reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciężko chore dziecko - 31 tydzień - czekając na najgorsze :(

Mosia1989

Zaangażowana w BB
Dołączył(a)
11 Październik 2019
Postów
138
Miasto
Poznań
Witajcie. Długo się zastanawiałam czy napisać ale chyba muszę się wyżalić, tym bardziej że mam wrażenie że zrozumieć mnie mogą tylko matki będące w takiej samej sytuacji jak moja. Nie wiem od czego zacząć, może od tego że mam już zdrową córeczkę 1,5 roczną i jestem aktualnie w drugiej ciąży, w 31 tygodniu. Pierwsze dziecko rodziłam przez cesarskie cięcie w 41 tygodniu, Amelka była okazem zdrowia, ważyła 4700, nic dziwnego że kiedy dostałam zielone światło po roku postanowiliśmy spróbować jeszcze raz, udało się za drugim podejściem, byłam szczęśliwa, dziecko szybko rosło, zapowiadało się że będzie duże jak moja Amelka. W 20 tygodniu poszłam na takie lepsze usg, chciałam już poznać płeć dziecka, urządzić pokoik, nie pomyślałam że coś może być nie tak, przecież to sie zdarza tylko innym, i na tym badaniu dowiedziałam się że będzie upragniony chłopczyk. Siedziałam na fotelu i się cieszylam jak głupia, po chwili zauważyłam że mina lekarki była nietęga. Powiedziała mi że dziecko ma bardzo chore serce, że nie umie powiedzieć dokładnie boi nie jest kardiochirurgiem ale wada jest poważna, dodatkowo ma poszerzone komory mózgowe, płyn w brzuszku, jest mniejsze o 2 tygodnie. Byłam w szoku, myślalam że się pomyliła, przecież 2 tygodnie temu było wszystko ok, inna ginekolog nie widziała nic niedobrego. Siedziałam tam i się zupełnie wyłączyłam, pamiętam tylko strzępki rozmowy, wpisane na karcie "zespół wad" i skierowanie na amniopunkcje bo może jeszcze nie będzie za późno. Świat się zawalił, zadzwoniłam do partnera i do koleżanki, płakałam im w telefon. Póżniej się zaczeło, wizyty u innych ginekologów, diagnoza potwierdzona, amniopunkcja zrobiona na polnej, echo serca które wykazało najgorszą bo nieuleczalną wadę serca HLHS. Po każdym usg przeszukiwałam Internet w poszukiwaniu nowych informacji, co tylko pogarszało moj stan psychiczny, usunęłam Facebooka, messengera, nie chciałam tej litości, chciałam zostać sama. Dodatkowo moja koleżanka która ma rodzić miesiąc po mnie, zaczeła mi pisać że ona chyba żałuje że zaszła w ciąże bo będzie jej ciężko z dwójką dzieci, serio??? przecież jej synek będzie zdrowy a mój nie. Naprawdę zaczęłam doceniać słowa "najważniejsze aby było zdrowe". Amniopunkcja wyszła ok, kariotyp prawidłowy. Okazało się że będąc w ciąży zaraziłam sie cytomegalią, pierwszy raz w życiu, właśnie będąc w ciązy, około 6-8 tygodnia, najgorszy z możliwych przypadków kiedy wszystkie narządy się formułują. Pojechaliśmy z moim do Łodzi do profesora Grzesiaka, chcieliśmy dowiedzieć się o możliwość porodu w Łodzi, w końcu tam przeprowadzają z powodzeniem operacje na sercu i dzieci żyją nawet z HLHS a tam kolejny cios... "Państwa dziecko ma również wady OUN, nie widzę robaka móźdzku i tylko szczątkowe ciało modzelowate".... w tamtej chwili straciłam cały zapał i nadzieję, całą chęć walki, dodał po sekundzie że mamy dwa wyjścia, muszę urodzić ale po porodzie możemy albo uporczywie go leczyć, chociaż wątpi aby jakiś kardiochirurg podjął się operacji na sercu przy tych wadach, albo zapewnić mu opiekę paliatywną i dać odejść. Wtedy to był 26 tydzień, lekarze w Łodzi mówili że nie dożyje raczej porodu,ani 35 tygodnia, łożysko było pogrubione, dziecko miało wodogłowie, płyn w brzuszku, za mało wód płodowych, hipotrofię 3 tygodniową plus oczywiście wady OUN i HLHS. Podjeliśmy decyzję że nie chcemy aby cierpiał, że nie chcemy uporczywej terapii, że damy mu odejść w spokoju, zapewniając maksimum opieki paliatywnej, ale teraz cały czas bije się z myślami co robić, mały tak mocno się rusza, tak mocno kopie a mnie to tak boli że będę musiała go pochować, myślę że nie poradzę sobie z tym bólem,z tą stratą. Cały czas się waham, a może jednak zrobić tą operację na sercu, ale boję się, boje się że bez robaka móżdzku nie będzie chodził, mówił, że bedzie roślinką i że na co mu i nam również taki los. Czesto sie zastanawiam czy jestem egoistką, bo boje sie opieki nad takim dzieckiem,czuje że mogę nie dać rady, chociaż zawsze uważałam że jestem silną psychicznie osobą. Na chwilę obecną wód płodowych jest dobra ilość, łożysko też już nie jest pogrubione, obrzęk z brzuszka małego schodzi, ma to pewnie związek z tym że już przeszłam cytomegalie i mam w sobie dużo przeciwciał i mały również, ale wady OUN raczej pozostały plus HLHS.Jutro ginekolog,mam mętlik w głowie.... Przepraszam za ten chaos, cięzko mi pisać o tym.
Mosia
 
