Szczerze to w szoku jestem, że w dzisiejszych czasach ktoś takich ludzi odrzuca.
Moje osiedle jest małe, ale sporo na nim niepełnosprawnych młodych ludzi.
Siostra chodziła do klasy z karlicą, jedzila z nimi na wszystkie koncerty, imprezowała, w ogóle dusza towarzystwa. Inny chłopak chodził o kulach (pewnie porażenie nóg, bo ciągnie je za sobą ) i cała klasa się uparła, że ma jechać z nimi w góry na wycieczkę, nawet jeżeli będą go musieli na plecach wnosić.
Koleżanka z mojego rocznika ma brata z ZD i też się z nami bawił. To tylko pojedyncze przypadki, ale było tego więcej i to kupę lat temu. Myślałam, że w dzisiejszych czasach jest nieco więcej empatii wśród ludzi.
Blanny przykro mi, że tak traktują twoja córkę, to my dorośli uczymy dzieci jak się zachować, szkoda że często sami nie potrafimy.
Chodzę z synem na rehabilitację i niestety w tym ośrodku zazwyczaj stoją tylko dwa wózki, w tym mój, dla zdrowych dzieci, reszta widać, że to dla niepełnosprawnych, jest ich naprawdę masa, to nam się wydaje, że ich nie ma. Pamiętam, że jak było podejrzenie, że syn ma ZD to nagle praktycznie codziennie spotykałam kogoś kto miał ZD, bo zwracałam na nich uwagę.
Fajnie, że w Twoim otoczeniu jest tyle tolerancyjnych i życzliwych osób. Ja mieszkam w dużym mieście wojewódzkim i może to kwestia, że tu każdy jest anonimowy, każdy się śpieszy i w ogóle. Nie wiem.
Napewno masz rację jeśli masz doświadczenie w tym ale akurat nie do końca rozumiem to chowanie się z dzieckiem chorym ,i nie mówię o dziecku które jest na wózku ,chociaz takie dziecko też powinno wychodzić do ludzi ,jeśli dziecko jest lekko upośledzone umysłowo to powinno wychodzić jak najczęściej z domu i do ludzi tak myślę , a nie przyznawanie się rodzinie to wg dziwne ,rodzina powinna wspierać ale pewnie nie każda taka jest
Ludzie tolerancyjni to są tylko w telewizji i na pokaz. Albo jak dziecko jest porażone i jest na wózku - bo wtedy tą niepełnosprawność widać, jest namacalna i "nie przeszkadza", bo nie leży na ziemi, waląc głową w podłogę, krzycząc i gryząc własną rękę. Ja już się ze wszystkim spotkałam, łącznie z tym, że takie dzieci jak moje powinno się w domu trzymać zamknięte, że powinny być dla nich oddzielne zamknięte przychodnie, że jestem tragiczną matką, bo nie panuję nad dzieckiem i nie umiem go wychować i różne inne. 2 na 100 dzieci, czyli co pięćdziesiąte rodzi się z autyzmem. To nie jest mało. A świadomość tego zaburzenia jest tragiczna. Bo jak dziecko mówi, to jest zdrowe, tylko niewychowane, niegrzeczne albo świr po prostu. A psycholem i świrem jest, bo matka nie umie go wychować, to jasne.
A że dzieci widzą, że jest inne i dyskryminują, co w tym złego, skoro dorośli robią to samo. Wyśmiewają, dręczą.
Niedaleko mnie jest przedszkole dla dzieci zdrowych i chorych więc może jednak je widuje ale nie potrafię określić które krzyczy bo ma taki dzień a które krzyczy bo ma jakieś upośledzenie ,nie zawsze widać te różnice jeśli to nie jest mocny stopień upośledzenia prawda ?
Nie, jeśli dziecko nie ma fizycznych oznak niepełnosprawności (jak niedowłady, porażenie czy charakterystyczny wygląd np. przy zD), to te dzieci z wyglądu niczym się nie różnią. Możesz ich mijać dziesiątki w ciągu dnia. Dzieci z autyzmem, afazją, mutyzmem, z niepełnosprawnością intelektualną w stopniu lekkim, umiarkowanym, nawet znacznym. Różne inne zaburzenia, schorzenia. To dziecko, które w autobusie zakrywa uszy i krzyczy, to które wali na oślep matkę w sklepie i ją gryzie, to które zwala w sklepie artykuły z półki drąc się w niebogłosy, gdy matka próbuje je przytrzymać, ten piętnastolatek, który dziwnie wygląda, bo idzie na ulicy z mamą za rękę - to wszystko mogą być osoby niepełnosprawne. Owszem, może któreś z nich po prostu jest rozpieszczone albo ma zły dzień, ale może być też tak, że każde z nich jest zaburzone. Ale nie jest na wózku, nie ma skośnych oczu i nie widzisz w nich niepełnosprawności...