reklama
- Dołączył(a)
- 4 Październik 2024
- Postów
- 9
Hej .. Zebrałam siły żeby się do Was odezwać ....
21.10 odebrałam wynik z amniopunkcji Pani genetyk mówi wszystko ok zdrowy chłopiec jeszcze tylko wada serduszka ale wszystko jest na dobrej drodze byłam w szoku mówię do niej chłopiec ? jak to ? z usg dziewczynka wyszłam z gabinetu za kilka min miał zbadać mnie lekarz usg mąż był szczęśliwy , że to chłopiec nie zdawaliśmy sobie sprawy jakie piekło nas czeka .... weszłam dr zrobił usg cisza ... mówi serduszko bije prawa komora serca nie pracuje prawidłowo i jeszcze więcej wad , obojniactwo zaleca badanie z moczu podejrzewa zespół slos .... Swiat mi się zawalił ogromnie się bałam co dalej ale wiecie co ? nadal w to wszystko nie wierzyłam .... ja czułam ze wszystko bedzie ok ... umówiliśmy się do mieezylesia na oddanie moczu termin dopiero na czwartek znów czekanie lecz mówię do męża nie nie wierzę chcę poznać opinię innego lekarza pojechaliśmy do lekarza który przeprowadza operacje na płodach z placzem wręcz blagałam go żeby mi pomógł żeby powiedział że to sen .... lecz w tamtym momencie kolejny raz mój świat się zawalił ... lekarz mówi , że malutka niema szans że urodzę ją martwą lub nieonszę mówi , płaska twarz nieprawidłowy rozstaw oczu , ogon , avsd , zarośniecie odbytu , ręce stópki polidaktylia , nażądy niezróżnicowane , skrócenie kości długich , podejrzenie slos wiecie co wtedy usłyszałam , zagrożenie życia .... lekarz wspomniał o terminacji zalecił psychiatre boże .... mój swiat się rozsypał ....... razem z mężem podjeliśmy decyzję o terminnacji nie chciałabym opisywać co było dokładnie dalej loecz jak juz trafiłam do zpitala na drugi dzien 22,10 lekarz badając mnie stwierdził ze serduszko już nie bije farmakologicznie czułam ze moja malutka odejdzie i tak było serduszko przestało bić samo .... odeszła choć leżać na sali porodowej myślałam ze czuję ruchy ale urodziłm martwą córeczkę 24,10 o godzinie 11.00 urodziłam ją siłami natury położna która tam była to istny anioł który pomógł mi to wszystko przejść nie słyszałam płaczu tylko ciszę .... póżniej łyżeczkowanie rozmowa z psychologiem Pani położna zapytała czy chcę się pożegnać z moją Juleczką powiedziałam , żę tak .... chciałam ją przytulic i wiecie co jak już przyszła z nią do sali była w takim rożku miała sliczną czapeczkę w winogronko spojrzałam na nią i się jej wystraszyłam i tego żaluję do końca życia wystraszylam sie bo była taka sina to trwało kilka minut sparaliżowało mnie nie zapomnę je do konca zycia .... pozniej padło pyanie czy chcemy sami pochować malutką czy ma być pochowana razem z innymi dziećmi to było najtrudniejsze dla mnie i męża podjeliśmy decyzję że zostanie pochowana razem z innymi dziećmi ze nie udzwigne pogrzebu na wlasną reke ja juz byłam wrakiem czlowieka ... dziewczyny ja wrociłam do domu 25,10 na lekach jestem na nich sały czas i zaczal sie dla mnie najgorszy czas żalolwałam ze ja tam zostawilam ... mialam zal do meza lecz o sam mowil mi tlumaczyl ze jestem po 6 poronieniach co z tamtymi cialkami pomimo ze to były 6,8 tygodnie dlaczego tamtych nie pochowalam tlumaczyl ze to dla niego i tak jest okropnie ciezkie zebym go zrozumiala tez cierpial i cierpi widze to .... sam zalatwil wszystkie formalności odebrał akt zgonu widiałam ile go to kosztuje ...
a ja ? ja tulę jej ubranka i pytam boga dlaczego .... dlaczego w 24 tygodniu zabrał mi dziecko bez pytania dzieciątko na które czekal 5 letni brat któremu chcieliśmy pokazać cały świat .....
