My zdecydowaliśmy się wysłać córkę ponownie do zerówki (na szczęście przeprowadzamy się i zmieniamy szkołę, więc nie będzie musiała powtarzać zerówki w tej samej szkole). Jest mądrym, inteligentnym dzieckiem, ale nie może zaakceptować systemu ocen (bardzo się stresuje) i bardzo wolno pracuje, często przynosi prace do dokończenia w domu. Poza tym jest z końca listopada i jednak różnica między nią a starszymi i prawie dwa lata dziećmi w tej samej klasie byłaby zbyt duża.
reklama
margot
Mamma Mia!
- Dołączył(a)
- 4 Październik 2004
- Postów
- 12 244
Giza ja też nie przypominam sobie, żeby szkoła podstawowa była dla mnie jakąś traumą i końcem dzieciństwa. Choć nie była też jakaś super, zwłaszcza ta pierwsza, moloch, bo potem chodziłam do małej podmiejskiej szkoły i tam było bardzo fajnie.
Nutika no faktycznie, koniec listopada to spora różnica, zwłaszcza, gdyby miała chodzić do klasy mieszanej. A o jakim systemie oceniania mówisz? U nas dzieciaki nie są w żaden sposób oceniane za swoją pracę, ewentualnie pochwały albo prośby o większą staranność i tyle.
Datkap daj znać po rozmowie. Pisałam do Ciebie a propos 45 minutowego siedzenia w porzednim poście, nie wiem, czy czytałaś.
Nutika no faktycznie, koniec listopada to spora różnica, zwłaszcza, gdyby miała chodzić do klasy mieszanej. A o jakim systemie oceniania mówisz? U nas dzieciaki nie są w żaden sposób oceniane za swoją pracę, ewentualnie pochwały albo prośby o większą staranność i tyle.
Datkap daj znać po rozmowie. Pisałam do Ciebie a propos 45 minutowego siedzenia w porzednim poście, nie wiem, czy czytałaś.
Wcześniejsze rozpoczęcie nauki szkolnej bez wydłużenia czasu jej trwania musi odbić się ujemnie na jakości kształcenia. Dziecko sześcioletnie jest mniej sprawne manualnie i wolniej pracuje niż jego o rok starszy kolega. Przez 12 lat nauki zdobędzie mniej umiejętności i wiedzy, ponieważ już na starcie będzie potrzebować więcej czasu na opanowanie podstaw. Z tego samego powodu nie poprawi sytuacji zastąpienie "zerówki" obowiązkowym przygotowaniem do nauki szkolnej dla pięciolatków. Kolejnych faz rozwoju dziecka nie da się przyspieszyć żadnym aktem prawnym.
Na domiar złego zakres wymagań jest na tyle obszerny, że narzuca konieczność niezwykle intensywnej pracy od początku nauki. Jak pogodzić to z naturalną wśród maluchów niezdolnością do dłuższej koncentracji nad jednym zadaniem i ogromną potrzebą ruchu – wiedzą chyba tylko twórcy tego dokumentu.
Nie znaczy to, że sześciolatki nie sprostają szkolnym wymaganiom. Jakoś to będzie, najwyżej zwiększy się liczba niepowodzeń szkolnych, a po kilku latach "Podstawa" zostanie dostosowana do realiów. Natomiast z dużą dozą pewności można przewidzieć, że większość dzieci zamiast radosnego zdobywania wiedzy i umiejętności czeka w zreformowanej szkole mozolne "radzenie sobie". Tymczasem nie o to przecież chodzi w edukacji.
Wiara, że ktokolwiek będzie się w niej poważnie zajmował działaniami wychowawczymi, to w tej sytuacji czysta naiwność.Rozsądnego wyboru.
Na domiar złego zakres wymagań jest na tyle obszerny, że narzuca konieczność niezwykle intensywnej pracy od początku nauki. Jak pogodzić to z naturalną wśród maluchów niezdolnością do dłuższej koncentracji nad jednym zadaniem i ogromną potrzebą ruchu – wiedzą chyba tylko twórcy tego dokumentu.
