Witaj Bachuta!
Tak, ja juz po
synus sie urodzil 19 sierpnia o 10:28 przez cc. Niestety maluszek ma mala wage tak jak wspominalam - 2210 - i po godzinie mial problemy z oddychaniem i temperaturka. Co prawda juz po paru h oddychal sam i oddycha do tej pory tak jescze musi wygrzewac sie w inkubatorku i dochodzic do siebie. Przezyl szok - zostal nagle wyjety z brzuszka, to tez potrzebuje wiecej czasu na dojscie do siebie. A ja i moja nerwica, coz. Dala sie we znaki. Vo prawda dokad mnie nie wywiezli na porodowke to czulam sie super, dopiero tam zaczelam sie obawia tak na serio - uwierzcie, w zyciu sie tak nie trzeslam jak tam. Zalozyli cewnik no i wbili welflon - podali kroplowki, widzialam jak sie szykuja do zabiegu, mialam ochote stamtad uciec. W koncu przyszli po mnie. Weszlam na sale gdzie bylo ok 5 osob w zielonych kitlach i opaskami na ustach, znow wszedzie strzykawki, kroplowki myslalam ze oszaleje. Siedzialam tam i czekalam na uklocie w kregoslup bo tez nie wiedzialam co mnie czeka. W koncu anestezjolog podal mi cos na uspokojenie bo przestalam sie tak trzasc no i wbil sie w kregoslup (uwiezcie, to nie boli. Czuc jak zwykly zastrzyk w pupe
) no i sie polozylam, zrobilo mi sie cieplo w nogi i tak blogo (nie czulam tego cholernego cewnika). Bylam monitorowana pod katem serduszka, ciagle sie pytalam jak se sprawuje i o dziwo mialam dobre cisnienie i super puls. Lekarz wciaz stal kolo mnie i mnie uspokajal, rozmawial ze mna. W koncu mnie zaczeli szarpac (czuc ale nie boli) no i uslyszalam placz synka. Piekna chwila aczkolwiek przyznam sie szczerze - tam sa takie emocje i strachm ze niewiele pamietam
wszystko takie jakby przez mgle. Pozniej zszywanie (tu juz nerwy opadaly) no i sala wybudzeniowa gdzie mialam super polozna. Bol po cc nie ma co sie oszukiwac okropny, aczkolwiek trzeba sie przelamac i prosic o leki jakies. Oczywiscie wszystko idzie dozylnie wiec sie 10 razy zastanawialam bo sie balam ale bol byl silniejszy. Dzidzius niestety malutki i wygrzewa sie w inkubatorku ale i tak czyni duze postepy i jestem z niego dumna. Co do lękow dziewczyny, mialam ogromne, mam.z reszta nawet teraz gdy pisze ten post. Boje sie bo kreci sie w glowie, cisnienie wzroslo, serce troche przeskakuje, ciagle strzykawki, brak pokarmu po cc, swiadomosc ze dzidzius jest sam beze mnie,.rozklejam sie bardzo czesto i bardzo czesto sie boje ze umre, ze cos mi sie stanie bo tyle lekow dostalam ze szok, ale jakos dusze te mysli w sobie, staram sie tlumaczyc sobie ze jestem w szpitalu i co by sie nie dzialo, zawsze otrzymam pomoc.
To taki opis tego co sie dzialo i tego ze da sie przezyc. Mysle ze gdybym miala wyjscie to bym uciekla z tej porodowki, ale wiedzialam ze musze isc i urodzic. Nie bylo wyjscia. I moze to i dobrze, ze czasem cos jest silniejsze od naszych lękow - jakis przymus z wenatrz dzieki ktoremu mozemy przejsc cos w zyciu, hartowac siebie i udowadniac sobie, ze wcale nie jestesmy tacy slabi jak myslimy
Ciaza powoduje wiele stanow, ale dzidzius jest zawsze na pierwszym miejscu!!!