inf. wł., Dziennik, Gazeta Wyborcza, Wyszkowiak
27.03.2009
Wszystkie pacjentki, które zgłoszą się do poradni ginekologiczno-położniczych, a konieczność porady może wiązać się ze stwierdzeniem ciąży, powinny mieć ustalony termin wizyty w taki sposób, który pozwoli na wystawienie lekarzowi prowadzącemu zaświadczenia lekarskiego zgodnie z wymogami Kodeksu Pracy - uważa Lubuski Oddział Wojewódzki Narodowego Funduszu Zdrowia.
Oddział NFZ w Zielonej Górze przypomina świadczeniodawcom, że 1 stycznia weszła w życie nowelizacja Kodeksu Pracy, na mocy której od 1 listopada 2009 roku, w przypadku ubiegania się o wypłacenie dodatku z tytułu urodzenia dziecka ("becikowe"), jak również jednorazowej zapomogi z tytułu urodzenia dziecka, wymagane będzie przedłożenie zaświadczenia lekarskiego potwierdzającego, że matka dziecka pozostawała pod opieką lekarską co najmniej od 10. tygodnia ciąży do porodu.
Dlatego lubuski oddział Funduszu prosi o uwzględnienie nowych zapisów przy ustalaniu kolejek oczekujących w poradniach ginekologiczno-położniczych. Według danych NFZ najdłuższa kolejka oczekujących na świadczenia w poradni ginekologiczno-położniczej w Lubuskiem - w Sulechowie - liczy sobie niemal 200 osób, a średni czas oczekiwania wynosi 56 dni.
Tymczasem niedawno "Dziennik" donosił, że są w Polsce miejscowości, gdzie na pierwszą wizytę u lekarza czeka się nawet kilka miesięcy. W Warszawie, w polecanym przez pacjentki szpitalu na ulicy Karowej, pierwszy wolny termin u ginekologa to koniec maja lub początek czerwca. W Mszanie Dolnej w Małopolsce zapisy były możliwe dopiero na koniec kwietnia. W niektórych poradniach (Chełmiec, Jelcz-Laskowice, Krsnystaw, Sędziszów Małpolski, Siemianowice Śląskie, Zabrze) czeka się nawet ponad 100 dni.
- Chodzi o to, żeby wszystkie ciężarne objąć opieką lekarską i zmobilizować je do wizyt ginekologicznych, a najlepszą motywacją są pieniądze. Wątpliwości pojawiają się w kwestiach, co teraz mają zrobić ciężarne, które pracują lub przebywają za granicą, a do Polski wrócą, aby tu urodzić dziecko? Co z matkami karmiącymi, które dowiadują się, że są w ciąży wtedy, gdy poczują ruchy dziecka? Co z młodocianymi matkami, które ukrywają ciążę przez 9 miesięcy? - pyta ordynator oddziału ginekologii i położnictwa szpitala w Wyszkowie Halina Lenard-Sawicka.
- Problemem jest to, że przepis nie określa konkretnych rozwiązań, ponieważ nie wiadomo jeszcze, jak będą wyglądały wzory zaświadczeń czy forma opieki nad ciężarną. Lekarze również mają mnóstwo pytań. Nie wiedzą, jakie dokładnie badania muszą być przeprowadzone, ile wizyt lekarskich ma odbyć ciężarna, co w przypadkach, kiedy kobieta przychodzi do gabinetu po 10. tygodniu ciąży, lub zmienia w trakcie ciąży lekarza prowadzącego - mówi Lenard-Sawicka.
- Obecnie nierzadkie jest zjawisko, że kobiety przychodzą do lekarza zdecydowanie później niż w 10. tygodniu ciąży, a nawet wcale. Wiążą się z tym określone problemy, takie jak zbyt późno rozpoznana patologia ciąży - przyznaje Krzysztof Iwanier, ordynator Oddziału Ginekologiczno-Położniczego Regionalnego Szpitala Specjalistycznego w Grudziądzu.
- Dlaczego od 10. tygodnia ciąży kobieta ma mieć zaświadczenie, że była u lekarza, a nie od 11.? - pyta z kolei Jerzy Przepieść, zastępca ordynatora oddziału położniczego w białostockim szpitalu klinicznym. - Jest wiele pacjentek, które przychodzą do nas po raz pierwszy w 3. miesiącu ciąży i nie jest to żadna patologia. Kobiety, które nie dbają o siebie w czasie ciąży, albo pojawiają się u lekarza dopiero na sali porodowej, to naprawdę margines.
- Kiedy po raz pierwszy padła propozycja powiązania becikowego z dbałością o ciążę, pytałam Ministerstwo Zdrowia, czy jest odpowiednie zaplecze lekarskie - twierdzi była minister pracy i jedna z pomysłodawczyń nowego przepisu Joanna Kluzik-Rostkowska z PiS. - To miał być warunek. Jeżeli przeszła, a okazuje się, że jednak są problemy z dostępnością ginekologów, to resort powinien jak najszybciej załatać braki - twierdzi posłanka.