Zabrzmie tu okropnie histerycznie ale trudno... w grudniu uprawiałam stosunek przerywany (totalna głupota) 14 dni po tym przyszedł okres i beta 9 dni po stosunku (wiem że za wcześnie) nic nie wykazała. Nie stresowałam się, tylko że potem byłam na badaniu rentgenowskim kilkukrotnie. Wtedy po fakcie zaczęłam sie stresować. Przyszedł okres - 2 dni za wcześnie a zawsze mam co do dnia, 28 dniowy cykl. Zaczął sie plamieniem, potem dzień w miare obfitego krwawirnia i znowu plamienie (a zwykle trwał 5 dni). Wtedy zaczęłam sie bać że będąc na jednej imprezie nie pamiętam paru godzin, troche za dużo wypiłam no i byli tam "sami swoi" więc nic nie powinno sie dziać ale zaczęłam się bac że skoro nie pamiętam to... Pełna stresu i obaw w jakiś 2 albo 3 dzień tego dziwnego okresu wykonałam beta hcg z krwi wynik <0.1. Było to 15, niecałe 16 dni po tej imprezie. Zdaje sobie sprawę że brzmi to troche irracjonalnie, ale męczą mnie mdłości, bóle brzucha. Co prawda teraz jestem chora (nie wykluczam zakażenia koronawirusem) ale te wymioty naprawde mnie martwią. Co myślicie o mojej sytuacji? Już zaczęłam sie zastanawiać nad pomyłką w laboratorium....