reklama
Rozwiązanie
Cześć dziewczyny. Czytam ten wątek i łzy mi lecą. Też właśnie się dowiedziałam że mam dodatnie igg i igm. Właśnie czekam na wynik awidności. Jestem dopiero w 7tc. Dzidzia się miarowo rozwija, ale i tak się boję. Niestety pozostaje tylko czekać 😐

Zrobiłam dwa wyniki na cmv tak by potwierdzić wynik. Pierwszy igm 4,3 igg 500. Drugi igm 3,85 i igg 491 - po tygodniu wynik się obniżył. No ale i tak to są wyniki dodatnie. W pierwszej ciąży nawet na to nie byłam badana. Nie wiem skąd się zaraziłam. Chyba od syna bo nie sądzę żeby to było świeże zakażenie ponieważ od marca w domu siedzę i pracuje zdalnie i nie nam częstego kontaktu z innymi. A wynik raczej wskazuje na świeże zakażenie. Zamiast się cieszyć to tylko się stresuję 😑

Ina80...
Ja nie musiałam podejmować decyzji o kontynuacji ciąży, bo o wadze Tosi dowiedzieliśmy się ok 24 Tc. W Polsce wtedy już nie można poddać się terminami. Nie myślę o tym co by było gdybym wiedziała wcześniej. Nie podjęłam w tym kierunku żadnej decyzji.
Jak pojawiła się Tosia na świecie, wróciliśmy z nią do domu, to też minęło trochę czasu zanim się ockneliśmy i ruszyliśmy do działania. Myślę, że każda mama robiłaby wszystko co najlepsze dla swojego dziecka. Przed nami były, i nadal są, wybory strasznie trudne. Decyzje, które musieliśmy podjąć, właściwie "na czuja", w oparciu o rozmowy z lekarzami - jednak najwięcej w oparciu o własne serca i przeczucia. Lekarze nam, tak jak i Tobie, nie mówili nic konkretnego. Nikt nie chce podejmować za nas decyzji i być w jakikolwiek sposób współodpowiedzialny.

