Cóż, nie mam pojęcia, jak ich zmusić, żeby zaczęli traktować to poważniej. Stwierdziłam, że zrobię tak: po wyjściu ze szpitala zapytam lekarza, kiedy przyjść do kontroli, na za tydzień mam na wszelki wypadek zarezerwowaną wizytę u innego lekarza, więc jeśli ta kontrola się będzie opóźniać to pójdę do tamtego, a jakby mi mój kazał przyjść za tydzień to tamtą odwołam. Biorę też luteinę, mam ją od samiusienskiego początku ciąży i ciągle nie odstawiamy, magnez brałam w sumie w domu. Mój lekarz mi powiedział po drugim pomiarze, że jeśli jeszcze raz kiedykolwiek pomiar wyjdzie za krótki to założymy pessar (ok 2,5 jak sądzę). Jedyny stres mam taki, żeby nie przegapić tego momentu. A stąd to już chcę wyjść, szpital działa na mnie naprawdę fatalnie. Jestem wdzięczna, że mnie leczą, ale tu są panie przy końcu ciąży i moja ciąża to tu trochę nie ciąża i mój przypadek to tu trochę nie przypadek, tak się trochę czuję, jakbym tu była niepotrzebnie. Niestety mojej bakterii się nie da wyleczyć poza szpitalem, a żeby założyć ewentualny pessar też musi być wyleczona. Tryb życia mam tu, jak się można domyślić, totalnie oszczędnościowy, więc pobyt mi raczej na szyjkę nie zaszkodzi, w domu na wszelki wypadek też posiedzę spokojnie.