U mnie powiem szczerze ze tez czasem szkole zawalają jak męża nie ma a ja nie mam siły odwieźć. Blisko ale ruchliwa droga tiry, psy się włóczą i nie puszczę samych. Z naszej uliczki idą dzieci ale bez żadnej opieki ... wiec jak brak sił to zdarza się ze zostają. Czekam na koniec roku i będę musiała tyle co do lekarza i po chleb
Ewentualnie zakupy tez ma mi kto ogarnac, i podrzucić. Wiec koniec roku szkolnego to dla mnie wybawienie bo narazie szkoła kościół po komunii, potem misje, Boże ciało z wszystkimi przyległościami , zebrania izajęcia dodatkowe . Byle te pare tyg przetrwać jakoś bo nie mam na kogo liczyć, mieszkam dość daleko od rodziny a zreszta u mnie większość samym by się pomoc przydała bo nieporadni życiowo wiec wątpię żeby byli w stanie mi pomoc.