Jestem 3 tygodnie po drugim cc. Mieszkam w małej miejscowości w której lekarze boją się każdej "nietypowej" ciąży. Gdy wykryto u mnie cukrzycę ciążową i wystąpiła konieczność brania insuliny zostałam poinformowana, że u siebie na pewno nie urodzę. Jeździłam na wizyty do Szczecina, oddalonego o 150km i tam też urodziłam synka.
Dostałam skierowanie do szpitala na 1 marca (planowany termin porodu 11.03.). Dr prowadząca mnie w Szczecinie powiedziała, że decyzja o sposobie zakończenia ciąże zapadnie już na miejscu, jednak mam prawo do cc.
Oczywiście nie mogło być za łatwo więc dzień przed wyjazdem do Szczecina zaczęłam się dziwnie czuć. Nie skurcze, ale takie jakieś dziwne parcie w brzuchu i zaczęło mi się robić bardziej "mokro". Stwierdziłam, że zajadę do siebie do szpitala niech mi zrobią ktg i jak będzie trzeba pojadę do Szczecina wcześniej ,żeby nie gnać ze skurczami bo to jednak kawał drogi. W szpitalu zostałam potraktowana okropnie. Na ktg wyszły lekkie skurcze więc miałam już pewność że muszę jechać do Szczecina. Lekarka była potwornie nieuprzejma i powiedziała ,że na miejscu i tak nie urodzę (jakbym wg chciała). Tak mi podniosła ciśnienie że w Szczecinie byli przekonani że mam nie leczone nadciśnienie.
Na szczęście wszystko okazało się fałszywym alarmem i ja spokojnie dojechałam. Namawiali mnie na poród naturalny kilka razy, jednak ja uparłam się na cc i nikt specjalnie nie naciskał. Słyszałam, że to mój wybór. Dziś cieszę się niesamowicie że tak się skończyło, bo synek był trzy razy owinięty pępowiną wokół szyi i mogło się skończyć tragedią.
Dostałam skierowanie do szpitala na 1 marca (planowany termin porodu 11.03.). Dr prowadząca mnie w Szczecinie powiedziała, że decyzja o sposobie zakończenia ciąże zapadnie już na miejscu, jednak mam prawo do cc.
Oczywiście nie mogło być za łatwo więc dzień przed wyjazdem do Szczecina zaczęłam się dziwnie czuć. Nie skurcze, ale takie jakieś dziwne parcie w brzuchu i zaczęło mi się robić bardziej "mokro". Stwierdziłam, że zajadę do siebie do szpitala niech mi zrobią ktg i jak będzie trzeba pojadę do Szczecina wcześniej ,żeby nie gnać ze skurczami bo to jednak kawał drogi. W szpitalu zostałam potraktowana okropnie. Na ktg wyszły lekkie skurcze więc miałam już pewność że muszę jechać do Szczecina. Lekarka była potwornie nieuprzejma i powiedziała ,że na miejscu i tak nie urodzę (jakbym wg chciała). Tak mi podniosła ciśnienie że w Szczecinie byli przekonani że mam nie leczone nadciśnienie.
Na szczęście wszystko okazało się fałszywym alarmem i ja spokojnie dojechałam. Namawiali mnie na poród naturalny kilka razy, jednak ja uparłam się na cc i nikt specjalnie nie naciskał. Słyszałam, że to mój wybór. Dziś cieszę się niesamowicie że tak się skończyło, bo synek był trzy razy owinięty pępowiną wokół szyi i mogło się skończyć tragedią.