Dziewczyny, u mnie rozpacz od środy. Pojechałam w środę wieczorem na wizytę do ginekologa. Wszystkie badania zrobiłam, czułam się dobrze pomijając lekki bol w dole brzucha. Położyłam się do usg. A on obrócił monitor w moją stronę i mowi- Niestety, ciąża obumarła. Potrzebowałam minuty aby to do mnie dotarło. Powiedział mi że najprawdopodobniej przyczyną była wada genetyczna, bo każdą inną możliwosć raczej wykluczył. Na 100% będę wiedziała do dwóch tygodni bo materiał trafił do badania. Wczoraj o 12:00 miałam zabieg wyłyżeczkowania macicy. Już jestem w domu. Dzieci wyjechały do babci, bo się kompletnie posypałam. Nie chciałam aby mnie widziały w takim stanie. Czuję się strasznie. Przez ostatni miesiąc zrobiłam co mogłam, aby poprawić swój stan psychiczny. Spędziłam godziny nad wpisami o nerwicy, książką, filmami. Chciałam jak najspokojniej przeżyć ciążę aż do porodu. Cieszyłam się. Planowałam. Brak mi słow. Nie mogę się pozbierać.