Nie znaczy to, że sześciolatki nie sprostają szkolnym wymaganiom. Jakoś to będzie, najwyżej zwiększy się liczba niepowodzeń szkolnych, a po kilku latach "Podstawa" zostanie dostosowana do realiów. Natomiast z dużą dozą pewności można przewidzieć, że większość dzieci zamiast radosnego zdobywania wiedzy i umiejętności czeka w zreformowanej szkole mozolne "radzenie sobie". Tymczasem nie o to przecież chodzi w edukacji.
Wiara, że ktokolwiek będzie się w niej poważnie zajmował działaniami wychowawczymi, to w tej sytuacji czysta naiwność.Rozsądnego wyboru.
karollcia33
Fanka BB :)
no mój synek idzie do zerówki.pierwsza klasa mnie przeraza.Jak zobaczyłam że dzieci w pierwszej klasie pod koniec pazdziernika czytaly "plastusiowy pamiętnik" to mi sie nie halo zrobilo,&-latki nie nadazaja a co dopiero 6 latki?
no ale co nie zrobi w szkole to w domu.
dlatego ja daje mojemu synkwi jeszcze rok zabawy.Tak jak wczesniej pisalam na nauke przyjdzie czas a dziecinstwa nikt nie wroci.
a pisalyscie ze dla was podstawówka nie była trauma,owaszem dla mnie tez nie ale to byly inne czasy a teraz jest wyscig szczurow( przepraszam za wyrazenie)
Co z tego ze nie ma dzwonków?ale material jest materialem i trzeba go wykonac.
to jest moje zdanie.
no ale co nie zrobi w szkole to w domu.
dlatego ja daje mojemu synkwi jeszcze rok zabawy.Tak jak wczesniej pisalam na nauke przyjdzie czas a dziecinstwa nikt nie wroci.
a pisalyscie ze dla was podstawówka nie była trauma,owaszem dla mnie tez nie ale to byly inne czasy a teraz jest wyscig szczurow( przepraszam za wyrazenie)
Co z tego ze nie ma dzwonków?ale material jest materialem i trzeba go wykonac.
to jest moje zdanie.
J@god@
IV-V 2005, X 2009
- Dołączył(a)
- 30 Październik 2005
- Postów
- 35 927
karolcia33 tutaj do końca się z Tobą nie zgodzę. Sama mam na codzień do czynienia z dzieciakami z różnych liceów, gimnazjów. Dużo można powiedzieć o współczesnych programach nauczania ale na pewno nie to, że obecnie dzieci uczą się więcej rzeczy niż my się uczyliśmy. Nie wiem skąd się wzięła ta opinia.
Materiał został tak okrojony, że ja zachodzę w głowę od kilku dobrych miesięcy dlaczego okrojenie materiału (ja mówię o części matematyczno-przyrodniczej bo na humanistycznej się nie znam to się nie wypowiadam) spowodowało, że dzieciaki jeszcze mniej potrafią i jeszcze trudniej im się nauczyć. Mimo, że naprawdę mają mniej materiału do opanowania.
Ja już nie wspominam, że żeby zdać maturę teraz trzeba ją zdać na 30%.
Dlatego nie sądzę, żeby program był przeładowany, raczej dzieciom coraz trudniej skupić się na nauce.
Dlaczego - nie mam pojęcia.
Ja myślę, że to czy poślemy dziecko czy nie do pierwszej klasy skoro już mamy wybór (ja też nie jestem jakoś zachwycona całą akcją) powinno zależeć od tego co sobą reprezentuje dane dziecko.
Pisanie, że wszystkie sześciolatki są biedne i nie dadzą sobie rady też nie jest do końca prawdą.
Ja jestem dzieckiem z końca listopada :-). Akurat to w nauce mi nie przeszkadzało. Idąc do zerówki już sprawnie czytałam.
Inna sprawa to jest rozwój emocjonalny, ja zawsze odstawałam nieco od rówieśników w dół i przyznam, że bardziej patrzę na rozwój emocjonalny syna niż na to czy umie robić szlaczki, czytać itp.
Bo grafomotoryka to się w ciągu roku jakoś bardzo nie poprawi.
Za to emocjonalnie dzieci potrafią dorosnąć.
Choć wiem, że to też jest takie na wyrost prawdę mówiąc, bo ja rówieśników emocjonalnie zaczęłam doganiać na studiach i dziękuję rodzicom, że nie wpadli na pomysł, żeby mnie do studiów trzymać w domu i czekać aż dorosnę ;-).
