reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Trauma po CC

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Dzień dobry, będzie długo. Nie wiem czy ktoś mi pomoże czy to wogole przeczyta ale musze chyba się wygadać bo jest mi ciężko. Jestem 7 miesięcy po porodzie i do tej pory nie potrafię pogodzić się z tym jak wszystko się potoczyło. Męczą mnie myśli że mogło być inaczej i lepiej. Czy ktoś tez był w podobnej sytuacji i może pomoc? Pojechałam do szpitala w piątek w nocy po ok 3h skurczy w domu które nie przechodziły ale tez nie robiły się intensywniejsze,wiedzialam ze nie powinnam jechac ale to moje pierwsze dziecko i wie balam, myslalam ze zrobią mi Ktg i wrócę do domu. Na badaniu rozwarcie 1cm ale poinformowali mnie ze idę na patologie ciąży. Tam dopiero podłączenie pod ktg, wszystko było w porządku. Cały drugi dzień przeleżałam bez żadnych informacji co się dzieje, badania prawidłowe, skurcze się wyciszyły całkowicie położna powiedziała ze raczej wrócę do domu, ale po badaniu dzidzia wyszła na ok 4kg i chcieli mnie namówić na CC ale się nie zgodziłam. Na nastepny dzien,to już była niedziela, rano informacja ze wywołujemy oksytocyna bo dziecko duże nie możemy przedłużać. Cały czas dalej namawianie żebym się zgodziła na CC i ze mam nic nie jeść, ostatni posiłek jadłam dzien wcześniej o 17, a była już 9 rano. Po oksytocynie delikatne skurcze, nie mogłam się za bardzo ruszać bo byłam pod kroplówka, miałam złe wbity wenflon i cała ręka mnie bolała. Rozwarcie nie rusza. następne KTg po zwiększonej dawce oksytocyny dziecku spada tętno ale jak została zmniejszona to skurcze się wyciszają, rozwarcia wciąż brak. Jestem już 8h sama,mąż nie może do mnie wejść, caly czas słyszę teksty ze powinno już się coś dziać po tej oksytocynie, ze dziecko duże, napewno będą musieli mnie nacinać, ze muszę podpisać wszystkie zgody na kleszcze,próżnociag, ze może nie wstawić się w kanał bo za duża główka żebym podpisała ta zgodę na CC to już dziecko będzie ze mna i nie będziemy się obydwie męczyć. Moja mama miała bardzo ciężkie traumatyczne porody wiec tez mi doradza żebym się zgodziła. Ja bardzo chciałam rodzic naturalnie,nigdy nie bałam się porodu. Po pytaniu czy mogę poprosstu wyjść do domu i poczekać aż się akcja sama zacznie bo byłam jeszcze 2 dni przed terminem Pani doktor mówi ze nie, bo nie wiadomo jaka będzie reakcja po tej oksytocynie ze nie wypuszczają tak do domu? Bałam sie wyjść na własne życzenie ze cos sie stanie i będzie to moja wina. Teraz nie wiem czy to prawda czy mnie oszukiwali? Byłam psychicznie wymęczona tym brakiem wsparcia,nikt mi nie pomagał,byłam sama co godzinę tylko przychodziła położna zapytać jak tam. Lekarz mówi ze oczywiście możemy czekać na akcje ale może dojść do zamartwicy i dziecko może umrzeć? Nie wiem teraz skąd to się wzięło? Po tych spadkach tętna po oksytocynie? W końcu z płaczem podpisuje zgodę na CC. Jak powiedziałam ze już zgoda podpisana to stwierdził tekstem „to po co ja sie tak produkuje”. Dochodzę długo do siebie,rana bardzo boli, nie moge sama wstawać,krwawię bardzo długo ale z dzieckiem wszystko ok. Leciałam chyba na adrenalinie bo dopiero po kilku dniach do mnie doszło co się wogole stało. Dlaczego nie zaproponowano mi innego sposobu wywołania porodu? Balonika, czopków, lewatywy? Czy od początku wiedzieli cos czego mi nie mówili czy poprostu im się nie chciało czekać? Na wypisie mam CC z powodu dużego płodu,ale przecież wiem ze 4kg na usg to nie jest wskazanie do cięcia, nawet dwa dni wcześniej na badaniu u mojej Pani doktor taka dostałam informacje ze do 4,5kg spokojnie rodzimy naturalnie. Mam okropne wyrzuty sumienia ze tak się to potoczyło,ze ciało mnie zawiodło i moje dziecko. Ze zgodziłam sie może za wcześnie, ze wymusili na mnie te decyzje. Ze nie zaznałam tego porodu naturalnego i nie dałam dziecku wszystkiego co dobre z nim związane tylko została tak wydarta ze mnie jak nie była na to jeszcze gotowa. Nie moge spać bo co wieczór wracają do mnie te myśli dlaczego tak sie stało, nie moge nawet słyszeć słowa porod bo od razu płacze. Ciężko mi,wiem ze powinnam sie udać do psychologa ale trudno mi zrobić ten pierwszy krok. Czy ktoś miał podobna sytuacje, ze miał CC ale w sumie nie wie dlaczego? Albo może wiecie dlaczego nie zaproponowano mi innego sposoby indukcji lub dlaczego nie moglam wyjść do domu?