dziś 29,10 Piszę to wszystko z bólem i placzem chaotycznie mam nadzieję , żę mi wybaczycie.... własnie wr óciłam do domu odwiozłam synka do przedszkola kupiłam aniołka postawiłam go na komodzie..... przyjmuję leki , chodzę na spacery z męzem i synkiem jutro jadę na rozmowę z zaprzyjaźninym księdzem rodziny terapię zaczynam 22.11 niestety tak pozno bo chcieismy zeby to bylo na nfz . lekarz kieruje nas na zrobienie badan WES z materiału amniopunkcji kolejne badanie ginekologiczne za 5 tygodni , mało krwawię ...mam wsparcie we wszystkich ... w sercu pustka nie umiem jesc , spac nie umiem juz zyc gdyby nie moj kochajacy maz i synek po prostu odeszlabym z tego swiata blagajac boga zeby mnie zabrał do mojej córeczki ....
pisząc to czuję ulge chociaz w małym stopniu ...boje sie pytan ludzi znajomych z facebooka jak sie czuje ? jak malutka ? wstawialam tyle zdjec z brzuszkiem .... boje sie rzeczywistosci powrotu do pracy boje sie spotkania z moją bratową która rodzi córeczkę w grudniu ...... nie wiem jak zyc jak zaczac stawiac sobie cele i je realizowac ......czuje sie taka pusta ....
21.10 odebrałam wynik z amniopunkcji Pani genetyk mówi wszystko ok zdrowy chłopiec jeszcze tylko wada serduszka ale wszystko jest na dobrej drodze byłam w szoku mówię do niej chłopiec ? jak to ? z usg dziewczynka wyszłam z gabinetu za kilka min miał zbadać mnie lekarz usg mąż był szczęśliwy , że to chłopiec nie zdawaliśmy sobie sprawy jakie piekło nas czeka .... weszłam dr zrobił usg cisza ... mówi serduszko bije prawa komora serca nie pracuje prawidłowo i jeszcze więcej wad , obojniactwo zaleca badanie z moczu podejrzewa zespół slos .... Swiat mi się zawalił ogromnie się bałam co dalej ale wiecie co ? nadal w to wszystko nie wierzyłam .... ja czułam ze wszystko bedzie ok ... umówiliśmy się do mieezylesia na oddanie moczu termin dopiero na czwartek znów czekanie lecz mówię do męża nie nie wierzę chcę poznać opinię innego lekarza pojechaliśmy do lekarza który przeprowadza operacje na płodach z placzem wręcz blagałam go żeby mi pomógł żeby powiedział że to sen .... lecz w tamtym momencie kolejny raz mój świat się zawalił ... lekarz mówi , że malutka niema szans że urodzę ją martwą lub nieonszę mówi , płaska twarz nieprawidłowy rozstaw oczu , ogon , avsd , zarośniecie odbytu , ręce stópki polidaktylia , nażądy niezróżnicowane , skrócenie kości długich , podejrzenie slos wiecie co wtedy usłyszałam , zagrożenie życia .... lekarz wspomniał o terminacji zalecił psychiatre boże .... mój swiat się rozsypał ....... razem z mężem podjeliśmy decyzję o terminnacji nie chciałabym opisywać co było dokładnie dalej loecz jak juz trafiłam do zpitala na drugi dzien 22,10 lekarz badając mnie stwierdził ze serduszko już nie bije farmakologicznie czułam ze moja malutka odejdzie i tak było serduszko przestało bić samo .... odeszła choć leżać na sali porodowej myślałam ze czuję ruchy ale urodziłm martwą córeczkę 24,10 o godzinie 11.00 urodziłam ją siłami natury położna która tam była to istny anioł który pomógł mi to wszystko przejść nie słyszałam płaczu tylko ciszę .... póżniej łyżeczkowanie rozmowa z psychologiem Pani położna zapytała czy chcę się pożegnać z moją Juleczką powiedziałam , żę tak .... chciałam ją przytulic i wiecie co jak już przyszła z nią do sali była w takim rożku miała sliczną czapeczkę w winogronko spojrzałam na nią i się jej wystraszyłam i tego żaluję do końca życia wystraszylam sie bo była taka sina to trwało kilka minut sparaliżowało mnie nie zapomnę je do konca zycia .... pozniej padło pyanie czy chcemy sami pochować malutką czy ma być pochowana razem z innymi dziećmi to było najtrudniejsze dla mnie i męża podjeliśmy decyzję że zostanie pochowana razem z innymi dziećmi ze nie udzwigne pogrzebu na wlasną reke ja juz byłam wrakiem czlowieka ... dziewczyny ja wrociłam do domu 25,10 na lekach jestem na nich sały czas i zaczal sie dla mnie najgorszy czas żalolwałam ze ja tam zostawilam ... mialam zal do meza lecz o sam mowil mi tlumaczyl ze jestem po 6 poronieniach co z tamtymi cialkami pomimo ze to były 6,8 tygodnie dlaczego tamtych nie pochowalam tlumaczyl ze to dla niego i tak jest okropnie ciezkie zebym go zrozumiala tez cierpial i cierpi widze to .... sam zalatwil wszystkie formalności odebrał akt zgonu widiałam ile go to kosztuje ...