Materiał został tak okrojony, że ja zachodzę w głowę od kilku dobrych miesięcy dlaczego okrojenie materiału (ja mówię o części matematyczno-przyrodniczej bo na humanistycznej się nie znam to się nie wypowiadam) spowodowało, że dzieciaki jeszcze mniej potrafią i jeszcze trudniej im się nauczyć. Mimo, że naprawdę mają mniej materiału do opanowania.
Ja już nie wspominam, że żeby zdać maturę teraz trzeba ją zdać na 30%.
Dlatego nie sądzę, żeby program był przeładowany, raczej dzieciom coraz trudniej skupić się na nauce.
Dlaczego - nie mam pojęcia.
Ja myślę, że to czy poślemy dziecko czy nie do pierwszej klasy skoro już mamy wybór (ja też nie jestem jakoś zachwycona całą akcją) powinno zależeć od tego co sobą reprezentuje dane dziecko.
Pisanie, że wszystkie sześciolatki są biedne i nie dadzą sobie rady też nie jest do końca prawdą.
Ja jestem dzieckiem z końca listopada :-). Akurat to w nauce mi nie przeszkadzało. Idąc do zerówki już sprawnie czytałam.
Inna sprawa to jest rozwój emocjonalny, ja zawsze odstawałam nieco od rówieśników w dół i przyznam, że bardziej patrzę na rozwój emocjonalny syna niż na to czy umie robić szlaczki, czytać itp.
Bo grafomotoryka to się w ciągu roku jakoś bardzo nie poprawi.
Za to emocjonalnie dzieci potrafią dorosnąć.
Choć wiem, że to też jest takie na wyrost prawdę mówiąc, bo ja rówieśników emocjonalnie zaczęłam doganiać na studiach i dziękuję rodzicom, że nie wpadli na pomysł, żeby mnie do studiów trzymać w domu i czekać aż dorosnę ;-).
naja
Fan(ka)
- Dołączył(a)
- 11 Maj 2005
- Postów
- 8 813
Jagoda, tylko mogę podpisać się pod twoim postem zwłaszcza, ze sama jestem z listopada także w przedszkolu potrafiłam płynnie czytać i dobrze pisałam, tak więc szkoła była dla mnie trudna o tyle, że sie w niej nudziłam, a co za tym idzie nie nauczyłam się uczyć. zaowocowało to później wieloma problemami - kiedy moi rówieśnicy potrafili trenować pewne umiejętności ja chyba byłam przekonana, ze wszystko przychodzi samo i nie opanowałam powtarzania materiału, nie byłam systematyczna. efektem były kłopoty w liceum, przede wszystkim z dyscypliną. dopiero na studiach, które mieliśmy specyficzne, sami decydowaliśmy o tym na jakie zajęcia chodzimy i kiedy (oczywiście w wyznaczonych ramach) udało mi się to wszystko ogarnąć. ni chciałabym tego samego błędu powtórzyć wobec mojego dziecka, które już teraz dobrze czyta, pisze i liczy.
także uważam, że materiał jest okrojony nieprawdopodobnie, a jak już tu chyba pisałyśmy największą bolączką polskiego szkolnictwa nie jest 'plastusiowy pamiętnik' w 1 klasie (czy za naszych czasów go nie było..? coś mi się zdaje że też szybko go czytaliśmy), a brak nacisku na umiejętność samodzielnego myślenia. skandalem jest to, że muszę studentów uczyć tego jak formułować pytania i jak wyciągać wnioski, czym jest analiza i gdzie szukać informacji oraz jak je weryfikować. ci ludzie powinni przyjść na studia z umiejętnością tego wszystkiego, ja już powinnam tylko wymagać stosowania w praktyce. jestem humanistką akurat, więc się uzupełniamy jak widzę - Jagoda, moi studenci wiedzą po szkole średniej na pewno mniej, niż nas uczono. historia, sprawy polityczne to dla nich czarna magia. a książek, nawet beletrystyki, nie czytają w ogóle.
brak umiejętności skupiania uwagi to chyba w znacznej mierze efekt liczby bodźców jakich dzieciom dostarczają media, na co możemy jako rodzice mieć wpływ, ale nie oszukujmy się, bo wielu sadza dziecko na pół dnia przed telewizorem czy komputerem, bo chce mieć święty spokój. dzieci nie czytają, nie bawią się twórczo, nie używają wyobraźni. dostają gotowy produkt.
