reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Kochani, niech te Święta będą chwilą wytchnienia i zanurzenia się w tym, co naprawdę ważne. Zatrzymajcie się na moment, poczujcie zapach choinki, smak ulubionych potraw i ciepło płynące od bliskich. 🌟 Życzę Wam Świąt pełnych obecności – bez pośpiechu, bez oczekiwań, za to z wdzięcznością za te małe, piękne chwile. Niech Wasze serca napełni spokój, a Nowy Rok przyniesie harmonię, radość i mnóstwo okazji do bycia tu i teraz. ❤️ Wesołych, spokojnych Świąt!
reklama

Choroby Genetyczne

Podczytuje wasz wątek i powiem szczerze mnie jako osobe właśnie niepełnosprawną poruszył twój post.Widze z tego co przeczytałam że jesteś nizbyt dojrzałą osobą skoro zadajesz rodzicom chorych dzieci takie niedyskretne pytania.Wiadomo skoro wychowują swoje dzieci to nie mieli takich dylematów.Właśnie takie dzieci potrzebują najwięcej miłości i poświęcenia.takich rodziców powinno się tylko podziwiac.Rozumiem mame Nastki i jej wzburzenie .Ja przeczytałam ten wątek od deski do deski i uważam,że nawet na forum nie powinno się zadawac takich pytan,Mnie ono poruszyło a co dopiero mamy takich dzieci.Dziecko powinno się kochac bezinteresownie nie za to jakie jest : - zdrowe czy chore,ale za to,że żyje.
Piszesz,że mieszkasz z chorym chłopcem i może ty odpowiedz na pytanie czym on się różni od innych dzieci? Czy jest mniej kochany?Chyba nie .Tym,że ma ADHD ?Wiesz moja córka też jest w grupie ryzyka tym zespołem i nie znaczy to,że jest ona mniej kochana od pozostałych moich dzieci.Powiem nawet,że to właśnie ona jest naszym oczkiem w głowie.
Mamuśki podziwiam was za waszą siłe i poświęcenie.Pozdrawiam i przepraszam że się wtrąciłam.[/quote
Podzielam zdanie:tak: kolezanki i na nowy tydzien zycze wszystkiego najlepszego:-)
 