Jednym z trudniejszych wyborów, był sposób porodu. Właściwie do ostatnich dni nie wiedziałam czy rodzic przez cc czy SN. Zdecydowałam się na sn. Było to bardziej obciążające dla dziecka, jednak wiedziałam, że cc nie przywróci zdrowia dla Tosi. A dla mnie daje szansę na kolejne ciąże.
 
reklama
@Mosia1989 ja rownież późno bo w 28 tyg dowiedzialam sie ze moj synek jest chory, śmiertelnie chory. Od razu hospicjum amniopunkcja, echo itd. Pierwsze co to szok, rozpacz, ból, pytania czemu ja! Wyrok na papierze zespół Edwardsa, zwężenie aorty itd. Dziecko z hipotrofia ok 3 tyg. To byla moja 4 ciaza. Trojka w domu czekajaca na brata. Dla nich jedynie sie Trzymalam jakos..... Powiedzialam ze maluszek jest chory, ze ma bardzo chore serce. Dalej ich nie wtajemniczalam. Po pierwszym szoku, dziekowalam Filipkowi za każdy dzien gdy dawał znac ze jest mu dobrze w brzuszku. Gdy sie ruszał cieszylam sie ze daje sobie rade. Lekarze mówili ze moze odejść w brzuszku, lub bedzie zyl minuty, godziny.... To bylo bardzo ciężkie zyc z taka świadomością. Jedyne co mnie trzymało przy zyciu to to ze te dzieci w ogóle nie powinny sie rodzic... ( wada latalna, duzo ciąż roni sie w pierwszym trymestrze lub maluszki odchodzą w czasie ciąży) a on zyl ruszał sie, kopal walczył po to żebym mogła po poznać, powiedzieć jak bardzo kocham i jestem dumna. Zebym mogła pożegnać.... Wiem jedno nie Zdecydowalam sie na prositin.... Nie chciałam przedłużać jego cierpienia czy sztucznie podtrzymywać funkcji życiowych bo wiem ze by tylko dluzej cierpial. Chwila powitania nastąpiła w 34\35 tyg. Mialam wielowodzie, to byla 4 cc bali sie ze blizna peknie. Maly urodził sie za płakał, dostal 5 punktow. Zyl godzine. To tak malo i az tyle patrząc na jego chore serduszko. Odszedł w moich ramionach. Moglam go miec jeszcze jakos czas..... Ten czas trwał dwie godziny. Byl cudowny, malutki ale, byl wojownikiem, walczył od samego poczatku. Dziekowalam mu za ta walkę i za to ze moglam go poznac, przytulic. Az w koncu pozegnac. To wszystko jest ciężkie. Ale. Kochana trzymaj sie... Po pierwszym szoku, rozmawiaj z brzuszkiem, dzieciaczki to czują. Ja codziennie wieczorem mowilam ze jest dzielny i ze bardzo go kocham. Przygotowalam sie na to co nieuniknione jak tylko moglam.... Ta świadomość ze mamy minuty... Dala do myślenia jak je wykorzystac. Maluszek został ochrzczony, zrobilam zdj. Poposilam pielęgniarkę zeby go ubrala w ciuszki które mialam przygotowane. Dobrze jest sie skontaktować z hospicjum, dają duże wsparcie, opiekę, pomoc psychologa. Pamiętaj to nie nasza wina ze dziecko jest chore... To one wybierają nas na rodzicow bo bez względu na to jaka to bedzie choroba, wada... To my te dzieci będziemy kochać. Cieszę sie z każdego kopniaka, zrób usg 3 d zeby miec pamiątkę, zrob zdj rosnącego brzuszka. Wiem ze to teraz wydaje sie trudne, ale tylko tak możemy zgromadzić jak najwięcej pamiątek, wspomnień.
Ps. Czasami myslalam ze gdybym wiedziala wczesniej to poddalabym sie terminacji.... Ale ta mysl byla chwilowa. Bo gdybym to zrobila nigdy nie Moglabym trzymać synka w ramionach.

Oliwka 11 przy zarażeniu wirusem cytomegalii, szczególnie właśnie w pierwszych tygodniach również jest dużo poronień a Gabryś jednak przeżył, co też lekarzy nieraz dziwi, także daje mi to do myślenia że jednak pewnie tak musi być żeby się urodził i żebym mogła się z nim chociaż pożegnać. Myślę że przy zespole Edwardsa nie wahałabym się i tak jak Ty nie chciałabym prostatinu, bo to faktycznie tylko przedłużanie życia. W moim przypadku nikt mi nie mówi że moje dziecko dożyje max 2,3 lat, z HLHS sa ludzie którzy mają po 20-30 lat, są również dzieci które umierają po np drugiej operacji z powodu powikłań. Gdyby było to tylko chore serduszko, jestem przekonana że walczylibyśmy ale te wady w mózgu, przez które nie wiadomo jak będzie z jego rozwojem umysłowym, ruchowym, i nikt mi nie powie, to jest dla mnie najgorsze 😪 napewno chcę rodzić naturalnie, ze względu na to że już miałam jedną cesarkę i mogą się tworzyć zrosty na bliźnie, i inne powikłania, cesarka to jednak operacja i różnie może być, mam nadzieję że będzie mi dane urodzić sn, Amelkę urodziłam przez cc na zimno dwa tygodnie po terminie ale to też dlatego że ważyła 4700, Gabryś będzie raczej maleństwem... Oliwka mam do Ciebie trudne pytanie, czy po porodzie kiedy mały umierał było widać ze cierpi, że się nie wiem dusi przy umieraniu ? Chciałabym być przy synku w takim momencie ale boję się że nie dam rady patrzeć jeśli będę widziała że np się dusi ;-(
 
Dziękuje za wasze odpowiedzi i wsparcie, czuje się troche lepiej mogąc w końcu o tym napisać i sie wyżalić :) jestem wierząca ale nigdy jakoś fanatycznie, przeważnie miałam wątpliwości, w tej sytuacji tym bardziej je mam, chociaż nic innego jak modlitwa i nadzieja mi nie pozostaje, nie zmienię już swojej sytuacji, muszę się z tym zmierzyć. Byłam dzisiaj u ginekologa i zobaczyłam piękny obraz mojego synka z profilu (załączam zdjęcie), naprawdę wzruszyłam się a jednocześnie zrobiło mi się strasznie żal, bo wygląda i zachowuje się jak normalne, zdrowe dziecko, jest bardzo ruchliwy, obrzęk z jego brzuszka zszedł, urósł również i waży 1400 a jeszcze 3 tygodnie temu było 800 gram. Oczywiście wada serca pozostała a w miejscu gdzie powinien być robaczek móżdżku jest pusta przestrzeń, ma również małą główkę, wymiarowo na 26 tydzień i w tej małej główce wodogłowie na 12mm, czyli na granicy dosłownie. Kolejna wizyta 20 stycznia i kolejna 10 lutego, później mamy w planach jednak poród w Łodzi, pomimo że jestem z Poznania, mamy nadzieję że jednak te wady mózgu nie będą poważne i zrobimy jednak tą operację na serduszku. Wszystko okaże się po porodzie. Pamiętam jednak jak lekarz w 20 tygodniu ciązy mówił mi że jest pogrubione łożysko, że jest duża niedokrwistość płodu, chciał dziecku przetaczać krew, mało wód płodowych, oczywiście mówił że nie przeżyje do kolejnej wizyty a tu proszę 31 tydzień i wszystko wygląda inaczej, nawet dzisiaj mój ginekolog mówił że on też jak przyszłam wtedy nie dawał dziecku większych szans a teraz wygląda to zupełnie inaczej. Mam bardzo silne przeczucie że to strasznie silny chłopiec i intuicja mi mówi ze nie bedzie źle ale może przekonuje sama siebie bo tak bardzo nie chce aby umarł :(
 
Módl się. Dasz radę. Tez swoje przeszłam, przepłakałam, ale na razie jest dobrze. Zobacz sobie litanie pompejańska, nie jest łatwo, ale dzięki modlitwie, przynajmniej mnie, było dużo łatwiej, czułam się silniejsza a przede wszystkim czułam, że nie jestem sama 😊
 