a ja ? ja tulę jej ubranka i pytam boga dlaczego .... dlaczego w 24 tygodniu zabrał mi dziecko bez pytania dzieciątko na które czekal 5 letni brat któremu chcieliśmy pokazać cały świat .....
dziś 29,10 Piszę to wszystko z bólem i placzem chaotycznie mam nadzieję , żę mi wybaczycie.... własnie wr óciłam do domu odwiozłam synka do przedszkola kupiłam aniołka postawiłam go na komodzie..... przyjmuję leki , chodzę na spacery z męzem i synkiem jutro jadę na rozmowę z zaprzyjaźninym księdzem rodziny terapię zaczynam 22.11 niestety tak pozno bo chcieismy zeby to bylo na nfz . lekarz kieruje nas na zrobienie badan WES z materiału amniopunkcji kolejne badanie ginekologiczne za 5 tygodni , mało krwawię ...mam wsparcie we wszystkich ... w sercu pustka nie umiem jesc , spac nie umiem juz zyc gdyby nie moj kochajacy maz i synek po prostu odeszlabym z tego swiata blagajac boga zeby mnie zabrał do mojej córeczki ....
pisząc to czuję ulge chociaz w małym stopniu ...boje sie pytan ludzi znajomych z facebooka jak sie czuje ? jak malutka ? wstawialam tyle zdjec z brzuszkiem .... boje sie rzeczywistosci powrotu do pracy boje sie spotkania z moją bratową która rodzi córeczkę w grudniu ...... nie wiem jak zyc jak zaczac stawiac sobie cele i je realizowac ......czuje sie taka pusta ....
Tak mi przykro, tak bardzo Wam współczuję. Przyjmij proszę szczere i pełne miłości kondolencje .Hej .. Zebrałam siły żeby się do Was odezwać ....
21.10 odebrałam wynik z amniopunkcji Pani genetyk mówi wszystko ok zdrowy chłopiec jeszcze tylko wada serduszka ale wszystko jest na dobrej drodze byłam w szoku mówię do niej chłopiec ? jak to ? z usg dziewczynka wyszłam z gabinetu za kilka min miał zbadać mnie lekarz usg mąż był szczęśliwy , że to chłopiec nie zdawaliśmy sobie sprawy jakie piekło nas czeka .... weszłam dr zrobił usg cisza ... mówi serduszko bije prawa komora serca nie pracuje prawidłowo i jeszcze więcej wad , obojniactwo zaleca badanie z moczu podejrzewa zespół slos .... Swiat mi się zawalił ogromnie się bałam co dalej ale wiecie co ? nadal w to wszystko nie wierzyłam .... ja czułam ze wszystko bedzie ok ... umówiliśmy się do mieezylesia na oddanie moczu termin dopiero na czwartek znów czekanie lecz mówię do męża nie nie wierzę chcę poznać opinię innego lekarza pojechaliśmy do lekarza który przeprowadza operacje na płodach z placzem wręcz blagałam go żeby mi pomógł żeby powiedział że to sen .... lecz w tamtym momencie kolejny raz mój świat się zawalił ... lekarz mówi , że malutka niema szans że urodzę ją martwą lub nieonszę mówi , płaska twarz nieprawidłowy rozstaw oczu , ogon , avsd , zarośniecie odbytu , ręce stópki polidaktylia , nażądy niezróżnicowane , skrócenie kości długich , podejrzenie slos wiecie co wtedy usłyszałam , zagrożenie życia .... lekarz wspomniał o terminacji zalecił psychiatre boże .... mój swiat się rozsypał ....... razem z mężem podjeliśmy decyzję o terminnacji nie chciałabym opisywać co było dokładnie dalej loecz jak juz trafiłam do zpitala na drugi dzien 22,10 lekarz badając mnie stwierdził ze serduszko już nie bije farmakologicznie czułam ze moja malutka odejdzie i tak było serduszko przestało bić samo .... odeszła choć leżać na sali porodowej myślałam ze czuję ruchy ale urodziłm martwą córeczkę 24,10 o godzinie 11.00 urodziłam ją siłami natury położna która