jak mi już będzie za ciężko, to też chyba męża "dopadnę" ;-)dwie noce pod rzad zabawy i zadzialalo bardzo szybko.....
- Status
- Zamknięty i nie można odpowiadać.
reklama
madzik_
Fanka BB :)
aby formalności stało się za dość przeklejam tutaj sms, który został wysłany do Modroklejki od SARY
"Z dumą otwieram listę marcóweczek! Po poniedziałkowym wstaniu z łóżka wieczorem odeszły mi wody, wezwaliśmy karetkę o 2.35 wydałam na świat Julitkę. Jest drobna 2800 gr, 52 cm, zdrowiutka 9 pkt Apgar( -1 za siną skórkę) śliczna. Jeszcze 6 dni będziemy w domku"
Sara wielkie gratulacje!!!:-)
Ciekawe która następna;-)
"Z dumą otwieram listę marcóweczek! Po poniedziałkowym wstaniu z łóżka wieczorem odeszły mi wody, wezwaliśmy karetkę o 2.35 wydałam na świat Julitkę. Jest drobna 2800 gr, 52 cm, zdrowiutka 9 pkt Apgar( -1 za siną skórkę) śliczna. Jeszcze 6 dni będziemy w domku"
Sara wielkie gratulacje!!!:-)
Ciekawe która następna;-)
Moje maleństwo
Mamusia Amelki
Gratulacje dla sary i małej julitki !!:-)
mój poród był dość łatwy, jak na pierwszy
bóle w podbrzuszu zaczęły się o 3.40 w nocy - leżałam sobie grzecznie i zapisywałam kolejne skurcze ;-) ok. godziny siódmej zaczęłam pakować torbę (bo nie byłam spakowana, termin miałam na 3 czerwca, a to był 27 maja), o ósmej stwierdziłam, że trzeba by obudzić męża i wysłałam go do sklepu po chlebek, bo śniadanko trzeba przecież zjeść;-) jak on szybko się zerwał, mówię Wam... po śniadaniu jeszcze wzięłam prysznic, skurcze nie przechodziły więc zadzwoniłam do mojej położnej (akurat była na dyżurze) i ona kazała nam przyjechać do szpitala... przyjechaliśmy ok. 9.30, najpiew na połozniczą izbę przyjęć (bez sensu, to wypełnianie papierów kiedy widzą, że pacjentka ma skurcze...), potem na porodówkę... siadłam sobie na łóżku, lekarz podszedł i mówi ""Dzień dobry. A co my tu mamy? Blondynka, lubimy blondynki, długie nogi Pani ma, widać, że w ciąży Pani jest. A co poza tym słychać?" ;-) zbadał mnie i stwierdził 5cm rozwarcia "dzisiaj Pani urodzi"... no więc zostaliśmy na sali z mężem, na piłce sobie skakałam, ktg podłączali kilka razy, dostałam domięsniowo delcorthal przeciwbólowy, potem były chyba 4 skurcze parte i o 13:56 córka była na świecie :-) samej końcówki niewiele pamiętam, wiem że wody odeszły mi dopiero jak było 10cm rozwarcia... generalnie nie wspominam porodu jako jakiejs traumy, dałam radę i teraz mam nadzieję na podobny lub łatwiejszy przebieg akcji
bóle w podbrzuszu zaczęły się o 3.40 w nocy - leżałam sobie grzecznie i zapisywałam kolejne skurcze ;-) ok. godziny siódmej zaczęłam pakować torbę (bo nie byłam spakowana, termin miałam na 3 czerwca, a to był 27 maja), o ósmej stwierdziłam, że trzeba by obudzić męża i wysłałam go do sklepu po chlebek, bo śniadanko trzeba przecież zjeść;-) jak on szybko się zerwał, mówię Wam... po śniadaniu jeszcze wzięłam prysznic, skurcze nie przechodziły więc zadzwoniłam do mojej położnej (akurat była na dyżurze) i ona kazała nam przyjechać do szpitala... przyjechaliśmy ok. 9.30, najpiew na połozniczą izbę przyjęć (bez sensu, to wypełnianie papierów kiedy widzą, że pacjentka ma skurcze...), potem na porodówkę... siadłam sobie na łóżku, lekarz podszedł i mówi ""Dzień dobry. A co my tu mamy? Blondynka, lubimy blondynki, długie nogi Pani ma, widać, że w ciąży Pani jest. A co poza tym słychać?" ;-) zbadał mnie i stwierdził 5cm rozwarcia "dzisiaj Pani urodzi"... no więc zostaliśmy na sali z mężem, na piłce sobie skakałam, ktg podłączali kilka razy, dostałam domięsniowo delcorthal przeciwbólowy, potem były chyba 4 skurcze parte i o 13:56 córka była na świecie :-) samej końcówki niewiele pamiętam, wiem że wody odeszły mi dopiero jak było 10cm rozwarcia... generalnie nie wspominam porodu jako jakiejs traumy, dałam radę i teraz mam nadzieję na podobny lub łatwiejszy przebieg akcji
~*SaaRaa*~
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 9 Sierpień 2008
- Postów
- 241
az miło czytac,ze poród nie był traumatycznym przezyciem
ola_o zycze Cie kolejnego, równie łatwego porodu i ja tez o taki poprosze
ola_o zycze Cie kolejnego, równie łatwego porodu i ja tez o taki poprosze
Miało być o porodach, to ja opowiem o swoim:
Mikołajka urodziłam 10.07.2006r, ale do szpitala zajechałam już 09.07. o 17-tej, wcześniej, bo na tzw. "planowaną cesarkę" - z moich przyczyn zdrowotnych, zmuszona byłam urodzić Mikusia inną drogą.
