reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Ciąża, „upierdliwi sąsiedzi”

Do mnie przychodzili sąsiedzi że im moje dzieci tupią i nie mogą odpocząć po pracy 🙈 Za pierwszym razem byliśmy w takim szoku, że nas zatkało, ale za drugim to już mąż był mniej miły 🙈 Szybko się wyprowadzili (na szczęście wynajmowali).

Jak Twoim za głośno, to niech zamieszkają na wsi. Ja rozumiem skarżyć się na głośne imprezy po nocach, czy ogólnie zakłócanie ciszy w różnorodny sposób, ale nie można mieć pretensji o to że ktoś żyje 🙈

Jak ich teraz nie okiełznasz, to potem będzie ciężko, bo dzieci płaczą… Nawet dużo płaczą… Potem są histerie to już w ogóle kosmos 😂 Będą pukać codziennie 😂
 
reklama
Przebijam!!! U nas sąsiedzi mieli pretensje o (ich zdaniem) źle przeprowadzony remont mieszkania przez poprzednich właścicieli. Remont zrobiony ... Naście lat temu! Gdzie wszystko zrobiono zgodnie z przepisami (były dwie opcje, albo, albo). Oni chcieli żebyśmy mieli tak jak oni. Nie zgodziłam się na ogromne dla nas koszty, bo niby dlaczego? Nasłali na nas: nadzór budowlany, sanepid, straż pożarną i spółdzielnie mieszkaniową. Czekałam jeszcze na księdza z egzorcyzmami i opiekę społeczną. 🙄 Dorobiłam się nerwicy i nadciśnienia. Chamskie komentarze, słowne ataki. Ludzie przestali mówić nam dzień dobry. Ściszali głos na nasz widok. Kiedyś usłyszałam jak sąsiadka (którą notabene bił pijący mąż) wyzywa nas od .... patologii. 😳 Gdzie my nie pijemy, nie wrzeszczymy i nie bijemy. Ale też nie integrujemy się w brudnej obdartej bluzce, z piwskiem w ręku, dużym brzuchem na wierzchu na ławeczce pod blokiem. Jedna kobieta tak nastawiła innych sąsiadów przeciw nam, jaka to ona biedniutka i poszkodowana, że czułam się naprawdę zaszczuta. Ona mieszkała tam 20 lat, my kilka. Mąż w końcu zgodził się na zmiany, ale na koszt spółdzielni. My się wyprowadziliśmy na większe mieszkanie (z dziką radością w sercu), a nasze wynajęliśmy. To wyobraźcie sobie, że sąsiedzi najpierw ostrzegali lokatorkę przed nami, a potem uznali, że jednak ona jest patologia i trzeba na nią nasyłać policję. 😳Tak. Wszyscy to patologia, poza ideałami żyjącymi na koszt państwa, pijącymi i zaniedbującymi swoje dzieci. Brudne i głodne. Mąż w więzieniu, syn wyrok za rozprowadzanie narkotyków. A pracujący, uczciwy, uprzejmy człowiek to zło. Ludziskom nie dogodzisz. Czasami są tacy podli, że specjalnie długo żyją, bo nawet w piekle ich nie chcą.
Tu, gdzie teraz mieszkam, sąsiedzi są przemili. Bbaa ostrzegają nawet o remontach. Odpowiedzą dzień dobry, uśmiechną się, zagadają do dziecka. Inna kultura, to samo miasto. Tu jeden pan mieszkający pod nami, jak miał konieczność wiercenia, przyszedł zapytać czy może teraz, czy dziecko nie śpi? 😊 Coś fantastycznego. Wiadomo, dziecko czasem zapłacze. Czasem biegnie (więc tupie). Pies zaszczeka. Na szczęście mieszkam tu od 3 lat i nikomu to nie przeszkadza, nikt nie ma pretensji. W starym mieszkaniu był w większości blok socjalny. Mało mieszkań prywatnych. Generalnie mieszkania z urzędu miasta, ale ludzie tak roszczeniowi, bezczelni i chamscy, że szok. Nigdy czegoś takiego nie widziałam. Alkohol, wieczne burdy, krew na klatce schodowej, ploty starszych pań o każdym, od rana do wieczora. Podsłuchiwanie kto, co i u kogo? A to mąż skatował żonę. Inny pobił dziecko. Ech. Mam nadzieję, że nigdy tam nie wrócę. Że sytuacja życiowa mnie nie zmusi. Bo popadnę w depresję całkowicie. Boję się tam wracać.
 
