Ja tez mialam laparoskopie... ale moze zacznę od poczatku:
Milam 20 lat gdy zdiagnozowano u mnie PCO.Wczesniej caly czas bralam tabletki anty, wiec mialam okres i nie wiedzialam o niczym. Po postawionej diagnozie odstawilam tabletki i przez 3lata nie stosowalam zadnej antykoncepcji.Mając 23 lata wyszlam za mąż i wowczas zaczęłam sie leczyc. Co miesiąc bylo mierzenie cylku, wywolywanie okrecu ( u mnie ten kiepski przypadek PCO-jak nie wywolalam to okresu nie mialam )Luteina, duphaston, Clostynbergyt... I tak wkolo... przez półtora roku. Następnie laparoskopia. Dokladnie 9 listopada 2010r. Po zabiegu znowu wywolywanie okresu, Clostynbergyt... Minął grudzien, styczen, luty... Zaplakana co tydzien robilam test ciązowy na którym uparcie widzialam jedną kreskę... Jak na zlosc wszedzie wokol widzialam ciezarne kobiety, kolezanki jedna po drugiej zachodzilu w ciążę... 27marca szlam na depilację laserową, wiec profilaktycznie zrobilam test. Znowu nic
10kwietnia bardzo zle sie poczulam, Bylo mi dziwnie slabo i niedobrze. Pomyslalam ze sie czyms zatrułam. Na drugi dzien rano znowu zle sie czulam. M powiedzial do mnie "moze ty w ciąży jestes?" Gdyby wzrokiem mozna zabic M juz lezal by martwy... To akurat nigdy by mi do glowy nie przyszlo. Jednak wzielam test ciazowy, których w domu mialam pol szufladki i poszlam do lazienki. Bez zadnej wiekszej nadziei, gdyz tą juz chyba stracilam. Zrobilam test. Jak zobaczylam na nim dwie kreski to doznalam szoku.Usiadlam na ubikacji i nie moglam sie podniesc. Po chwili zrobilam jeszcze jeden test, który rowniez wyszedl pozytywny. (2tyg wszesniej robilam test, przed depilacją i wyszedl negatywny, choc juz bylam w ok 3t.c.)Wieczorem przyjmowal moj gin, wiec bez zapisów pojedzalam do niego. Potwierdzil ciążę. Nie wyobrazacie sobie jak sie wtedy czulam. To byl najszczesliwszy dzien w moim zyciu. M ciągle powtarzał "No widzisz a tak sie balas ze nie bedziemy miec dziecka-a ja nigdy nie zwątpilem ze nam sie uda!" No i udalo sie
W grudniu urodzilam naszego synka. To byl moj drugi najszczesliwszy dzien
Dzis moje cztero-miesięczne szczescie wlasnie lezy sobie kolo mnie
choc wiem ze gdyby nie to ze trafilam na wspanialych lekarzy, moglo by go nie byc... No i bez laparoskopii tez pewnie bylo byc ciezko... Jednak dla mojego dziecka wiem ze warto bylo przez to wszystko przejsc. Dziewczyny nigdy nie nalezy sie poddawac, nawet kiedy wydaje nim sie ze sytulacja jest beznadziejna. Życze wam wszystkim powodzenia