Kochana synek oprócz ZE mial tez zespół Dandy Walkera. Rokowania różne byly. Ale. Najbardziej ta zwężona aorta przekreśliła wszystko. Balam sie nie wiadomej, żaden lekarz nie dal wytycznych, jedynie dr Dangel z Agatowej powiedziala duzo, jak to wyglada naprawde, mowila jak dziecko jest obciążone i czym to grozi. Wlasnie ona powiedziała ze najlepsza bedzie dla małego opieka paliatywna. Co do momentu gdy malutki odszedł..... Nie bylo tego widac... Zasnął, spokojnie w moich ramionach! Byl spokojny, taki jakby spal. Byla ze mna lekarka która po o słuchaniu stwierdziła ze serduszko sie poddaje. Zapytała czy chce pozbyć synem, przychodziła sprawdzała czy ok ze mna! Nie naciskała na zabranie synka, cierpliwie czekała az sie pozegnam.caly czas na sali byla położna ( sala pooperacyjna) ... Ehhh ciężkie to wszystko bylo. Dostalam na sali operacjnej cos na uspokojenie, bylam spokojna ale. Nie otumaniona. Dopiero rano gdy mialam przejść na sale to wszystko we mnie pękło.

Oliwka 11 przy zarażeniu wirusem cytomegalii, szczególnie właśnie w pierwszych tygodniach również jest dużo poronień a Gabryś jednak przeżył, co też lekarzy nieraz dziwi, także daje mi to do myślenia że jednak pewnie tak musi być żeby się urodził i żebym mogła się z nim chociaż pożegnać. Myślę że przy zespole Edwardsa nie wahałabym się i tak jak Ty nie chciałabym prostatinu, bo to faktycznie tylko przedłużanie życia. W moim przypadku nikt mi nie mówi że moje dziecko dożyje max 2,3 lat, z HLHS sa ludzie którzy mają po 20-30 lat, są również dzieci które umierają po np drugiej operacji z powodu powikłań. Gdyby było to tylko chore serduszko, jestem przekonana że walczylibyśmy ale te wady w mózgu, przez które nie wiadomo jak będzie z jego rozwojem umysłowym, ruchowym, i nikt mi nie powie, to jest dla mnie najgorsze [emoji25] napewno chcę rodzić naturalnie, ze względu na to że już miałam jedną cesarkę i mogą się tworzyć zrosty na bliźnie, i inne powikłania, cesarka to jednak operacja i różnie może być, mam nadzieję że będzie mi dane urodzić sn, Amelkę urodziłam przez cc na zimno dwa tygodnie po terminie ale to też dlatego że ważyła 4700, Gabryś będzie raczej maleństwem... Oliwka mam do Ciebie trudne pytanie, czy po porodzie kiedy mały umierał było widać ze cierpi, że się nie wiem dusi przy umieraniu ? Chciałabym być przy synku w takim momencie ale boję się że nie dam rady patrzeć jeśli będę widziała że np się dusi ;-(
 
Pamietam kochana jak ty sie martwilas o swoje słoneczko( grupa na fb ZE) A teraz jest i walczy. Dzielna jestes bardzo! Buziaczki dla was dzielne dziewczyny.
Ja nie musiałam podejmować decyzji o kontynuacji ciąży, bo o wadze Tosi dowiedzieliśmy się ok 24 Tc. W Polsce wtedy już nie można poddać się terminami. Nie myślę o tym co by było gdybym wiedziała wcześniej. Nie podjęłam w tym kierunku żadnej decyzji.
Jak pojawiła się Tosia na świecie, wróciliśmy z nią do domu, to też minęło trochę czasu zanim się ockneliśmy i ruszyliśmy do działania. Myślę, że każda mama robiłaby wszystko co najlepsze dla swojego dziecka. Przed nami były, i nadal są, wybory strasznie trudne. Decyzje, które musieliśmy podjąć, właściwie "na czuja", w oparciu o rozmowy z lekarzami - jednak najwięcej w oparciu o własne serca i przeczucia. Lekarze nam, tak jak i Tobie, nie mówili nic konkretnego. Nikt nie chce podejmować za nas decyzji i być w jakikolwiek sposób współodpowiedzialny.

Jednym z trudniejszych wyborów, był sposób porodu. Właściwie do ostatnich dni nie wiedziałam czy rodzic przez cc czy SN. Zdecydowałam się na sn. Było to bardziej obciążające dla dziecka, jednak wiedziałam, że cc nie przywróci zdrowia dla Tosi. A dla mnie daje szansę na kolejne ciąże.
 