Ostatnia edycja:
My niestety mamy podobna sutuacje.. Jak syn miał 1,5roku to przeprowadziliśmy się na własne m. Już podczas remontu wiedzieliśmy, że sasiad z dołu będzie raczej się czepiał..
Ale remont był zgłoszony, powiesiłam nawet kartkę na bramie, że będzie głośniej, bo remont, a jak się wprowadzimy to zapraszam na ciasto.. Po ok pół roku przybył do nas z pretensjami: tupiemy, młody biega, rzuca zabawkami, późno się kąpiemy, czymś w nocy stukamy, w łazience wszystko slychac, szuramy meblami, do tego pożalił się na remont, że za długo, za głośno i w ogóle źle.
W pokoju położyliśmy dywan, na wszystkie meble podkeilismy filc, chodziliśmy na 4h spacery, upominałam syna, że autami bawi się tylko ma dywanie..
Po jakimś czasie przyszedł znów, poprosił, żeby jedno z nas zeszłego do niego, ja zostałam u nas, miałam poprosić młodego żeby poskakał. Gosc się skarżył, że mu lampy się ruszają (nie ruszały sie, ale było slychac), że mu sufit zleci itp. Zamieniliśmy dywan na grubszy, ale dalej było źle. Nie mógł się zakupić, czegoś tam nie zaliczył
Proponowałam nawet, żebyśmy wymienili się nr telefonów, żeby dawał znać, kiedy potrzebuje bezwzględnej ciszy. Ale nie chciał.
Za ktoryms razem przyszedł mówiąc,że mamy się natychmiast uspokoić albo wezwie policję (młody był w przedszkolu od 9 do 11, a potem do ok 15 byliśmy na spacerze), gość do nas przyszedł ok 18). Nie wytrzymałam, powiedziałam,żeby ta policję wezwał. Policja dotarła po ok godzinie, zapytali "o co chodzi z konfliktem z sąsiadem", a nie ze jesteśmy za głośno. Generalnie spisali mnie z dowodu, powiedzieli, że nie jest za głośno i żebyśmy spróbowali się dogadac..
Kolejnego dnia ochlonelam i zapukałam do gościa, żebyśmy znaleźli wyjście z sytuacji, bo to nie sztuka wzywać policje - on do nas, bo za głośno, a my do niego, że nas nęka.. Gosc zaczął wywalać raz jeszcze ta sama litanię- o remoncie i ustawianu mebli, poprosilam, żebyśmy się skupili na tu i teraz. I dlaczego nie chce iść na kompromis i mówić nam, kiedy musimy być cicho. Odpowiedzial, że to jest jego dom i ma kiec ciszę zawsze, więc mu powiedziałam, że ja także mogę powiedzieć,że młody może się bawić zawsze, na co odrzekł, że będzie wzywał policję i zamknął drzwi. Na pewno próbuje zjednac sobie sąsiadów, jedna Pani obiecała mu nawet "w razie czego poświadczyć, że slychac rupanie", ja pytałam sąsiadów obok i na przeciwko, czy na prawdę jesteśmy aż tak głośni, ale orzekli, że nie sluchsc nas wcale.
Ostatnio zaczepila mnie sąsiadka z góry mówiąc, żebyśmy się nie dali, bo się sasiadowi w głowie poprzewracało, że jak będzie trzeba to oni poswiadcza, że cała góra jest za nami.
Na razie cisza, ale ja zadzwoniłam do dzielnicowego, żeby się pożalić, bo mamy też mlodsza córkę (na jej płacz się nie uskarża, o dziwo..), na razie ma pół roku, ale w końcu zacznie chodzić i biegać.. I że młody ma leki- zlikwidowaliśmy dzwonek do drzwi, bo młody kolajrzyl to tylko z tym Panem i raz nam się zmoczyl.. Do tego od przyjazdu policji już tak nie szaleje za radiowozami. Kiedyś usłyszałam, że "jest złym chłopcem, bo tupie", plakal przy tym.. o generalnie jest dość lekowy, a to nasiliło jego stany..
Dzielnicowy ma do nas wpaść i coś może wymyślimy..
Ja czekam na lepszy czas,żeby móc zamienić mieszkanie:(
Bardzo Ci współczuję..
 