tam była to istny anioł który pomógł mi to wszystko przejść nie słyszałam płaczu tylko ciszę .... póżniej łyżeczkowanie rozmowa z psychologiem Pani położna zapytała czy chcę się pożegnać z moją Juleczką powiedziałam , żę tak .... chciałam ją przytulic i wiecie co jak już przyszła z nią do sali była w takim rożku miała sliczną czapeczkę w winogronko spojrzałam na nią i się jej wystraszyłam i tego żaluję do końca życia wystraszylam sie bo była taka sina to trwało kilka minut sparaliżowało mnie nie zapomnę je do konca zycia .... pozniej padło pyanie czy chcemy sami pochować malutką czy ma być pochowana razem z innymi dziećmi to było najtrudniejsze dla mnie i męża podjeliśmy decyzję że zostanie pochowana razem z innymi dziećmi ze nie udzwigne pogrzebu na wlasną reke ja juz byłam wrakiem czlowieka ... dziewczyny ja wrociłam do domu 25,10 na lekach jestem na nich sały czas i zaczal sie dla mnie najgorszy czas żalolwałam ze ja tam zostawilam ... mialam zal do meza lecz o sam mowil mi tlumaczyl ze jestem po 6 poronieniach co z tamtymi cialkami pomimo ze to były 6,8 tygodnie dlaczego tamtych nie pochowalam tlumaczyl ze to dla niego i tak jest okropnie ciezkie zebym go zrozumiala tez cierpial i cierpi widze to .... sam zalatwil wszystkie formalności odebrał akt zgonu widiałam ile go to kosztuje ...
a ja ? ja tulę jej ubranka i pytam boga dlaczego .... dlaczego w 24 tygodniu zabrał mi dziecko bez pytania dzieciątko na które czekal 5 letni brat któremu chcieliśmy pokazać cały świat .....
dziś 29,10 Piszę to wszystko z bólem i placzem chaotycznie mam nadzieję , żę mi wybaczycie.... własnie wr óciłam do domu odwiozłam synka do przedszkola kupiłam aniołka postawiłam go na komodzie..... przyjmuję leki , chodzę na spacery z męzem i synkiem jutro jadę na rozmowę z zaprzyjaźninym księdzem rodziny terapię zaczynam 22.11 niestety tak pozno bo chcieismy zeby to bylo na nfz . lekarz kieruje nas na zrobienie badan WES z materiału amniopunkcji kolejne badanie ginekologiczne za 5 tygodni , mało krwawię ...mam wsparcie we wszystkich ... w sercu pustka nie umiem jesc , spac nie umiem juz zyc gdyby nie moj kochajacy maz i synek po prostu odeszlabym z tego swiata blagajac boga zeby mnie zabrał do mojej córeczki ....
pisząc to czuję ulge chociaz w małym stopniu ...boje sie pytan ludzi znajomych z facebooka jak sie czuje ? jak malutka ? wstawialam tyle zdjec z brzuszkiem .... boje sie rzeczywistosci powrotu do pracy boje sie spotkania z moją bratową która rodzi córeczkę w grudniu ...... nie wiem jak zyc jak zaczac stawiac sobie cele i je realizowac ......czuje sie taka pusta ....
Mam świadomość, że te słowa bolą. Teraz Kotek skup sie na tu i teraz, czyli przeżyj żałobę. To trwa. Teraz tego nie czujesz i wydaje sie być oderwane od rzeczywistości, ale Czas, on jest ratunkiem. To on będzie cię przytulał i będzie cierpliwie cię niósł. Przyjmie cię że wszystkim, z czym przyjdziesz. Z każdą możliwą emocja. Nawet jak nie będziesz miała na nic siły on będzie twoim najlepszym przyjacielem, będzie sie o ciebie troszczył. Ty płacz krzycz, pytaj, szukaj, odpoczywaj, odreagowuj, rób wszystko co jest dla ciebie potrzebne, co jest dobre, co daje jakiekolwiek utulenie. Nie wysilaj sie, po prostu bądź. Dla siebie, dla synka, dla męża. Z czasem ten ból... Nauczysz sie z nim żyć. Tylko to naprawdę z czasem.
