A moim zdaniem za bardzo uczepiłyście się tego nocnika. Istota leży tu nie w tym, że ta mała nie jest na coś gotowa, a w tym, że zauważyła, że jak odczeka wystarczająco długo, to sprawa zostanie załatwiona za nią, nomen omen. Co do nocnika to uważam, że faktycznie na każdego przyjdzie pora, ale jeśli chodzi o jedzenie, to hohoho... Zapraszam do mnie, po dwóch tygodniach będzie jeść cokolwiek jej postawisz, a i o dokładkę poprosi. U mnie nie ma niejadków dłużej niż przez dobę. A krzycz, a wrzeszcz, a domagaj się czekolady zamiast obiadu, na zdrowie. My, zdrowi na umyśle ludzie zjemy w tym czasie co jest podane, czyli normalne, zwykłe, smaczne jedzenie, do którego nie można się przyczepić. Nie chcesz jeść, świetnie, tata zawsze chętnie zje, a jak go nie ma, to pies już cię obserwuje. Nie chcesz wyjść z domu, choć wszyscy czekają? Wierzgaj w aucie do woli, fotelik ma dobre zapięcia, nie spadniesz.
Nie mieszajmy gotowości dziecka do samoobsługi z cwaniactwem i lenistwem. Bo wbrew popularnej opinii nowoczesnego rodzicielstwa ja głęboko wierzę, że dwulatka może być i cwana i leniwa.