My niestety mamy podobna sutuacje.. Jak syn miał 1,5roku to przeprowadziliśmy się na własne m. Już podczas remontu wiedzieliśmy, że sasiad z dołu będzie raczej się czepiał..
Ale remont był zgłoszony, powiesiłam nawet kartkę na bramie, że będzie głośniej, bo remont, a jak się wprowadzimy to zapraszam na ciasto.. Po ok pół roku przybył do nas z pretensjami: tupiemy, młody biega, rzuca zabawkami, późno się kąpiemy, czymś w nocy stukamy, w łazience wszystko slychac, szuramy meblami, do tego pożalił się na remont, że za długo, za głośno i w ogóle źle.
W pokoju położyliśmy dywan, na wszystkie meble podkeilismy filc, chodziliśmy na 4h spacery, upominałam syna, że autami bawi się tylko ma dywanie..
Po jakimś czasie przyszedł znów, poprosił, żeby jedno z nas zeszłego do niego, ja zostałam u nas, miałam poprosić młodego żeby poskakał. Gosc się skarżył, że mu lampy się ruszają (nie ruszały sie, ale było slychac), że mu sufit zleci itp. Zamieniliśmy dywan na grubszy, ale dalej było źle. Nie mógł się zakupić, czegoś tam nie zaliczył
Proponowałam nawet, żebyśmy wymienili się nr telefonów, żeby dawał znać, kiedy potrzebuje bezwzględnej ciszy. Ale nie chciał.
Za ktoryms razem przyszedł mówiąc,że mamy się natychmiast uspokoić albo wezwie policję (młody był w przedszkolu od 9 do 11, a potem do ok 15 byliśmy na spacerze), gość do nas przyszedł ok 18). Nie wytrzymałam, powiedziałam,żeby ta policję wezwał. Policja dotarła po ok godzinie, zapytali "o co chodzi z konfliktem z sąsiadem", a nie ze jesteśmy za głośno. Generalnie spisali mnie z dowodu, powiedzieli, że nie jest za głośno i żebyśmy spróbowali się dogadac..
Kolejnego dnia ochlonelam i zapukałam do gościa, żebyśmy znaleźli wyjście z sytuacji, bo to nie sztuka wzywać policje - on do nas, bo za głośno, a my do niego, że nas nęka.. Gosc zaczął wywalać raz jeszcze ta sama litanię- o remoncie i ustawianu mebli, poprosilam, żebyśmy się skupili na tu i teraz. I dlaczego nie chce iść na kompromis i mówić nam, kiedy musimy być cicho. Odpowiedzial, że to jest jego dom i ma kiec ciszę zawsze, więc mu powiedziałam, że ja także mogę powiedzieć,że młody może się bawić zawsze, na co odrzekł, że będzie wzywał policję i zamknął drzwi. Na pewno próbuje zjednac sobie sąsiadów, jedna Pani obiecała mu nawet "w razie czego poświadczyć, że slychac rupanie", ja pytałam sąsiadów obok i na przeciwko, czy na prawdę jesteśmy aż tak głośni, ale orzekli, że nie sluchsc nas wcale.
Ostatnio zaczepila mnie sąsiadka z góry mówiąc, żebyśmy się nie dali, bo się sasiadowi w głowie poprzewracało, że jak będzie trzeba to oni poswiadcza, że cała góra jest za nami.
Na razie cisza, ale ja zadzwoniłam do dzielnicowego, żeby się pożalić, bo mamy też mlodsza córkę (na jej płacz się nie uskarża, o dziwo..), na razie ma pół roku, ale w końcu zacznie chodzić i biegać.. I że młody ma leki- zlikwidowaliśmy dzwonek do drzwi, bo młody kolajrzyl to tylko z tym Panem i raz nam się zmoczyl.. Do tego od przyjazdu policji już tak nie szaleje za radiowozami. Kiedyś usłyszałam, że "jest złym chłopcem, bo tupie", plakal przy tym.. o generalnie jest dość lekowy, a to nasiliło jego stany..
Dzielnicowy ma do nas wpaść i coś może wymyślimy..
Ja czekam na lepszy czas,żeby móc zamienić mieszkanie:(
Bardzo Ci współczuję..
Na wsi nie jest lepiej. Panu będzie przeszkadzał kogut, traktory, psy na każdym podwórku szczekające i nakręcajace się. Jak pan chce mieć cicho to tylko dom na odludziu, ale i wszystkie ptaki z okolicy powinien odstrzelić. 🙄
 
Na wsi nie jest lepiej. Panu będzie przeszkadzał kogut, traktory, psy na każdym podwórku szczekające i nakręcajace się. Jak pan chce mieć cicho to tylko dom na odludziu, ale i wszystkie ptaki z okolicy powinien odstrzelić. 🙄
Dzielnicowy powiedział, że zna tylko jedno takie miejsce, gdzie by gościowi pasowało, bo nie było za glosno- na cmentarzu..:/
 
reklama
Heh, to ja z moimi sąsiadami już nie mogę się doczekać, aż im łóżeczko z wrzeszczącym dzieckiem postawię przy ścianie :D mają 4 pokoje, z nami graniczą ścianą w jednym i ile już ich prosiłam, żeby głośne nocne rozmowy przenieśli do innego pokoju, bo my tam mamy sypialnię, której przenieść nie damy rady. A oni tak nie mają sypialni tylko salon. Dopóki sam telewizor leciał to było do przeżycia, chociaż poważnie, momentami słyszę ich głośniej niz męża pokój dalej w naszym mieszkaniu, ale jak się zaczęły rozmowy telefoniczne do 2 w nocy i od 5 rano, to nie wytrzymałam. Wielokrotnie prosiłam, za każdym razem słyszę, że "oni coś z tym zrobią" i co? Nic. Każdy może w mieszkaniu robić co chce, ale szanujmy innych. Ja telewizor po 22 ściszam, żeby nikomu za ścianą nie przeszkadzać. No i oczywiście kręcą aferę, że ich nękam i oni żyć nie mogą :D policję na nich nasyła sąsiadka z dołu, a oni myślą, że to ja... więc z wielką radością będę mieć w sypialni noworodka.
 
Do góry