Agnezjas, pięknie uogólniłaś, ale z uogólnień nic nie wynika. nie ma jednego szablonu dla wszystkich dzieci, co chcesz nam tu wmówić. nie wszystkie 6latki są mniej sprawne od starszych kolegów. poza tym powiedz mi czym jest granica 7 lat? magiczną datą w kalendarzu? dziecko 31 grudnia jest jeszcze niedojrzałe, a nagle po cudownej nocy doznaje oświecenia? nie sądzę. coś mi się zdaje, że często dzieciom z początku roku jest bliżej do dzieci z końca roku wcześniejszego, niż 'rówieśnika' z grudnia. nie obserwuję też u swojego syna niezdolności do długiej koncentracji, wręcz przeciwnie. dlatego wszystko to kwestie indywidualne, stąd potrzeba rozważnej decyzji rodzica i konsultacji z pedagogiem i psychologiem, a nie przerzucania się hasłami i wrzucania wszystkich do jednego worka.
i jakoś nie zaobserwowałam w krajach jakie znam, w których do szkoły idą dzieci 5letnie wysypu niezaradnych życiowo ludzi sfrustrowanych niepowodzeniami szkolonymi. nawet jakby wręcz przeciwnie;-)
także uważam, że materiał jest okrojony nieprawdopodobnie, a jak już tu chyba pisałyśmy największą bolączką polskiego szkolnictwa nie jest 'plastusiowy pamiętnik' w 1 klasie (czy za naszych czasów go nie było..? coś mi się zdaje że też szybko go czytaliśmy), a brak nacisku na umiejętność samodzielnego myślenia. skandalem jest to, że muszę studentów uczyć tego jak formułować pytania i jak wyciągać wnioski, czym jest analiza i gdzie szukać informacji oraz jak je weryfikować. ci ludzie powinni przyjść na studia z umiejętnością tego wszystkiego, ja już powinnam tylko wymagać stosowania w praktyce. jestem humanistką akurat, więc się uzupełniamy jak widzę - Jagoda, moi studenci wiedzą po szkole średniej na pewno mniej, niż nas uczono. historia, sprawy polityczne to dla nich czarna magia. a książek, nawet beletrystyki, nie czytają w ogóle.
brak umiejętności skupiania uwagi to chyba w znacznej mierze efekt liczby bodźców jakich dzieciom dostarczają media, na co możemy jako rodzice mieć wpływ, ale nie oszukujmy się, bo wielu sadza dziecko na pół dnia przed telewizorem czy komputerem, bo chce mieć święty spokój. dzieci nie czytają, nie bawią się twórczo, nie używają wyobraźni. dostają gotowy produkt.
Agnezjas, pięknie uogólniłaś, ale z uogólnień nic nie wynika. nie ma jednego szablonu dla wszystkich dzieci, co chcesz nam tu wmówić. nie wszystkie 6latki są mniej sprawne od starszych kolegów. poza tym powiedz mi czym jest granica 7 lat? magiczną datą w kalendarzu? dziecko 31 grudnia jest jeszcze niedojrzałe, a nagle po cudownej nocy doznaje oświecenia? nie sądzę. coś mi się zdaje, że często dzieciom z początku roku jest bliżej do dzieci z końca roku wcześniejszego, niż 'rówieśnika' z grudnia. nie obserwuję też u swojego syna niezdolności do długiej koncentracji, wręcz przeciwnie. dlatego wszystko to kwestie indywidualne, stąd potrzeba rozważnej decyzji rodzica i konsultacji z pedagogiem i psychologiem, a nie przerzucania się hasłami i wrzucania wszystkich do jednego worka.
i jakoś nie zaobserwowałam w krajach jakie znam, w których do szkoły idą dzieci 5letnie wysypu niezaradnych życiowo ludzi sfrustrowanych niepowodzeniami szkolonymi. nawet jakby wręcz przeciwnie;-)
margot
Mamma Mia!