Kochana synek oprócz ZE mial tez zespół Dandy Walkera. Rokowania różne byly. Ale. Najbardziej ta zwężona aorta przekreśliła wszystko. Balam sie nie wiadomej, żaden lekarz nie dal wytycznych, jedynie dr Dangel z Agatowej powiedziala duzo, jak to wyglada naprawde, mowila jak dziecko jest obciążone i czym to grozi. Wlasnie ona powiedziała ze najlepsza bedzie dla małego opieka paliatywna. Co do momentu gdy malutki odszedł..... Nie bylo tego widac... Zasnął, spokojnie w moich ramionach! Byl spokojny, taki jakby spal. Byla ze mna lekarka która po o słuchaniu stwierdziła ze serduszko sie poddaje. Zapytała czy chce pozbyć synem, przychodziła sprawdzała czy ok ze mna! Nie naciskała na zabranie synka, cierpliwie czekała az sie pozegnam.caly czas na sali byla położna ( sala pooperacyjna) ... Ehhh ciężkie to wszystko bylo. Dostalam na sali operacjnej cos na uspokojenie, bylam spokojna ale. Nie otumaniona. Dopiero rano gdy mialam przejść na sale to wszystko we mnie pękło.

Oliwka11 u nas niby nie ma tego dandy walkera ale objawy jakby podobne, brak robaka mozdzu, czesciowe tylko cialo modzelowate, wodoglowie i jednoczesnie maloglowie. Słyszalam o dr Dangel, pare osob mi ja polecało ale jednak mam troche daleko do Warszawy, jestem z okolic Poznania. Co wam doktor Dangel mowila o tym zespole?? wiem ze moze byc on genetyczny ale czytalam rowniez ze moze wynikac z czynnikow srodowiskowych czyli od wirusow rowniez mi sie wydaje ze moze byc 🤔 Dobrze że synek nie cierpiał, mam nadzieję że u nas będzie tak samo, że spokojnie zaśnie, łatwiej będzie mi go pożegnać chociaż łatwe to napewno nie będzie :(:(
 
Napisalam dzisiaj pismo z prośbą o zaniechanie uporczywej terapii jeśli wady w mózgu się potwierdzą. Chcę aby nasz synek przyszedł na świat, chcę sie z nim pożegnać, ale nie chcę aby cierpiał, dlatego myślę że to będzie najlepsza decyzja. Tak brzmi pismo, co myślicie? Jestem bardzo ciekawa czy komisja przychyli się do naszej decyzji 🤔

