Wyniki

Już po pochówku...

Dziekuje że byłaś...że poznałam dzięki Tobie kilkoro dobrych ludzi, że zobaczyłam jak wygląda życie z tej drugiej strony...z za okien szpitala, że warto się cieszyć drobnostkami i kochać swoje dzieci i starac się je rozumieć, że życie mamy tylko jedno i czasem choć sie nam nie chce to warto...

Wczoraj załatwiliśmy już firmę pogrzebowa, dziś mąż pojechał do szpitala po kartę zgonu wypisy, ubranka do trumny zabrał, potem urząd stanu cywilnego, a wieczorem mamy wybrać miejsce na cmentarzu i załatwić z księdzem,

Reczywiy ciezko opisać jak się teraz czuję

Zmarła....

Jadę jutro, wyjątkowo wpuszcza mnie wcześniej tzn rano o ile dożyje, lekarka powiedziała że to może trwać kilka lub kilkadziesiąt godzin jeszcze..

Bo dorośli mają mszę któraa im pomóc przebłagać za grzechy, wtedy ta msza jest za ich duszę i komunia też w ich intencji i zamawia się mszę a dziecko no cóż raz że to trauma dla rodziców dwa takie małe aniołki nie zdążyły nagrzeszyc, my nawet nie zamawialiśmy namaszczenia chorych, bo mloda była...

Teraz zdecydowalismy się że zrobimy cichy pogrzeb, i tak nikt się nie interesuje z rodziny męża i nie pyta o córkę, zresztą nie dlaibysmy radę na normalnym pogrzebie,poprosimy księdza o modlitwę na cmentarzu a mszę zamowimy za nią w Bogu wiadomej intencji. To jest wszystko zbyt zawiłe żeby teraz...

Co do teściowej pisałam już o tym na osobnym wątku, wielokrotnie wiedziała że byliśmy w Krakowie, może ze dwa razy zapytała co u córki, nasze relacje są w normie ale napięte, teraz ma jeszcze inne rzeczy na głowie, sprawy rodzinne w które jest zaangażowana, chodzi o brata męża, wiecie pisałam...

Miałaś szczęście, ja już nieraz prosiłam młoda jak u niej byłam żeby odeszła..i wtedy gdy byłam z nią na oddziale i się jej pogarszało. tak ja też czuje się jak mebel, młoda jest otumaniona uspkojaczami cały czas śpi, już nawet nie ściska mojej dłoni palcami tylko trzyma je bezwładnie, jest...

To może być nawet w przyszłym tygodniu albo dluzej....już kilka razy wydawało się się że umrze...tego mi żal że tak powoli gasnie...że musi cierpieć...

A ja mam już dość .. zwłaszcza po tym co nas spotkało na kardiologii....po tym jak każdy wmawial nnam że ona nie ma problemu kardiologicznego, a na następny dzień miała nagła operacje na serce [emoji176]....to jest dla mnie trauma...żal mi żal...mi że jej cialo jeszcze walczy...

Wiecie...to nie jest tak że ja nie chcę tylko fakt że jej umieranie to nie jest pstryknięcie palcem nawet na resztkach sił to może trwać trochę...dzień dwa trzy... tydzień...nie jest tak że wejdę potrzymam ja za rękę i umrze...ona mimo wszystko bjest silna...

Ja już żałobę przeżyłam, wielokrotnie zeszłego roku gdy byłam w ciąży i wiedziałam to wszystko, i teraz wielokrotnie w szpitalu gdy płakałam przy pielgniarkach i lekarzach gdy małej się pogaraszalo gdy byłam z nią na oddziale. Moje dziecko mnie praktycznie nie zna, spędziłam z nią tylko około 3...

Jej umieranie może trwać nawet kilka dni więc pomijając fale krytyki jaka na mnie spadła tak wybieram się do niej, i to nie jest tak że wejdę i ona umrze, moje drogie pamiętajcie że jest nadal pandemia i nawet przy umierającym dziecku jest określony czas odwiedzin u nas jest to godzina...

Szczerze... wczoraj byłam w stanie wysiedzieć u niej tylko 40 minut..nie dałam rady więcej...

Już dzwoniłam do pielęgniarek poprosić żeby ją ubrały w ubranka jak już umrze, które jej zostawiłam jak trafiła na intensywna bo potem będzie ciezko cokolwiek jej zalozyc, a tam ma body i spodenki i czapeczki i skarpety też.

Córeczka jest już umierająca..dzwonilam...a mnie nie ma przy niej...jestem okrutna dla niej..ale chyba nie mogłabym na to patrzeć...mąż musiał iść do pracy jeszcze drugi samochód się nam zepsuł rano, ten którym on jezdi do pracy, ja mam jeden bo do przedszkola muszę syna odwiezc, bo mamy daleko...

Jak to wszystko wygląda...bo zaczynamy myśleć bo tym z mężem...

Nietypowe pytanie..która z Was ma informacje na temat kremacji...

Dziękuje Wam bardzo za wsparcie...ja już dziś jak czekałam na autobus to oglądałam w Pepco sukienki do trumny...

........

Byłam się pożegnać, będzie miała odłączone wszystkie leki na serce i na krążenie, respirator zostaje, zgon może nastąpić dziś jutro lub na dniach...

To nie jest moją decyzja, to jest decyzja anestezjologow i kardiochirurgow, nie widzących sensu w dalszym uporczywym leczeniu,ja mam tylko podpisać protokoł,

Nie będzie operacji...

Jadę jutro podpisać protokol o zaprzestaniu uporczywego leczenia nie podejmowaniu interwencji inwazyjnych....

Jest stabilnie ale jest złe, co wyleczy jedna infekcje to wpada w drugą, poszly badania na posiew, karmienia nietoleruje więc ma pozajelitowe znowu całkiem, respirator 60 procent..

Bez zmian, leczy się jej ta infekcja, jest delikatnie karmiona dojelitowo, czeka na operację serca,może w przyszłym tygodniu będzie, ja w poniedziałek mam druga dawke szczepienia na covid

U nas z jelitami było wszystko ok, bo ładnie tolerowała karmienia, dopóki nie pojawił się ten problem z krążeniem i wątroba, teraz znowu ja będą próbować karmić dojelitowo, wskaźniki zapalne maleja czyli pomału leczy zapalnie płuc...ale.. który to już raz, błędne koło...

Dziś nic nowego, wskaźniki zapalne mniejsze, stabilnie, leczy zapalenie płuc, dalej na żywieniu pozjalitowym, operacja w przyszłym tygodniu może.A ja już nie daje rady...