- Dołączył(a)
- 4 Październik 2004
- Postów
- 12 244
karolcia33 tutaj do końca się z Tobą nie zgodzę. Sama mam na codzień do czynienia z dzieciakami z różnych liceów, gimnazjów. Dużo można powiedzieć o współczesnych programach nauczania ale na pewno nie to, że obecnie dzieci uczą się więcej rzeczy niż my się uczyliśmy. Nie wiem skąd się wzięła ta opinia.
Materiał został tak okrojony, że ja zachodzę w głowę od kilku dobrych miesięcy dlaczego okrojenie materiału (ja mówię o części matematyczno-przyrodniczej bo na humanistycznej się nie znam to się nie wypowiadam) spowodowało, że dzieciaki jeszcze mniej potrafią i jeszcze trudniej im się nauczyć. Mimo, że naprawdę mają mniej materiału do opanowania.
Ja już nie wspominam, że żeby zdać maturę teraz trzeba ją zdać na 30%.
Dlatego nie sądzę, żeby program był przeładowany, raczej dzieciom coraz trudniej skupić się na nauce.
Jagoda, dokładnie tak. Ja nie wiem, skąd się biorą takie opinie o przerażających programach? Dziewczyny, widziałyście podręczniki do 1 klasy wg nowej podstawy programowej? Naprawdę jest to tak okrojone, że bardziej się już chyba nie da. Co masz na myśli, Karolcia pisząc, że czytały pod koniec października Plastusiowy Pamiętnik? Albo pani im czytała, albo to była jakaś wybitna klasa, bo z tego, co widziałam, to nauka całego alfabetu nie zamyka się w październiku. Ba, w szkołach, gdzie byłam na dniach otwartych panie mówiły, że przez pierwszy miesiąc do dwóch w ogóle nie uczą się jeszcze pisać i czytać, tylko ćwiczą rączki szlaczkami itd., a liter uczą się głównie wzrokowo. Wiadomo, że jedne dzieci szybko opanują czytanie, a inne jeszcze pod koniec pierwszej klasy będą mieć trudności, ale to dotyczy tak samo dzieci 7 letnich.
Nie demonizujmy. Ja też się nie cieszę z reformy, ale bez przesady. Zgadzam się z Jagodą, że decyzja powinna być indywidualna, bo naprawdę niejeden 6 latek przerasta przeciętnego 7 latka intelektualnie czy społecznie. Są też dzieci 7 letnie, którym przydałoby się odroczenie obowiązku szkolnego. Dzieci na tym etapie bardzo się różnią. I nie wydaje mi się, aby konieczne było wydłużanie nauki o rok - naprawdę różnice rozwojowe intelektualne w okolicy 10 roku życia się zacierają (takie o rok, dwa), jeśli dzieci będą od początku uczyć się wcześniej, to nie sądzę, żeby nagle w klasie 4 czy 5 miały jakiś szczególny problem z zagadnieniami przewidzianymi na ten rok. Pamiętajcie, że w wielu krajach dzieci idą do szkoły jeszcze wcześniej, i też jakoś im się nic strasznego nie dzieje. Mam wrażenie, że u nas się strasznie tę sprawę rozdmu****e i trochę robi i igły widły, a za trzy czy cztery lata nikt już nie będzie pamiętał tych wszystkich dyskusji i emocji (oprócz rocznika 2005/2006, który co roku do końca edukacji będzie się zmagać ze skomasowaniem liczby uczniów, w gimnazjach, liceach, a nawet może przy egzaminach na studia wyższe).
reklama
margot
Mamma Mia!
- Dołączył(a)
- 4 Październik 2004
- Postów
- 12 244
Co z tego ze nie ma dzwonków?ale material jest materialem i trzeba go wykonac.
to jest moje zdanie.
To z tego, że dzieci nie muszą być skupione 45 minut. Mają np. 20 minut matematyki, a potem plastykę, gdzie mogą też sobie połazić po sali. Po skupieniu na nauce pisania (niekoniecznie 45 minutowej) mogą mieć przerwę na swobodną zabawę. I spokojnie, materiał jest materiałem, ale jest przewidziany właśnie na taki tryb pracy, i zdążą go wykonać.
Podziel się: