To jest różnie. Są babki, które są zadowolone, ale i takie, które mają doświadczenia podobne do moich. Zależy pewnie na kogo się akurat trafi i w jakim momencie. Kiedy ja rodziłam, a było to 17 stycznia był akurat straszny młyn, bo było bardzo dużo porodów, może to też przez to. Ale moim zdaniem to nie jest usprawiedliwienie, żeby komuś mówić np, że jest głupi albo traktować go jak śmiecia. Ja się tam czułam dosłownie jak więźniarka, a nie jak pacjentka i znajome, które rodziły w tym samym okresie mają podobne odczucia. Na tym forum również pojawiły się takie opinie. Najgorsze są pielęgniarki od dzieci. Nie wiem po co ktoś wybiera taki zawód, a później ma wszystko gdzieś. Do tego zamiast jakoś wszystko zorganizować, co godzinę coś - o 5 rano wciskają ci termometr pod pachę, za godzinę krew pobierają, potem niby ma być obchód, ale czekasz a go nie widać. Ale jak zaśniesz albo wyjdziesz to cię okrzyczą, że nie mają czasu, a ciebie nie ma. I na wszystko trzeba być przygotowanym, chociaż wszystko dzieje się bez planu i nic się nie można dowiedzieć. Wizyta ginekologiczna razem z pediatryczną i studentami, więc nagle włazi 30 osób naraz do ciebie i dziecka, potem znikają tak szybko jak weszli i nawet nic nie mówią, czy wszystko w porządku. A jak chcesz coś się dowiedzieć, odsyłają cię do lekarza prowadzącego, który jest nieuchwytny. Sympatyczna i cierpliwa jest tylko pani od laktacji i najwięcej to pomagała nam ona, nie tylko w kwestii karmienia.
Jeszcze jedna anegdota: dziecko koleżanki z sali zaczęło w nocy strasznie ulewać wodami płodowymi. Dziewczyna wpadła w panikę, więc poszłam po pielęgniarkę. Zjawiła się jakaś bardzo niezadolona, że jej kawa ostygnie z tekstem: "To pani nie nie wie, że dzieci ulewają wodami płodowymi? Co, o ciuszkach to pani miała czas czytać w internecie, a o tym to nie?"
A jak zapytałam jak dziecku założyć pampersa, żeby nie podrażniać kikuta pępowiny, to usłyszałam, że każdy wlasnym tyłkiem potrafi się zająć, więc przewijać dziecko też i chyba sobie nie myślę, że ona to za mnie zrobi. A ja tylko zapytałam...
Albo, że te młode matki to mają nasrane, bo dzieci są przegrzane. A po prostu w szpitalu jest tak okropnie gorąco, że jak cienko by dziecka nie ubrać i tak jest spocone. Poza tym przy tym komentarzu to synek mi się akurat obsikał na plecy jak to chłopak, a nie spocił, no ale przecież ja jestem tylko głupią młodą matką.
Najlepszą opinię w okolicy ma chyba szpital w Szubinie. Może tam warto by się udać?