Osobiście nie miałam odwagi pytać co u ciebie. Czekałam cierpliwie. Jeśli ci to pomaga, pisz. Będę z tobą wirtualnie, będę słuchać o tobie, twoich emocjach, może o córeczce opowiesz... Teraz przytulam ciepło i delikatnie...
olka11135
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 11 Wrzesień 2021
- Postów
- 23 317
Hej .. Zebrałam siły żeby się do Was odezwać ....
21.10 odebrałam wynik z amniopunkcji Pani genetyk mówi wszystko ok zdrowy chłopiec jeszcze tylko wada serduszka ale wszystko jest na dobrej drodze byłam w szoku mówię do niej chłopiec ? jak to ? z usg dziewczynka wyszłam z gabinetu za kilka min miał zbadać mnie lekarz usg mąż był szczęśliwy , że to chłopiec nie zdawaliśmy sobie sprawy jakie piekło nas czeka .... weszłam dr zrobił usg cisza ... mówi serduszko bije prawa komora serca nie pracuje prawidłowo i jeszcze więcej wad , obojniactwo zaleca badanie z moczu podejrzewa zespół slos .... Swiat mi się zawalił ogromnie się bałam co dalej ale wiecie co ? nadal w to wszystko nie wierzyłam .... ja czułam ze wszystko bedzie ok ... umówiliśmy się do mieezylesia na oddanie moczu termin dopiero na czwartek znów czekanie lecz mówię do męża nie nie wierzę chcę poznać opinię innego lekarza pojechaliśmy do lekarza który przeprowadza operacje na płodach z placzem wręcz blagałam go żeby mi pomógł żeby powiedział że to sen .... lecz w tamtym momencie kolejny raz mój świat się zawalił ... lekarz mówi , że malutka niema szans że urodzę ją martwą lub nieonszę mówi , płaska twarz nieprawidłowy rozstaw oczu , ogon , avsd , zarośniecie odbytu , ręce stópki polidaktylia , nażądy niezróżnicowane , skrócenie kości długich , podejrzenie slos wiecie co wtedy usłyszałam , zagrożenie życia .... lekarz wspomniał o terminacji zalecił psychiatre boże .... mój swiat się rozsypał ....... razem z mężem podjeliśmy decyzję o terminnacji nie chciałabym opisywać co było dokładnie dalej loecz jak juz trafiłam do zpitala na drugi dzien 22,10 lekarz badając mnie stwierdził ze serduszko już nie bije farmakologicznie czułam ze moja malutka odejdzie i tak było serduszko przestało bić samo .... odeszła choć leżać na sali porodowej myślałam ze czuję ruchy ale urodziłm martwą córeczkę 24,10 o godzinie 11.00 urodziłam ją siłami natury położna która tam była to istny anioł który pomógł mi to wszystko przejść nie słyszałam płaczu tylko ciszę .... póżniej łyżeczkowanie rozmowa z psychologiem Pani położna zapytała czy chcę się pożegnać z moją Juleczką powiedziałam , żę tak .... chciałam ją przytulic i wiecie co jak już przyszła z nią do sali była w takim rożku miała sliczną czapeczkę w winogronko spojrzałam na nią i się jej wystraszyłam i tego żaluję do końca życia wystraszylam sie bo była taka sina to trwało kilka minut sparaliżowało mnie nie zapomnę je do konca zycia .... pozniej padło pyanie czy chcemy sami pochować malutką czy ma być pochowana razem z innymi dziećmi to było najtrudniejsze dla mnie i męża podjeliśmy decyzję że zostanie pochowana razem z innymi dziećmi ze nie udzwigne pogrzebu na wlasną reke ja juz byłam wrakiem czlowieka ... dziewczyny ja wrociłam do domu 25,10 na lekach jestem na nich sały czas i zaczal sie dla mnie najgorszy czas żalolwałam ze ja tam zostawilam ... mialam zal do meza lecz o sam mowil mi tlumaczyl ze jestem po 6 poronieniach co z tamtymi cialkami pomimo ze to były 6,8 tygodnie dlaczego tamtych nie pochowalam tlumaczyl ze to dla niego i tak jest okropnie ciezkie zebym go zrozumiala tez cierpial i cierpi widze to .... sam zalatwil wszystkie formalności odebrał akt zgonu widiałam ile go to kosztuje ...
