Ja również mam, potocznie zwane "kołatania serca", które w rzeczywistości zostały u mnie zdiagnozowane jako
częstoskurcz nadkomorowy węzłowy.
Kołatania miewałam również przed ciążą (już od około 10 lat), raz się nasilały, raz ustępowały na dłuższy czas, niestety przy ciąży się nasiliły. Kołatania zaczynają się samoistnie, trawią od 2 sekund nawet do 45 minut (przy tych dłuższych zawsze zmierzam na pogotowie), po czym zamoistnie przechodzą. MOŻNA SOBIE Z TYM RADZIĆ: zadziałać może zwykła zmiana pozycji ciała, jeżeli masz kołatanie stojąc, to połż się, to może pomóc; polecam również przeprowadzenie PRÓBY VALSALVY - nabieranie i przytrzymywanie powietrza (coś jakbyś chciała zrobić kupę
).
Jeszcze przed ciążą zaproponowano mi dokonanie ABLACJI NA SERCU, jednakże nie poszłam na ten zabieg (wówczas jeszcze nie planowaliśmy dziecka), a gdy już zaszłam w ciążę kołatania niestety się nasiliły... W pierwszym trymestrze dokonanie ablacji wiąże się z bardzo dużym ryzykiem, dlatego z kardiolog poradził, aby się wstrzymać. Obecnie jestem w trzecim trymestrze i kołatania zdarzają się (były też przyczyną L4 :/), jednak zabiegowi ablacji w ciąży poddam się dopiero wtedy, kiedy będę w podbramkowej sytuacji. Po ciąży ablacji poddam się na 100%.
Ważne byś miała świetnego kardiologa. Ja jestem pod opieką najlepszej kardiolożki w Zielonej Górze (polecam poradnię PULS), do której mogę dzwonić o każdej porze dnia i nocy - od kiedy mam jej nr prywatny w swoim telefonie, jestem dużo spokojniejsza.
W związku z częstoskurczem i jego nasileniem skacze mi również ciśnienie krwi, dlatego kardiolog przypisał mi Dopegyt, który mam brać doraźnie - lek nie zagraża ciąży.
Życzę zdrówka, powodzenia i jeżeli tylko będziecie miały możliwość, to spytajcie swojego kardiologa o zabieg ablacji.