reklama
Witajcie
Podzielę się z Wami jak to jest w temacie chorób genetycznych w moim przypadku. Mam 28 lat, mąż też.To moja pierwsza ciąża, w rodzinie przypadków chorób genetycznych nie było.Wszystko się zaczęło w chwili gdy dr zauważył troszkę większą przezierność karkową (2,5 mm).Test Pappa wykazał ryzyko zespołu edwardsa, biochemia wyszła bardzo niska. Liczyliśmy na to że wszystko będzie dobrze bo te testy często przekłamują. Na usg tez wszystko wyglądało na to że dzidziuś jest zdrowy, jednak dr znalazł tzw. miękki marker w postaci torbielków w splocie naczyniówkowym i zrobiliśmy amniopunkcję.Cały czas mieliśmy nadzieję że Szymek jest zdrowy bo takie torbielki bardzo często występują u zdrowych dzieci i z czasem się wchłaniają. Najgorsze było czekanie na wyniki (prawie miesiąc). Nie robiliśmy amnio po to by w razie choroby usunąć ciążę. Wiedzieliśmy że bez względu na wynik donoszę Szymka.Niewiedza była po prostu gorsza niz poznanie prawdy, nawet tej najgorszej. Chcieliśmy poznać co nas czeka.Niestety, okazało się że Szymek ma dwie wady genetyczne: zespół Edwardsa i Klinefertera. Ta pierwsza jest śmiertelna i choć Synek rośnie i na usg poza wada serduszka wygląda i rozwija się jak normalny dzidziuś to wiemy że umrze. Te 2 wady jednocześnie zdarzaja się bardzo rzadko. Znaleźliśmy artykuł w internecie na obcojęzycznych stronach, mówiący o tym że do 2006 r. w literaturze opisano 4 takie przypadki na świecie! Po serii wizyt u genetyka okazało się że los tak chciał i te wady, które doświadczyły naszego Synka to kwestia przypadku. My z mężem jesteśmy juz po badaniach genetycznych naszych kariotypów i jesteśmy zupełnie zdrowi. Ja planując ciążę bardzo o siebie dbałam, łykałam kwas foliowy, prawie rok przed zajściem w ciążę rzuciłam palenie, gdy dowiedziałam się o ciąży ( po 3 dniach od spóźniającej się miesiączki) odstawiłam alkohol. To wszystko nie ma znaczenia w przypadku chorób genetycznych. Mogą dosięgnąć każdego, bez względu na to czy w rodzinie były przypadki czy też nie (u nas nie było).Nie mamy na to wpływu. Chcę tylko powiedzieć że dzięki badaniom prenatalnym (konkretnie amniopunkcji, ktora daje jednoznaczny wynik) jestem świadoma tego co nas czeka, mam czas aby choć troszke oswoić się z tą myślą. Wiem też że ta ciąża to wyjątkowy czas bo dziekuję za każdy jej dzień, za każdy dzień w którym czuję ruchy Szymka bo wiem że może od nas odejść tuz po urodzeniu. Wiem że teraz mamy swój czas i korzystam z każdej sekundy, mówię do Szymka, śpiewam mu, staram się aby był szczęśliwy w swym króciutkim życiu. Wiem że najgorsze przed nami, ale będę choć troszkę na to przygotowana.Mam wspaniałego męża, który mnie wspiera i cudownego lekarza. Boję się, ale jestem silna dla Synka. Piszę o tym wszystkim dlatego że przekopałam już cały internet i napotkałam na masę opinii na temat badań prenatalnych.Często wypowiadają się ludzie nie stający w obliczu takiej tragedii .Śmią wysuwać wnioski że badania te są "wstępem do aborcji" i takie tam.Krew mnie zalewa jak czytam takie wypowiedzi, i to osób które nie przeżyły takiej tragedii. Fakt, kobieta ma prawo w takim przypadku do "wyboru", my tez mieliśmy ale w naszym przypadku nie było wyboru, kochaliśmy Szymka od momentu pozytywnego testu ciążowego i wiedzieliśmy że będzie żył tak długo jak będzie mu dane.Jednocześnie nie potępiam kobiet, które w takich ciężkich momentach wybierają tę drugą opcję, bo nie każdy jest na tyle silny, aby zmierzyć się z taką tragedią. Każdy jest władcą swojego sumienia.Powiem wam że czas oczekiwania na wynik testu pappa i amnio był horrorem, bo człowiek nie wie czego tak na prawdę się spodziewać. Gdy juz poznaliśmy wynik, choć serce chciało pęknąć z bólu, bo staraliśmy się o naszą kruszynkę 2 lata (nasz pierwszy dzidziuś) to paradoksalnie nam ulżyło, bo przynajmniej poznaliśmy prawdę. Niewiedza jest gorsza od wiedzy. Co by było gdybym łudziła się do końca że jest wszystko w porządku i zgodnie z planem przygotowała pokoik dla Szymka, ciuszki, zabawki, wózek itp. Wróciłabym ze szpitala i potykałabym sie o te rzeczy, zalewając się łzami na ich widok. W tej sytuacji wiem że Szymek jeśli będzie mu dane przeżyć po odcięciu pępowiny spędzi całe swe życie w szpitalnym inkubatorze, lub co najwyżej w hospicjum. Dzięki tej wiedzy mogę zaoszczędzić sobie choć trochę bólu i chociażby nie szykując nic dla Szymka w domu.
To tyle, co chciałam Wam przekazać w tym miejscu,może mój post komuś pomoże bo wiem jak sama po poznaniu wyniku szukałam gorączkowo osób które są w podobnej sytuacji, to dodawało mi otuchy że nie tylko ja przeżywam taką tragedię, a takich rodzin jest więcej, choć życzyłabym sobie i wszystkim aby wszystkie dzieciaczki rodziły się zdrowe, ale to niestety nie mozliwe. Pozdrawiam
 
Ostatnia edycja:
MUFKA strasznie mi orzykro z powodu waszego nieszczęścia podziwiam ciebie i męża i mam nadzieję że Szymek nie będzie cierpial a w niebie będzie patrzył na swoich kochanych rodzicówżyczę wam żebyście mieli jeszcze okazję cieszyć się szczęściem pozdrawiam
 