a ja ? ja tulę jej ubranka i pytam boga dlaczego .... dlaczego w 24 tygodniu zabrał mi dziecko bez pytania dzieciątko na które czekal 5 letni brat któremu chcieliśmy pokazać cały świat .....
dziś 29,10 Piszę to wszystko z bólem i placzem chaotycznie mam nadzieję , żę mi wybaczycie.... własnie wr óciłam do domu odwiozłam synka do przedszkola kupiłam aniołka postawiłam go na komodzie..... przyjmuję leki , chodzę na spacery z męzem i synkiem jutro jadę na rozmowę z zaprzyjaźninym księdzem rodziny terapię zaczynam 22.11 niestety tak pozno bo chcieismy zeby to bylo na nfz . lekarz kieruje nas na zrobienie badan WES z materiału amniopunkcji kolejne badanie ginekologiczne za 5 tygodni , mało krwawię ...mam wsparcie we wszystkich ... w sercu pustka nie umiem jesc , spac nie umiem juz zyc gdyby nie moj kochajacy maz i synek po prostu odeszlabym z tego swiata blagajac boga zeby mnie zabrał do mojej córeczki ....
pisząc to czuję ulge chociaz w małym stopniu ...boje sie pytan ludzi znajomych z facebooka jak sie czuje ? jak malutka ? wstawialam tyle zdjec z brzuszkiem .... boje sie rzeczywistosci powrotu do pracy boje sie spotkania z moją bratową która rodzi córeczkę w grudniu ...... nie wiem jak zyc jak zaczac stawiac sobie cele i je realizowac ......czuje sie taka pusta ....
Bardzo mi przykro. Przytulam
Nie wyrzucaj sobie tego braku pogrzebu. To nie ma znaczenia. Zawsze będzie przy Tobie.
93kora
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 23 Październik 2020
- Postów
- 3 417
Bardzo Ci współczuję, przytulam wirtualnie i życzę dużo siłyHej .. Zebrałam siły żeby się do Was odezwać ....
21.10 odebrałam wynik z amniopunkcji Pani genetyk mówi wszystko ok zdrowy chłopiec jeszcze tylko wada serduszka ale wszystko jest na dobrej drodze byłam w szoku mówię do niej chłopiec ? jak to ? z usg dziewczynka wyszłam z gabinetu za kilka min miał zbadać mnie lekarz usg mąż był szczęśliwy , że to chłopiec nie zdawaliśmy sobie sprawy jakie piekło nas czeka .... weszłam dr zrobił usg cisza ... mówi serduszko bije prawa komora serca nie pracuje prawidłowo i jeszcze więcej wad , obojniactwo zaleca badanie z moczu podejrzewa zespół slos .... Swiat mi się zawalił ogromnie się bałam co dalej ale wiecie co ? nadal w to wszystko nie wierzyłam .... ja czułam ze wszystko bedzie ok ... umówiliśmy się do mieezylesia na oddanie moczu termin dopiero na czwartek znów czekanie lecz mówię do męża nie nie wierzę chcę poznać opinię innego lekarza pojechaliśmy do lekarza który przeprowadza operacje na płodach z placzem wręcz blagałam go żeby mi pomógł żeby powiedział że to sen .... lecz w tamtym momencie kolejny raz mój świat się zawalił ... lekarz mówi , że malutka niema szans że urodzę ją martwą lub nieonszę mówi , płaska twarz nieprawidłowy rozstaw oczu , ogon , avsd , zarośniecie odbytu , ręce stópki polidaktylia , nażądy niezróżnicowane , skrócenie kości długich , podejrzenie slos wiecie co wtedy usłyszałam , zagrożenie życia .... lekarz wspomniał o terminacji zalecił psychiatre boże .... mój swiat się rozsypał ....... razem z mężem podjeliśmy decyzję o terminnacji nie chciałabym opisywać