"Oczekujemy narodzin dziecka z nieuleczalną wadą serca – zespołem niedorozwoju lewej komory serca (HLHS) oraz poważnymi wadami OUN. Szczegółowe informacje medyczne znajdują się w załączonej dokumentacji.
Istotę wady HLHS, jej kilkuetapowe leczenie, rokowanie, możliwe powikłania i szanse przeżycia dziecka zostały nam szczegółowo przedstawione przez kilku, znanych lekarzy specjalistów. Odbyliśmy między innymi rozmowę z dr.med. Bartłomiejem Mrozińskim, Profesor dr hab. n. med. M. Respondek – Liberską, dr.n. med. Pawłem Kopyrą jak również i z Panem doktorem osobiście. Lekarze informowali nas o złych rokowaniach dla płodu i noworodka, tym bardziej przy współistniejących wadach OUN (wentrikulomegalia, brak prawidłowego ciała modzelowatego, nieuwidoczniony robak móżdżku, torbiel tylnego dołu czaszki).
Nasza ciąża była planowana i oczekiwana. Czyniliśmy wszelkie starania, by w żaden sposób nie zaszkodzić poczętemu dziecku, bardzo zależy nam na jego dobrostanie. Wykonany mikromacierz wskazał na prawidłowy wynik, nie wykryto nieprawidłowości liczby chromosomów ani zmian genomowych o wielkości powyżej 300 kb. Prawdopodobnie za powstałe wady u płodu odpowiada wirus cytomegalii, który został potwierdzony przez badania laboratoryjne w 20 tygodniu ciąży a następnie w 25 tygodniu ciąży podczas kolejnych badań w Instytucie „Centrum Zdrowia Matki Polki”.
W przypadku urodzenia żywego noworodka prosimy o wykonanie obrazowych badań mózgu. Jeśli wady OUN zostaną potwierdzone zwracamy się z prośbą o zaniechanie leczenia naszego dziecka (nie wyrażamy wtedy zgody na resuscytacje dziecka oraz podawanie mu po porodzie prostaglandyny (Prostiunu). W przypadku niepotwierdzenia zmian OUN, a wystąpienia tylko wady pod postacią HLHS zgadzamy się na przeprowadzenie operacji. Prośbę swą argumentujemy chęcią uchronienia naszego syna przed cierpieniem i niską jakością życia (fizyczny ból, cierpienie, lęk, brak poczucia bezpieczeństwa, izolacja w szpitalu), związanymi z trudnym, długotrwałym leczeniem, obarczonym bardzo wysokim ryzykiem śmierci dziecka. Pragniemy uchronić go również przed uporczywą terapią, a zapewnić opiekę paliatywną, by mógł godnie, bez cierpienia, otoczony naszą miłością zakończyć życie.
Odbyliśmy konsultację z prawnikiem, który potwierdził, że zgodnie z obecnie obowiązującą w polskiej nauce prawa i orzecznictwie wykładnią przepisów Ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, Ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta oraz Kodeksu Etyki Lekarskiej, możliwe jest zaniechanie leczenia naszego dziecka, gdyż jako rodzice – kierując się wyłącznie dobrem naszego dziecka – wyrażamy sprzeciw na jego leczenie, które zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej i tak nie odwróciłoby procesu powolnego umierania naszego dziecka, a stanowiło jedynie przejaw stosowania wobec niego uporczywej terapii.
Stanowisko takie w odniesieniu do dzieci w stanie chorobowym zbliżonym do naszego zostało również zaaprobowane w 2011 r. przez Polskie Towarzystwo Pediatryczne i zawarte w Wytycznych dla lekarzy pt. „Zaniechanie i wycofanie się z uporczywego leczenia podtrzymującego życie u dzieci”. Analogiczne zasady postępowania z głęboko niepełnosprawnym noworodkiem prezentuje Zespół ds. Rekomendacji Etycznych w Perinatologii w dokumencie z 2011 r. pt. „Rekomendacje dotyczące postępowania z matką oraz noworodkiem na granicy możliwości przeżycia z uwzględnieniem aspektów etycznych”.
Jeżeli poród siłami natury nie będzie zagrażał życiu i zdrowiu matki, chcielibyśmy, aby dziecko przyszło na świat siłami natury, w zapewnieniu odpowiedniego znieczulenia, jeśli będzie taka możliwość.
Po porodzie chcielibyśmy mieć również możliwość przebywania z dzieckiem, korzystać z opieki paliatywnej oraz z prawa do pożegnania i pochówku naszego dziecka.
Zwracamy się o wyrozumiałość dla naszej wyjątkowo trudnej sytuacji oraz o uszanowanie naszej decyzji."
 
reklama
Napisalam dzisiaj pismo z prośbą o zaniechanie uporczywej terapii jeśli wady w mózgu się potwierdzą. Chcę aby nasz synek przyszedł na świat, chcę sie z nim pożegnać, ale nie chcę aby cierpiał, dlatego myślę że to będzie najlepsza decyzja. Tak brzmi pismo, co myślicie? Jestem bardzo ciekawa czy komisja przychyli się do naszej decyzji 🤔

