wątek i zastanawiam się czy pisać, po moich 2 pronieniach, zachodzące w 3 ciąże bałam się co jeśli okaże sie, że będę mieć nieuleczalnie chore dziecko, bo może coś ze mną i leżę jest nie tak ,i nigdy nie będzie nam dane zdrowe dziecko, dużo o tym myślałam jaka podjelabym decyzję, i pomyślałam że nie skarze dziecka na taka meczarnie, ale jak 1 raz na usg zobaczyłam czlowieczka, to dziekowalam Bogu że nie muszę takiej decyzji podjąć, bo chyba bym nie dała rady ,ale wiem Tez jak wygląd a życie z tak ciężko chorym dzieckiem, mam kolegę co takie wychowuje, 2 para znajomych ,miała tak że dziecko zdrowe przy porodzie dostała krworoku i dziecko urodziło się praktycznie martwe ,ale odratowali i tak meka trwala przez rok ,dzieciatko się nie rozwijalo, 3 razy bylo w śmierci klinicznej ,aż w końcu zmarło, i tak myślę że chyba lepiej było by gdyby przy porodzie zmarło, bo to naprawdę nie było życie,ani dla tego maleństwa ani dla rodziców, zsiskam Cię mocno, i Modlę aby u Was zdarzył się cud !

Fado 123 również czasem myślę że nie warto ratować za wszelką cenę, że to wszystko zależy od sytuacji i każdy przypadek jest inny. Czasem lepiej jest dać odejść temu dziecku, niż patrzeć na jego cierpienie, co byłoby dla mnie najgorsze. Bardzo współczuje dwóch poronień 😪 Ogólnie zbieram się do pisania listu w którym napiszemy że nie chcemy operacji na serduszku ani uporczywej terapii na naszym synku jeśli wady mózgu się potwierdzą, wtedy chcemy mu zapewnić opiekę paliatywną. Z tego co się dowiadywałam w szpitalu zbiera się wtedy komisja do spraw etyki i analizuje czy się zgadza czy nie (sic!) . Rodzic niby ma wybór ale jednak nie do końca, mogą nawet czasowo odebrać prawa rodzicielskie. :frown:
 
Witaj Mosia
Cholernie mnie ściska pod serduchem jak czytam Twoją opowieść. Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca... Cokolwiek postanowisz nigdy nie twierdź, że jesteś samolubem! Teraz jesteś mamą i nie ma opcji, byś nie myślała o swoich dzieciach. Taki urok mam :).
To jest przerażające jak istotne mogą być w ciąży te pierwsze 3 miesiące. Każda infekcja, wirus to jest dramat.

Co do małogłowia to niestety często wiąże się z upośledzeniem umysłowym. Wszystko zależy czy ten stan rzeczy (tzn rozrost główki) cały czas jest hamowany, czy jest to przejściowe.

Kości czaszki przez jakiś czynnik nie rosną. Im krótszy czas ich nierozrastania tym mniejsze ryzyko zaburzeń. Mózg sobie rośnie pod czaszką i jeżeli dochodzi do sytuacji, gdzie nie ma miejsca (bo nachodzi już na kości czaszki a one nie rosną) wówczas jest upośledzenie. Tak po prostu działa biologia.

Mam nadzieje, że lekarze z mojego miasta Łodzi Ci pomogą!

Wesoła Aga no właśnie za mało się mówi o cytomegalii, a to straszny wirus. Moja pierwsza ginekolog w ogóle nie mówiła żebym robiła sobie na to badania bo i tak się tego nie leczy, a co się okazało że w 20 tygodniu sie dowiedziałam o wadach, miałam wtedy obydwa przeciwciała dodatnie czyli choroba w pełni, około 26 tygodnia już wyniki pokazywały że przebyłam cytomegalie. W Łodzi mówili mi że może jakby mi ta ginekolog zleciła badania na cytomegalię w 12 tygodniu jak badałam toxoplazmoze to może podali by mi immunoglobulinę i może akurat by pomogła a tak było za późno ..... :( Prawdopodobnie nie zmieniłoby to sytuacji, gdyż według znanej kardiolog z Łodzi dr Respondek musiałam zakażenie przebyć około 6-8 tygodnia (chyba nawet nie miałam ciąży potwierdzonej jeszcze) bo wtedy się serce tworzy, ale kto wie.

Mój synek rosnął normalnie do 17 tygodnia, póżniej zatrzymał sie na jakieś 2,3 tygodnie i jakby znowu zaczął rosnąć, główka również rośnie cały czas ale przez ten przestój jest mniejsza teraz i obawiam się że nie nadrobi do porodu.
 
Jak na to, co przeszła całkiem nieźle. Pełza, ale nie siedzi, nie siada, nie raczkuje, nie stoi. Ma dużo problemów z wypróżnianiem, jedzeniem.
Jeśli chodzi o mózg, to krew rozlała się po nim. W miejscach gdzie się wylała mózg był niedotleniony i uległ degeneracji. Zrobiły się jakby blizny i te części wokół wszystkich komór są uszkodzone, nie działają. Nikt nie wie jak to wpłynie na rozwój Helenki.

Destino oby neurochirurgia poszła do przodu tak jak kardiochirurgia. Duzo osob powtarza że mózg jest plasyczny i że działające obszary mózgu przejmują funkcję tych niedziałających więc miejmy nadzieje że tak równiez będzie u was ;);)
 
Wesoła Aga no właśnie za mało się mówi o cytomegalii, a to straszny wirus. Moja pierwsza ginekolog w ogóle nie mówiła żebym robiła sobie na to badania bo i tak się tego nie leczy, a co się okazało że w 20 tygodniu sie dowiedziałam o wadach, miałam wtedy obydwa przeciwciała dodatnie czyli choroba w pełni, około 26 tygodnia już wyniki pokazywały że przebyłam cytomegalie. W Łodzi mówili mi że może jakby mi ta ginekolog zleciła badania na cytomegalię w 12 tygodniu jak badałam toxoplazmoze to może podali by mi immunoglobulinę i może akurat by pomogła a tak było za późno ..... :( Prawdopodobnie nie zmieniłoby to sytuacji, gdyż według znanej kardiolog z Łodzi dr Respondek musiałam zakażenie przebyć około 6-8 tygodnia (chyba nawet nie miałam ciąży potwierdzonej jeszcze) bo wtedy się serce tworzy, ale kto wie.

Mój synek rosnął normalnie do 17 tygodnia, póżniej zatrzymał sie na jakieś 2,3 tygodnie i jakby znowu zaczął rosnąć, główka również rośnie cały czas ale przez ten przestój jest mniejsza teraz i obawiam się że nie nadrobi do porodu.

To jak się można tym zarazić?
 
To jak się można tym zarazić?
Nosicielami są głównie dzieci. O cytomegalii mówią że to choroba przedszkolanek, można się zarazić jedząc z tej samej łyżeczki np z dzieckiem lub zmieniając mu pieluszke gdzie nie umyjesz rąk, również przez buziaka w policzek. 80 procent ludzi niby już kiedyś przechodziła cytomegalie nie wiedząc o tym. Mi również w ciąży nic nie było, może lekkie przeziębienie i to wszystko. Cytomegalia jest w ogóle nie groźna dla dorosłych, czy nawet dzieci, po prostu przechodzimy ja często nie wiedząc o niej i nabywamy przeciwciała, za to jest bardzo niebezpieczna dla płodu który nie ma wykształconych dobrze wszystkich organow. Na moje nieszczęście byłam seronegatywna przed ciąża. Byłam w tych 20 procent ludzi którzy się nigdy nie zarazili przed ciąża i nie miałam przeciwciał które by chronily moje dziecko w brzuszku 😔😥 ja myślę że się zaraziłam od swojej córeczki 1,5 rocznej. Pech chciał ze akurat w trakcie ciąży 🤷‍♀️
 
Wesoła Aga no właśnie za mało się mówi o cytomegalii, a to straszny wirus. Moja pierwsza ginekolog w ogóle nie mówiła żebym robiła sobie na to badania bo i tak się tego nie leczy, a co się okazało że w 20 tygodniu sie dowiedziałam o wadach, miałam wtedy obydwa przeciwciała dodatnie czyli choroba w pełni, około 26 tygodnia już wyniki pokazywały że przebyłam cytomegalie. W Łodzi mówili mi że może jakby mi ta ginekolog zleciła badania na cytomegalię w 12 tygodniu jak badałam toxoplazmoze to może podali by mi immunoglobulinę i może akurat by pomogła a tak było za późno ..... :( Prawdopodobnie nie zmieniłoby to sytuacji, gdyż według znanej kardiolog z Łodzi dr Respondek musiałam zakażenie przebyć około 6-8 tygodnia (chyba nawet nie miałam ciąży potwierdzonej jeszcze) bo wtedy się serce tworzy, ale kto wie.