Mufka bardzo jest mi przykro ze takie nieszczescie Was spotkalo. Jestem pelna podziwu ze zdecydowaliscie sie nie usuwac ciazy i bardzo Was za to szanuje i wasza decyzje.Oczywiscie tak jak napisalam kazdy ma swoje sumienie i postepuje wedlug swojego uznania:tak:.Nie zamierzam ani negowac twojej decyzji ani byc za po prostu jestem z Wami i Szymusiem i oczywiscie cuda sie zdarzaja na tym swiecie i wlasnie WAM ZYCZE CUDU. Nigdy nic nie wiadomo co nam jest pisane jest tam gdzies wysoko zapisane i mysle ze nic nie dzieje sie z przypadku. My tez z mezem mamy po 27 lat i nigdy u nas w rodzinach nie bylo chorob genetycznych i z tego co wiem to po prostu tak sie zdaza raz na pare milionow przypadkow ze u zdrowej zupelnie pary urodzi sie dziecko z wada. Nie jest to wytlumaczone przez nauke do konca i nie wiadomo dlaczego tak sie dzieje ale ja wiem na pewno ze nie czuje aby moja corka byla gorsza w czyms od rowiesnikow a wrecz przeciwnie.Tylko niekiedy spotykam sie z polkami to pytaja sie a jak mala sie rozwija a ile wazy, mierzy i to bez znaczenia bo czesto jest tak ze nigdy sie nie wie co moze sie przydazyk kazdemu z nas, naszym dzieciom jak wyjda na podworko, pojda po chleb do sklepu, jak beda kolo mamy w kuchni..Mozna podac miliony powodow a najwazniejsze jest i tak to ze my je po prostu kochamy tak jak dzieci nas...
pozdrawiam serdecznie
 
mufka - oby każde dziecko miało tak wspaniałą mame jak Ty .. I oby dane wam było jak najdłużej być razem ..bardzo poruszyła mnie twoja historia przede wszystkim dlatego , ze mój synek jest tylko kilka dni młodszy od Twojego i również będzie miał na imie Szymek !!
 
witam - podczytuję Was czasem (nie wiem czy coś siedzi w głowie u mnie że może być źle czy co się dzieje)...

Mufka jesteś niesamowitą kobietą - mam nadzieję, że Szymek będzie jak najdłużej ...
ciężko mi jest cokolwiek napisać bo Twój post jest tak niemiłosiernie wzruszający aż mnie ściesneło w gardle! Trzeba być dobrej nadzieji
mi niestety lekarze nie są w stanie pomóc nie mogę się przygotować tak jak Ty! dowiedziałam się tylko że po antybiotykach które przyjełam nic na badaniach nie wyjdzie!
trzymam za WAS mocno kciuki!!!
 
