My niestety mamy podobna sutuacje.. Jak syn miał 1,5roku to przeprowadziliśmy się na własne m. Już podczas remontu wiedzieliśmy, że sasiad z dołu będzie raczej się czepiał..
Ale remont był zgłoszony, powiesiłam nawet kartkę na bramie, że będzie głośniej, bo remont, a jak się wprowadzimy to zapraszam na ciasto.. Po ok pół roku przybył do nas z pretensjami: tupiemy, młody biega, rzuca zabawkami, późno się kąpiemy, czymś w nocy stukamy, w łazience wszystko slychac, szuramy meblami, do tego pożalił się na remont, że za długo, za głośno i w ogóle źle.
W pokoju położyliśmy dywan, na wszystkie meble podkeilismy filc, chodziliśmy na 4h spacery, upominałam syna, że autami bawi się tylko ma dywanie..
Po jakimś czasie przyszedł znów, poprosił, żeby jedno z nas zeszłego do niego, ja zostałam u nas, miałam poprosić młodego żeby poskakał. Gosc się skarżył, że mu lampy się ruszają (nie ruszały sie, ale było slychac), że mu sufit zleci itp. Zamieniliśmy dywan na grubszy, ale dalej było źle. Nie mógł się zakupić, czegoś tam nie zaliczył
Proponowałam nawet, żebyśmy wymienili się nr telefonów, żeby dawał znać, kiedy potrzebuje bezwzględnej ciszy. Ale nie chciał.
Za ktoryms razem przyszedł mówiąc,że mamy się natychmiast uspokoić albo wezwie policję (młody był w przedszkolu od 9 do 11, a potem do ok 15 byliśmy na spacerze), gość do nas przyszedł ok 18). Nie wytrzymałam, powiedziałam,żeby ta policję wezwał. Policja dotarła po ok godzinie, zapytali "o co chodzi z konfliktem z sąsiadem", a nie ze jesteśmy za głośno. Generalnie spisali mnie z dowodu, powiedzieli, że nie jest za głośno i żebyśmy spróbowali się dogadac..
Kolejnego dnia ochlonelam i zapukałam do gościa, żebyśmy znaleźli wyjście z sytuacji, bo to nie sztuka wzywać policje - on do nas, bo za głośno, a my do niego, że nas nęka.. Gosc zaczął wywalać raz jeszcze ta sama litanię- o remoncie i ustawianu mebli, poprosilam, żebyśmy się skupili na tu i teraz. I dlaczego nie chce iść na kompromis i mówić nam, kiedy musimy być cicho. Odpowiedzial, że to jest jego dom i ma kiec ciszę zawsze, więc mu powiedziałam, że ja także mogę powiedzieć,że młody może się bawić zawsze, na co odrzekł, że będzie wzywał policję i zamknął drzwi. Na pewno próbuje zjednac sobie sąsiadów, jedna Pani obiecała mu nawet "w razie czego poświadczyć, że slychac rupanie", ja pytałam sąsiadów obok i na przeciwko, czy na prawdę jesteśmy aż tak głośni, ale orzekli, że nie sluchsc nas wcale.
Ostatnio zaczepila mnie sąsiadka z góry mówiąc, żebyśmy się nie dali, bo się sasiadowi w głowie poprzewracało, że jak będzie trzeba to oni poswiadcza, że cała góra jest za nami.
Na razie cisza, ale ja zadzwoniłam do dzielnicowego, żeby się pożalić, bo mamy też mlodsza córkę (na jej płacz się nie uskarża, o dziwo..), na razie ma pół roku, ale w końcu zacznie chodzić i biegać.. I że młody ma leki- zlikwidowaliśmy dzwonek do drzwi, bo młody kolajrzyl to tylko z tym Panem i raz nam się zmoczyl.. Do tego od przyjazdu policji już tak nie szaleje za radiowozami. Kiedyś usłyszałam, że "jest złym chłopcem, bo tupie", plakal przy tym.. o generalnie jest dość lekowy, a to nasiliło jego stany..
Dzielnicowy ma do nas wpaść i coś może wymyślimy..
Ja czekam na lepszy czas,żeby móc zamienić mieszkanie
Bardzo Ci współczuję..