co było dokładnie dalej loecz jak juz trafiłam do zpitala na drugi dzien 22,10 lekarz badając mnie stwierdził ze serduszko już nie bije farmakologicznie czułam ze moja malutka odejdzie i tak było serduszko przestało bić samo .... odeszła choć leżać na sali porodowej myślałam ze czuję ruchy ale urodziłm martwą córeczkę 24,10 o godzinie 11.00 urodziłam ją siłami natury położna która tam była to istny anioł który pomógł mi to wszystko przejść nie słyszałam płaczu tylko ciszę .... póżniej łyżeczkowanie rozmowa z psychologiem Pani położna zapytała czy chcę się pożegnać z moją Juleczką powiedziałam , żę tak .... chciałam ją przytulic i wiecie co jak już przyszła z nią do sali była w takim rożku miała sliczną czapeczkę w winogronko spojrzałam na nią i się jej wystraszyłam i tego żaluję do końca życia wystraszylam sie bo była taka sina to trwało kilka minut sparaliżowało mnie nie zapomnę je do konca zycia .... pozniej padło pyanie czy chcemy sami pochować malutką czy ma być pochowana razem z innymi dziećmi to było najtrudniejsze dla mnie i męża podjeliśmy decyzję że zostanie pochowana razem z innymi dziećmi ze nie udzwigne pogrzebu na wlasną reke ja juz byłam wrakiem czlowieka ... dziewczyny ja wrociłam do domu 25,10 na lekach jestem na nich sały czas i zaczal sie dla mnie najgorszy czas żalolwałam ze ja tam zostawilam ... mialam zal do meza lecz o sam mowil mi tlumaczyl ze jestem po 6 poronieniach co z tamtymi cialkami pomimo ze to były 6,8 tygodnie dlaczego tamtych nie pochowalam tlumaczyl ze to dla niego i tak jest okropnie ciezkie zebym go zrozumiala tez cierpial i cierpi widze to .... sam zalatwil wszystkie formalności odebrał akt zgonu widiałam ile go to kosztuje ...
a ja ? ja tulę jej ubranka i pytam boga dlaczego .... dlaczego w 24 tygodniu zabrał mi dziecko bez pytania dzieciątko na które czekal 5 letni brat któremu chcieliśmy pokazać cały świat .....
dziś 29,10 Piszę to wszystko z bólem i placzem chaotycznie mam nadzieję , żę mi wybaczycie.... własnie wr óciłam do domu odwiozłam synka do przedszkola kupiłam aniołka postawiłam go na komodzie..... przyjmuję leki , chodzę na spacery z męzem i synkiem jutro jadę na rozmowę z zaprzyjaźninym księdzem rodziny terapię zaczynam 22.11 niestety tak pozno bo chcieismy zeby to bylo na nfz . lekarz kieruje nas na zrobienie badan WES z materiału amniopunkcji kolejne badanie ginekologiczne za 5 tygodni , mało krwawię ...mam wsparcie we wszystkich ... w sercu pustka nie umiem jesc , spac nie umiem juz zyc gdyby nie moj kochajacy maz i synek po prostu odeszlabym z tego swiata blagajac boga zeby mnie zabrał do mojej córeczki ....
pisząc to czuję ulge chociaz w małym stopniu ...boje sie pytan ludzi znajomych z facebooka jak sie czuje ? jak malutka ? wstawialam tyle zdjec z brzuszkiem .... boje sie rzeczywistosci powrotu do pracy boje sie spotkania z moją bratową która rodzi córeczkę w grudniu ...... nie wiem jak zyc jak zaczac stawiac sobie cele i je realizowac ......czuje sie taka pusta ....
reklama
Bardzo Ci współczuję i tulę mocno. Daj sobie czas na żałobę, to wasz czasHej .. Zebrałam siły żeby się do Was odezwać ....