Mój synek rosnął normalnie do 17 tygodnia, póżniej zatrzymał sie na jakieś 2,3 tygodnie i jakby znowu zaczął rosnąć, główka również rośnie cały czas ale przez ten przestój jest mniejsza teraz i obawiam się że nie nadrobi do porodu.
Ja tez nie robiłam tego badania ,i serduszko mojego przestało bić w 9 tc ,przy następnej ciąży zrobiłam bo zlecił inny lekarz i się okazało że tyle co ja przeszłam, i przez nią wcześniejsza ciążę straciłam
 
@Itsaris
Będąc przypadkowo tu na wątku, zaciekawiona weszłam na Twój i Tosi. Ponieważ jest długi ,w połowie nie wytrzymałam i przeszłam na końcówkę,żeby sprawdzić czy nadal piszesz i jak się macie. Powiem Ci szczerze, nie znając Cię kompletnie, jestem pełna podziwu. Jesteś nie tyle wspaniałą matką, bo każda matka, która kocha swoje dziecko ,nią jest. Natomiast masz kobieto wspaniały charakter, sposób w jaki opowiadasz swoje życie, wytrwałość i siła, jest niesamowita. Jakkolwiek to zabrzmi, cudnie ,że ta Twoja Tosia jest Twoja ,trafiła na taką mamę. To prawdziwy dar od Boga. Cudnie się czyta to jak opisujesz każdy dzień, że łzami, wzruszeniem, ale też innym spojrzeniem na własne życie. Ja niesamowicie doceniam to co dostałam od życia, wymodlone i wyczekane dzieci, dużo strachu,aby były zdrowe ,bo sama niestety choruje. Mam dwójkę i jednego aniołka. Ty jesteś taka inspiracją na hasło przewodnie: Nie narzekać;) musiałam Ci to napisać. Z innej beczki, ciekawa jestem czy złapali złodzieja, który Was okradł? Czy można oddać 1% podatku na Twoją Tosię? Jeśli tak, napisz. Z całą pewnością znajdę trochę osób, które z chęcią będą chciały wesprzeć Waszą rodzinę. Jak i oczywiscie sama to zrobię. Pozdrawiam gorąco.
 
reklama
@Itsaris
Będąc przypadkowo tu na wątku, zaciekawiona weszłam na Twój i Tosi. Ponieważ jest długi ,w połowie nie wytrzymałam i przeszłam na końcówkę,żeby sprawdzić czy nadal piszesz i jak się macie. Powiem Ci szczerze, nie znając Cię kompletnie, jestem pełna podziwu. Jesteś nie tyle wspaniałą matką, bo każda matka, która kocha swoje dziecko ,nią jest. Natomiast masz kobieto wspaniały charakter, sposób w jaki opowiadasz swoje życie, wytrwałość i siła, jest niesamowita. Jakkolwiek to zabrzmi, cudnie ,że ta Twoja Tosia jest Twoja ,trafiła na taką mamę. To prawdziwy dar od Boga. Cudnie się czyta to jak opisujesz każdy dzień, że łzami, wzruszeniem, ale też innym spojrzeniem na własne życie. Ja niesamowicie doceniam to co dostałam od życia, wymodlone i wyczekane dzieci, dużo strachu,aby były zdrowe ,bo sama niestety choruje. Mam dwójkę i jednego aniołka. Ty jesteś taka inspiracją na hasło przewodnie: Nie narzekać;) musiałam Ci to napisać. Z innej beczki, ciekawa jestem czy złapali złodzieja, który Was okradł? Czy można oddać 1% podatku na Twoją Tosię? Jeśli tak, napisz. Z całą pewnością znajdę trochę osób, które z chęcią będą chciały wesprzeć Waszą rodzinę. Jak i oczywiscie sama to zrobię. Pozdrawiam gorąco.
Cieszę się, że tak poruszyła cię historia Tosi. Mam jednak prośbę. To jest wątek Moniki, która przeżywa niesamowicie dramatyczne chwile. Uszanujemy to.
Tosia ma swój własny wciąż działający wątek. Tam możesz pisać do mamy Tosi. Odpowie ci na pewno.
 
Do góry