Po wstępnym badaniu, okazało się, że mam już rozwarcie 1cm/1cm, i skróconą szyjkę macicy o 50%, spytałam tylko doktora czy wytrzymam do jutra rana, przez całą noc nie spałam, bo co chwilę przychodziła do mnie położna z podręcznym Ktg, no i chyba juz z nerwów co chwila chodziłam do toalety, miałam takie parcie na stolec, że za każdym razem będęc na toalecie sprawdzałam czy czasem, nie zaczynam rodzić.
Rano o 7.15 położna poprosiła na porodówkę, ale najpierw prosiła żebym przebrała się w taka śmieszną, płócienną, kusą koszulkę, z dużym dekoldem, no mówie Was seksownie w niej wyglądałam
. Kiedy dotarłam już na salę porodową, podłączono mi najpierw 2 butelki jakiegoś płynu, żeby nawodnić organizm, potem dopiero oksytocynę jakieś 1,5 but., no i zaczęło się, powiem Wam, że nawet specjalnie nie czułam bólu, czułam się jak w pierwszych dniach miesiączki, taki tępy ból brzucha, po jakieś 1.15h. przyszła położna założyła cewnik, i pomaszerowałam z nią na salę operacyjną, która mieściła się dokładnie naprzeciwko porodówki.
Kiedy weszłam do operacyjnej, była 8.30, zaraz położono mnie i po krótkim dialogu z anastozjologiem (wspaniałym!), ujrzałam maskę z tlenem, zaczęło się odliczanie 3...2...11111... i dalej juz nie pamiętam. O 8.39 mały Mikołajek ujrzał druga stronę mojego brzuszka
ważył 3450, a mierzył 56 cm.
Także widzicie do tych tzw. "ciętych mam" ciecie mam poprzeczne, w uśmiech, ciut nad spojeniem łonowym, rana się pięknie się zagoiła, i wcale jej nie widać bo zakryły ją włoski.
Wiem, że jeśli przyjdzie mi rodzić po raz drugi, będę rozwiązana również tą samą metodą. Ogólnie nie mam złych wrażeń, po cięciu najgorsze są jakieś 2 tyg. kiedy to nawet nie można się pośmiać bo wszystko u dołu ciągnie... ale dla Mikołajka warto było przejść najgorsze katusze.
Mikołajka urodziłam 10.07.2006r, ale do szpitala zajechałam już 09.07. o 17-tej, wcześniej, bo na tzw. "planowaną cesarkę" - z moich przyczyn zdrowotnych, zmuszona byłam urodzić Mikusia inną drogą.
Po wstępnym badaniu, okazało się, że mam już rozwarcie 1cm/1cm, i skróconą szyjkę macicy o 50%, spytałam tylko doktora czy wytrzymam do jutra rana, przez całą noc nie spałam, bo co chwilę przychodziła do mnie położna z podręcznym Ktg, no i chyba juz z nerwów co chwila chodziłam do toalety, miałam takie parcie na stolec, że za każdym razem będęc na toalecie sprawdzałam czy czasem, nie zaczynam rodzić.
Rano o 7.15 położna poprosiła na porodówkę, ale najpierw prosiła żebym przebrała się w taka śmieszną, płócienną, kusą koszulkę, z dużym dekoldem, no mówie Was seksownie w niej wyglądałam
Kiedy weszłam do operacyjnej, była 8.30, zaraz położono mnie i po krótkim dialogu z anastozjologiem (wspaniałym!), ujrzałam maskę z tlenem, zaczęło się odliczanie 3...2...11111... i dalej juz nie pamiętam. O 8.39 mały Mikołajek ujrzał druga stronę mojego brzuszka
Także widzicie do tych tzw. "ciętych mam" ciecie mam poprzeczne, w uśmiech, ciut nad spojeniem łonowym, rana się pięknie się zagoiła, i wcale jej nie widać bo zakryły ją włoski.
Wiem, że jeśli przyjdzie mi rodzić po raz drugi, będę rozwiązana również tą samą metodą. Ogólnie nie mam złych wrażeń, po cięciu najgorsze są jakieś 2 tyg. kiedy to nawet nie można się pośmiać bo wszystko u dołu ciągnie... ale dla Mikołajka warto było przejść najgorsze katusze.
G
gosia88
Gość
Sara, G R A T U L A C J E ! ! ! ! ! !
ale niesamowicie ze to juz az sie wzruszylam wspaniale
ale niesamowicie ze to juz az sie wzruszylam wspaniale
reklama
kolorowa_kredka
Fan(ka)
- Dołączył(a)
- 24 Kwiecień 2005
- Postów
- 5 341
oj już pierwszy marcowy bobas
gratulacje dla sary i wszystkiego najlepszego dla całej rodzinki :-)
gratulacje dla sary i wszystkiego najlepszego dla całej rodzinki :-)
- Status
- Zamknięty i nie można odpowiadać.
Podziel się: