Zgadzam się z Wami, że karmienie piersią to swojego rodzaju areszt. Sporo czasu pochłania, musisz byc na zawołanie dziecka co 3 godziny czase częściej, w nocy też takie cycusiowe dzieci wytrzymuja krócej (chociaż moja odpukac nocki przesypia rewelacyjnie, cycka ciągnie we śnie). Ale ja jestem takiego zdania jak JJ, dojrzałe macierzyństwo, to umiejętnośc zrezygnowania z pewnych wygód jeśli wymaga tego dobro dziecka. Ja przy mojej trójce starszaków byłam zbyt mało dojrzała, żeby pokonac trudy karmienia w początkowej fazie, więc karmienie kończyłam zazwyczaj około 1,5 miesiąca. Starajac sie o Oliwkę wiedziałam, że tym razem dam radę dłużej, i chocby nie wiem co, przetrzymam ten cięzki okres. A, choc są mamy, którym karmienie przychodzi bez trudu, to ze mną akurat tak nie jest, muszę cały czas walczyc, bo pokarmu mam na styk, jak mi zaczął pokarm zanikac, to polecialam biegiem do poradni laktacyjnej. Myślę, ze najgorszy czas mam za sobą, bo przestałam sie tak bardzo denerwowac, czy dam radę. Dobra, koniec rozważań o karmieniu, pewnie juz Was zanudzam
W sobotę mieliśmy chrzciny małej. Imprezę robilismy w hetelu Millenium, super sie wszystko udało, a lokal mogę każdemu polecic, mieli wszystko elegancko dopracowane, jedzenie super, super podane. Nie mam absolutnie do nich zadnych uwag, byli bardzo elastyczni, specjalne menu mialy wegetarianki (moja mama i moja córka), i dla mnie podano ciasto bez mleka (wszyscy mieli sernik na ciepło).