"Oczekujemy narodzin dziecka z nieuleczalną wadą serca – zespołem niedorozwoju lewej komory serca (HLHS) oraz poważnymi wadami OUN. Szczegółowe informacje medyczne znajdują się w załączonej dokumentacji.
Istotę wady HLHS, jej kilkuetapowe leczenie, rokowanie, możliwe powikłania i szanse przeżycia dziecka zostały nam szczegółowo przedstawione przez kilku, znanych lekarzy specjalistów. Odbyliśmy między innymi rozmowę z dr.med. Bartłomiejem Mrozińskim, Profesor dr hab. n. med. M. Respondek – Liberską, dr.n. med. Pawłem Kopyrą jak również i z Panem doktorem osobiście. Lekarze informowali nas o złych rokowaniach dla płodu i noworodka, tym bardziej przy współistniejących wadach OUN (wentrikulomegalia, brak prawidłowego ciała modzelowatego, nieuwidoczniony robak móżdżku, torbiel tylnego dołu czaszki).
Nasza ciąża była planowana i oczekiwana. Czyniliśmy wszelkie starania, by w żaden sposób nie zaszkodzić poczętemu dziecku, bardzo zależy nam na jego dobrostanie. Wykonany mikromacierz wskazał na prawidłowy wynik, nie wykryto nieprawidłowości liczby chromosomów ani zmian genomowych o wielkości powyżej 300 kb. Prawdopodobnie za powstałe wady u płodu odpowiada wirus cytomegalii, który został potwierdzony przez badania laboratoryjne w 20 tygodniu ciąży a następnie w 25 tygodniu ciąży podczas kolejnych badań w Instytucie „Centrum Zdrowia Matki Polki”.
W przypadku urodzenia żywego noworodka prosimy o wykonanie obrazowych badań mózgu. Jeśli wady OUN zostaną potwierdzone zwracamy się z prośbą o zaniechanie leczenia naszego dziecka (nie wyrażamy wtedy zgody na resuscytacje dziecka oraz podawanie mu po porodzie prostaglandyny (Prostiunu). W przypadku niepotwierdzenia zmian OUN, a wystąpienia tylko wady pod postacią HLHS zgadzamy się na przeprowadzenie operacji. Prośbę swą argumentujemy chęcią uchronienia naszego syna przed cierpieniem i niską jakością życia (fizyczny ból, cierpienie, lęk, brak poczucia bezpieczeństwa, izolacja w szpitalu), związanymi z trudnym, długotrwałym leczeniem, obarczonym bardzo wysokim ryzykiem śmierci dziecka. Pragniemy uchronić go również przed uporczywą terapią, a zapewnić opiekę paliatywną, by mógł godnie, bez cierpienia, otoczony naszą miłością zakończyć życie.
Odbyliśmy konsultację z prawnikiem, który potwierdził, że zgodnie z obecnie obowiązującą w polskiej nauce prawa i orzecznictwie wykładnią przepisów Ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty, Ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta oraz Kodeksu Etyki Lekarskiej, możliwe jest zaniechanie leczenia naszego dziecka, gdyż jako rodzice – kierując się wyłącznie dobrem naszego dziecka – wyrażamy sprzeciw na jego leczenie, które zgodnie ze wskazaniami aktualnej wiedzy medycznej i tak nie odwróciłoby procesu powolnego umierania naszego dziecka, a stanowiło jedynie przejaw stosowania wobec niego uporczywej terapii.
Stanowisko takie w odniesieniu do dzieci w stanie chorobowym zbliżonym do naszego zostało również zaaprobowane w 2011 r. przez Polskie Towarzystwo Pediatryczne i zawarte w Wytycznych dla lekarzy pt. „Zaniechanie i wycofanie się z uporczywego leczenia podtrzymującego życie u dzieci”. Analogiczne zasady postępowania z głęboko niepełnosprawnym noworodkiem prezentuje Zespół ds. Rekomendacji Etycznych w Perinatologii w dokumencie z 2011 r. pt. „Rekomendacje dotyczące postępowania z matką oraz noworodkiem na granicy możliwości przeżycia z uwzględnieniem aspektów etycznych”.
Jeżeli poród siłami natury nie będzie zagrażał życiu i zdrowiu matki, chcielibyśmy, aby dziecko przyszło na świat siłami natury, w zapewnieniu odpowiedniego znieczulenia, jeśli będzie taka możliwość.
Po porodzie chcielibyśmy mieć również możliwość przebywania z dzieckiem, korzystać z opieki paliatywnej oraz z prawa do pożegnania i pochówku naszego dziecka.
Zwracamy się o wyrozumiałość dla naszej wyjątkowo trudnej sytuacji oraz o uszanowanie naszej decyzji."

A o jakiej komisji wspominasz na początku?
 
Do góry