21.10 odebrałam wynik z amniopunkcji Pani genetyk mówi wszystko ok zdrowy chłopiec jeszcze tylko wada serduszka ale wszystko jest na dobrej drodze byłam w szoku mówię do niej chłopiec ? jak to ? z usg dziewczynka wyszłam z gabinetu za kilka min miał zbadać mnie lekarz usg mąż był szczęśliwy , że to chłopiec nie zdawaliśmy sobie sprawy jakie piekło nas czeka .... weszłam dr zrobił usg cisza ... mówi serduszko bije prawa komora serca nie pracuje prawidłowo i jeszcze więcej wad , obojniactwo zaleca badanie z moczu podejrzewa zespół slos .... Swiat mi się zawalił ogromnie się bałam co dalej ale wiecie co ? nadal w to wszystko nie wierzyłam .... ja czułam ze wszystko bedzie ok ... umówiliśmy się do mieezylesia na oddanie moczu termin dopiero na czwartek znów czekanie lecz mówię do męża nie nie wierzę chcę poznać opinię innego lekarza pojechaliśmy do lekarza który przeprowadza operacje na płodach z placzem wręcz blagałam go żeby mi pomógł żeby powiedział że to sen .... lecz w tamtym momencie kolejny raz mój świat się zawalił ... lekarz mówi , że malutka niema szans że urodzę ją martwą lub nieonszę mówi , płaska twarz nieprawidłowy rozstaw oczu , ogon , avsd , zarośniecie odbytu , ręce stópki polidaktylia , nażądy niezróżnicowane , skrócenie kości długich , podejrzenie slos wiecie co wtedy usłyszałam , zagrożenie życia .... lekarz wspomniał o terminacji zalecił psychiatre boże .... mój swiat się rozsypał ....... razem z mężem podjeliśmy decyzję o terminnacji nie chciałabym opisywać co było dokładnie dalej loecz jak juz trafiłam do zpitala na drugi dzien 22,10 lekarz badając mnie stwierdził ze serduszko już nie bije farmakologicznie czułam ze moja malutka odejdzie i tak było serduszko przestało bić samo .... odeszła choć leżać na sali porodowej myślałam ze czuję ruchy ale urodziłm martwą córeczkę 24,10 o godzinie 11.00 urodziłam ją siłami natury położna która tam była to istny anioł który pomógł mi to wszystko przejść nie słyszałam płaczu tylko ciszę .... póżniej łyżeczkowanie rozmowa z psychologiem Pani położna zapytała czy chcę się pożegnać z moją Juleczką powiedziałam , żę tak .... chciałam ją przytulic i wiecie co jak już przyszła z nią do sali była w takim rożku miała sliczną czapeczkę w winogronko spojrzałam na nią i się jej wystraszyłam i tego żaluję do końca życia wystraszylam sie bo była taka sina to trwało kilka minut sparaliżowało mnie nie zapomnę je do konca zycia .... pozniej padło pyanie czy chcemy sami pochować malutką czy ma być pochowana razem z innymi dziećmi to było najtrudniejsze dla mnie i męża podjeliśmy decyzję że zostanie pochowana razem z innymi dziećmi ze nie udzwigne pogrzebu na wlasną reke ja juz byłam wrakiem czlowieka ... dziewczyny ja wrociłam do domu 25,10 na lekach jestem na nich sały czas i zaczal sie dla mnie najgorszy czas żalolwałam ze ja tam zostawilam ... mialam zal do meza lecz o sam mowil mi tlumaczyl ze jestem po 6 poronieniach co z tamtymi cialkami pomimo ze to były 6,8 tygodnie dlaczego tamtych nie pochowalam tlumaczyl ze to dla niego i tak jest okropnie ciezkie zebym go zrozumiala tez cierpial i cierpi widze to .... sam zalatwil wszystkie formalności odebrał akt zgonu widiałam ile go to kosztuje ...
a ja ? ja tulę jej ubranka i pytam boga dlaczego .... dlaczego w 24 tygodniu zabrał mi dziecko bez pytania dzieciątko na które czekal 5 letni brat któremu chcieliśmy pokazać cały świat .....
dziś 29,10 Piszę to wszystko z bólem i placzem chaotycznie mam nadzieję , żę mi wybaczycie.... własnie wr óciłam do domu odwiozłam synka do przedszkola kupiłam aniołka postawiłam go na komodzie..... przyjmuję leki , chodzę na spacery z męzem i synkiem jutro jadę na rozmowę z zaprzyjaźninym księdzem rodziny terapię zaczynam 22.11 niestety tak pozno bo chcieismy zeby to bylo na nfz . lekarz kieruje nas na zrobienie badan WES z materiału amniopunkcji kolejne badanie ginekologiczne za 5 tygodni , mało krwawię ...mam wsparcie we wszystkich ... w sercu pustka nie umiem jesc , spac nie umiem juz zyc gdyby nie moj kochajacy maz i synek po prostu odeszlabym z tego swiata blagajac boga zeby mnie zabrał do mojej córeczki ....
pisząc to czuję ulge chociaz w małym stopniu ...boje sie pytan ludzi znajomych z facebooka jak sie czuje ? jak malutka ? wstawialam tyle zdjec z brzuszkiem .... boje sie rzeczywistosci powrotu do pracy boje sie spotkania z moją bratową która rodzi córeczkę w grudniu ...... nie wiem jak zyc jak zaczac stawiac sobie cele i je realizowac ......czuje sie taka pusta ....
reklama
Podziel się: