- Dołączył(a)
- 28 Listopad 2010
- Postów
- 14
Chciałabym podzielić się z Wami moją relacją z partnerem...
Jesteśmy w związku 6 rok. Byłam z nim szczęśliwa jednak wiedziałam, że mnie okłamuje i zdarzyła się zdrada. Każdy powtarzał mi, że tkwię w chorym związku, ale byliśmy bardzo młodymi osobami, zawsze jakoś mnie udobruchał, pokazywał, że mu jednak zależy na mnie i pokazywał, że w jakimś stopniu jestem ważna w jego życiu. Jednak z czasem zaczęły mi przeszkadzać jego wybryki, parę razy próbowałam z nim zerwać, ale zaraz się litowałam, po prostu przyzwyczaiłam się do jego obecności. Obecnie ja mam 21 lat, a on 23. Kiedy postanowiłam, że to już koniec okazało się, że jestem w ciąży. Myślałam, że to go zmieni, ale wtedy zaczął się prawdziwy koszmar. Wyjechał za granicę zarobić jak twierdził dla dziecka, codziennie dzwonił. Jednak kiedy wrócił nawet do mnie nie przyjechał, nie pokazał się przez parę tygodni, jak się okazało bawił się z kolegami. Przed świętami zadeklarował, że przemyślał wszystko i się zmieni. Dałam mu szanse, ale wygląda to tak, że przyjeżdża tylko w weekend chociaż nic nie robi i nie pracuje, potrafi się parę godzin nie odzywać, nie dzwonić. Oczywiście mu mówię co mi przeszkadza co chciałabym żeby jeszcze zmienił jednak nic do niego nie dociera, mówi żebym przestała wymyślać sobie a nawet mnie wyzywa, kiedy płacze już z bezsilności każe mi się leczyć, bo jestem chora. Po prostu pokazuje, że go to nie obchodzi, nie interesuje go to i nie zależy mu na nas. Jednak przy rodzicach o rodzeństwie jest jak anioł, Agniesiu co potrzebujesz itp.
Nie wiem już co dalej mam z tym wszystkim robić, jak ułożyć sobie to życie. Od jego powrotu ciągle płacze, jem bardzo mało, nie śpię w nocy, wiem że szkodzę tym maleństwu, ale nie mam po prostu siły. Zdarzyło mi się, że wyszłam z domu i nawet nie myślałam gdzie idę jak się ocknęłam byłam prawie 10km od domu. Najbardziej boję się jednak, że przez stres podczas porodu dopadnie mnie depresja poporodowa, że odtrącę maleństwo przez to wszystko. Już teraz myślę czasami, że zniszczyło mi życie i nie chcę go już nosić pod sercem jednak mi przechodzi tłumacze sobie, że to nie jego wina tylko moja bo nie słuchałam znajomych i się litowałam. :-(
Jesteśmy w związku 6 rok. Byłam z nim szczęśliwa jednak wiedziałam, że mnie okłamuje i zdarzyła się zdrada. Każdy powtarzał mi, że tkwię w chorym związku, ale byliśmy bardzo młodymi osobami, zawsze jakoś mnie udobruchał, pokazywał, że mu jednak zależy na mnie i pokazywał, że w jakimś stopniu jestem ważna w jego życiu. Jednak z czasem zaczęły mi przeszkadzać jego wybryki, parę razy próbowałam z nim zerwać, ale zaraz się litowałam, po prostu przyzwyczaiłam się do jego obecności. Obecnie ja mam 21 lat, a on 23. Kiedy postanowiłam, że to już koniec okazało się, że jestem w ciąży. Myślałam, że to go zmieni, ale wtedy zaczął się prawdziwy koszmar. Wyjechał za granicę zarobić jak twierdził dla dziecka, codziennie dzwonił. Jednak kiedy wrócił nawet do mnie nie przyjechał, nie pokazał się przez parę tygodni, jak się okazało bawił się z kolegami. Przed świętami zadeklarował, że przemyślał wszystko i się zmieni. Dałam mu szanse, ale wygląda to tak, że przyjeżdża tylko w weekend chociaż nic nie robi i nie pracuje, potrafi się parę godzin nie odzywać, nie dzwonić. Oczywiście mu mówię co mi przeszkadza co chciałabym żeby jeszcze zmienił jednak nic do niego nie dociera, mówi żebym przestała wymyślać sobie a nawet mnie wyzywa, kiedy płacze już z bezsilności każe mi się leczyć, bo jestem chora. Po prostu pokazuje, że go to nie obchodzi, nie interesuje go to i nie zależy mu na nas. Jednak przy rodzicach o rodzeństwie jest jak anioł, Agniesiu co potrzebujesz itp.
Nie wiem już co dalej mam z tym wszystkim robić, jak ułożyć sobie to życie. Od jego powrotu ciągle płacze, jem bardzo mało, nie śpię w nocy, wiem że szkodzę tym maleństwu, ale nie mam po prostu siły. Zdarzyło mi się, że wyszłam z domu i nawet nie myślałam gdzie idę jak się ocknęłam byłam prawie 10km od domu. Najbardziej boję się jednak, że przez stres podczas porodu dopadnie mnie depresja poporodowa, że odtrącę maleństwo przez to wszystko. Już teraz myślę czasami, że zniszczyło mi życie i nie chcę go już nosić pod sercem jednak mi przechodzi tłumacze sobie, że to nie jego wina tylko moja bo nie słuchałam znajomych i się litowałam. :-(