Ja się zaczynam denerwować powoli. Muszę się „wygadać” bo się uduszę… drażnią mnie „dobre” rady niektórych osób - że mam mleko za tłuste, że pierwsze krople powinnam wyciskać do zlewu albo w pieluchę, że na pewno małego brzuch boli, bo płacze jak kupę robi, że jedząc na 100% łyka powietrze i ma kolki… najpierw była gadka, że nie mam pokarmu, teraz gadka, że pokarm niedobry… że jak płacze przy zmianie pieluchy to mu włączyć szum suszarki, że płakał przy kąpieli, bo na pewno w zimnej wodzie go kąpaliśmy… ja już powoli tracę cierpliwość do tej gadki. Staram się przytakiwać a i tak robić swoje, bo położna mówi, że maluch dobrze wygląda, odnośnie przybierania nic nie mówiła a ważymy dziś 3560
Boję się, że w pewnym momencie wybuchnę. Połóg jest dla mnie ciężki. Odezwała się kontuzja kości ogonowej, jestem obolała, zmęczona i to gadanie tylko powoduje we mnie frustracje. Nie chcę kłócić się z pewnymi osobami, ale mam obawy, że po prostu nie wytrzymam…