Witajcie
Podzielę się z Wami jak to jest w temacie chorób genetycznych w moim przypadku. Mam 28 lat, mąż też.To moja pierwsza ciąża, w rodzinie przypadków chorób genetycznych nie było.Wszystko się zaczęło w chwili gdy dr zauważył troszkę większą przezierność karkową (2,5 mm).Test Pappa wykazał ryzyko zespołu edwardsa, biochemia wyszła bardzo niska. Liczyliśmy na to że wszystko będzie dobrze bo te testy często przekłamują. Na usg tez wszystko wyglądało na to że dzidziuś jest zdrowy, jednak dr znalazł tzw. miękki marker w postaci torbielków w splocie naczyniówkowym i zrobiliśmy amniopunkcję.Cały czas mieliśmy nadzieję że Szymek jest zdrowy bo takie torbielki bardzo często występują u zdrowych dzieci i z czasem się wchłaniają. Najgorsze było czekanie na wyniki (prawie miesiąc). Nie robiliśmy amnio po to by w razie choroby usunąć ciążę. Wiedzieliśmy że bez względu na wynik donoszę Szymka.Niewiedza była po prostu gorsza niz poznanie prawdy, nawet tej najgorszej. Chcieliśmy poznać co nas czeka.Niestety, okazało się że Szymek ma dwie wady genetyczne: zespół Edwardsa i Klinefertera. Ta pierwsza jest śmiertelna i choć Synek rośnie i na usg poza wada serduszka wygląda i rozwija się jak normalny dzidziuś to wiemy że umrze. Te 2 wady jednocześnie zdarzaja się bardzo rzadko. Znaleźliśmy artykuł w internecie na obcojęzycznych stronach, mówiący o tym że do 2006 r. w literaturze opisano 4 takie przypadki na świecie! Po serii wizyt u genetyka okazało się że los tak chciał i te wady, które doświadczyły naszego Synka to kwestia przypadku. My z mężem jesteśmy juz po badaniach genetycznych naszych kariotypów i jesteśmy zupełnie zdrowi. Ja planując ciążę bardzo o siebie dbałam, łykałam kwas foliowy, prawie rok przed zajściem w ciążę rzuciłam palenie, gdy dowiedziałam się o ciąży ( po 3 dniach od spóźniającej się miesiączki) odstawiłam alkohol. To wszystko nie ma znaczenia w przypadku chorób genetycznych. Mogą dosięgnąć każdego, bez względu na to czy w rodzinie były przypadki czy też nie (u nas nie było).Nie mamy na to wpływu. Chcę tylko powiedzieć że dzięki badaniom prenatalnym (konkretnie amniopunkcji, ktora daje jednoznaczny wynik) jestem świadoma tego co nas czeka, mam czas aby choć troszke oswoić się z tą myślą. Wiem też że ta ciąża to wyjątkowy czas bo dziekuję za każdy jej dzień, za każdy dzień w którym czuję ruchy Szymka bo wiem że może od nas odejść tuz po urodzeniu. Wiem że teraz mamy swój czas i korzystam z każdej sekundy, mówię do Szymka, śpiewam mu, staram się aby był szczęśliwy w swym króciutkim życiu. Wiem że najgorsze przed nami, ale będę choć troszkę na to przygotowana.Mam wspaniałego męża, który mnie wspiera i cudownego lekarza. Boję się, ale jestem silna dla Synka. Piszę o tym wszystkim dlatego że przekopałam już cały internet i napotkałam na masę opinii na temat badań prenatalnych.Często wypowiadają się ludzie nie stający w obliczu takiej tragedii .Śmią wysuwać wnioski że badania te są "wstępem do aborcji" i takie tam.Krew mnie zalewa jak czytam takie wypowiedzi, i to osób które nie przeżyły takiej tragedii. Fakt, kobieta ma prawo w takim przypadku do "wyboru", my tez mieliśmy ale w naszym przypadku nie było wyboru, kochaliśmy Szymka od momentu pozytywnego testu ciążowego i wiedzieliśmy że będzie żył tak długo jak będzie mu dane.Jednocześnie nie potępiam kobiet, które w takich ciężkich momentach wybierają tę drugą opcję, bo nie każdy jest na tyle silny, aby zmierzyć się z taką tragedią. Każdy jest władcą swojego sumienia.Powiem wam że czas oczekiwania na wynik testu pappa i amnio był horrorem, bo człowiek nie wie czego tak na prawdę się spodziewać. Gdy juz poznaliśmy wynik, choć serce chciało pęknąć z bólu, bo staraliśmy się o naszą kruszynkę 2 lata (nasz pierwszy dzidziuś) to paradoksalnie nam ulżyło, bo przynajmniej poznaliśmy prawdę. Niewiedza jest gorsza od wiedzy. Co by było gdybym łudziła się do końca że jest wszystko w porządku i zgodnie z planem przygotowała pokoik dla Szymka, ciuszki, zabawki, wózek itp. Wróciłabym ze szpitala i potykałabym sie o te rzeczy, zalewając się łzami na ich widok. W tej sytuacji wiem że Szymek jeśli będzie mu dane przeżyć po odcięciu pępowiny spędzi całe swe życie w szpitalnym inkubatorze, lub co najwyżej w hospicjum. Dzięki tej wiedzy mogę zaoszczędzić sobie choć trochę bólu i chociażby nie szykując nic dla Szymka w domu.
To tyle, co chciałam Wam przekazać w tym miejscu,może mój post komuś pomoże bo wiem jak sama po poznaniu wyniku szukałam gorączkowo osób które są w podobnej sytuacji, to dodawało mi otuchy że nie tylko ja przeżywam taką tragedię, a takich rodzin jest więcej, choć życzyłabym sobie i wszystkim aby wszystkie dzieciaczki rodziły się zdrowe, ale to niestety nie mozliwe. Pozdrawiam

Czytając to co napisałaś zamurowało mnie.Podziwiam was.Musicie byc naprawde dzielnymi kochającymi rodzicami a przede wszystkim bardzo ale to bardzo silnymi psychicznie.Brakuje mi słow żeby napisac to co czuję.Czytając to co napisałaś same łzy cisneły się do oczu.Ja jestem mamą skrajnej wcześniaczki i każdy dzień walki o jej życie i zdrowie był dla mnie strasznym przeżyciem.Moja córcia umierała 3 razy ale wyszła z tego obronną ręką,Nigdy nie mogłam dopuścic do siebie myśli że może umrzec...Pamiętam co wtedy przeżywałam Wszyscy zgodnie twierdzili,że ja jestem silna ale czytając to co was czeka i to w jaki sposób sobie z tym radzisz kochana to moja siła jest niczym wobec was....Wszystkim dzieciom i tym zdrowym i tym chorym życzę takich rodziców jak wy.
 
a co to ci da ze bedziesz wiedziec w czasie ciazy ze cos jest nie tak lepiej sie nie zamartwiac tylko cieszyc, moja sp. Tesciowa majac prawie 40 i sama majac w czasie ciazy raka zlosliwego urodzila zdrowe dziecko wiec glowki do gory
 
reklama
Do góry