Przeczytałam i powiem szczerze że nie rozumiem tego parcia na naturalny i potem rozmyślania co by było gdyby. Może dlatego, że tylko do pierwszego porodu męczyłam się kilkanaście godzin bez postępu i zakończyło się cc. Kolejne dwa też cc. Traumatyczne potrafią być i porody naturalne i cesarki ale w każdym przypadku najważniejsze jest to aby urodzić zdrowe dziecko i sama też wyjść z tego cało żeby móc jak najszybciej tym maluchem się opiekować. Rozumiem pragnienie przeżycia porodu naturalnego i dążenie do niego ale w sytuacji kiedy wszystko idzie faktycznie naturalnie szybko i sprawnie ....nie napisałaś ile ostatecznie ważyło Twoje dziecko to raz, dwa te spadki tętna u dziecka u mnie spowodowałyby że sama bym ich błagała o to cc żeby tylko nic mu się nie stało. Jesteś już mama zdrowego malucha, być może kiedyś zostaniesz mamą po raz kolejny, ciesz się tym bo to naprawdę dar.... Jeśli marzysz o porodzie naturalnym to przecież cesarka go nie przekreśla w przyszłości. Ale wtedy raczej zdecydowałabym się na pewny szpital i zespół który o Ciebie zadba. Nie mniej jednak nie nastawialabym się na sto procent że nie będzie tej drugiej cesarki bo życia nie przewidzisz. Dla mnie sam poród to rzecz drugorzędna...nie rozmyślam o nim, bo po co. Nie zachodzi się w ciążę dla porodu🙂
Przewartosciowalam duuuużo rzeczy po poronieniu pierwszej ciąży, zupełnie inne rzeczy stały się dla mnie ważne.
Piszecie tutaj o powikłaniach po cc, przeciętym brzuchu itp. a po naturalnym porodzie np przy dużym dziecku to nie ma powikłań??🙂 Pękniętego krocza, obniżenia narządów itd i wtedy dziewczyny też się żalą, że nie zrobiono im cc.
Większość rzeczy da się zaplanować ale sam poród niekoniecznie. Szkoda życia na zadreczanie się, naprawdę. Zwłaszcza że u Ciebie nie ma nic czego nie da się naprawić.
Myślę że rozmowa z kompetentnym psychologiem mogłaby pomóc i uwolnić Cię od tych myśli. Najbardziej jednak możesz sobie pomóc Ty sama.....bo jeśli sama nie przepracujesz pewnych rzeczy i nie poukladasz w głowie to będzie Cię to dręczyć i zakłócać spokój. Trzymam kciuki za Ciebie😘
 
reklama
Moja mama miała traumatyczne dwa porody naturalne i nie moge z nią za bardzo porozmawiać bo właśnie uważa ze dobrze się stało ze miałam CC Bo się nie umęczyłam i ze przesadzam. Siostra i szwagierka obydwie po CC ratującej życie po odklejeniu łożyska. Wiec nie mam za bardzo komu się wygadać bo mi poprostu głupio ze narzekam. Mąż stara się zrozumieć ale wiadomo ze nigdy nie zrozumie perspektywy kobiety,dlatego myslalam o terapii ale tez sie zastanawiam co mogą mi tam jeszcze powiedzieć co by pomogło.
Taaak, skąd ja to znam. Od ojca usłyszałam kilka razy, że żona jego kuzyna czy ktoś tam miała 3 cesarki i żyje, więc nad czym ja lamentuję. A w najbliższej rodzinie jestem pierwszą, co nie rodziła sn. Nikt mi nie musi mi nic wypominać, automatycznie zastanawiam się w czym ja jestem gorsza od babć, mamy, cioć, kuzynek. Szczególnie, że moja ciąża była bez komplikacji, a sama jestem bardzo zdrowa i, powiedzmy, "fit". Od koleżanki jak się dowiedziała o mojej cesearce usłyszałam, że współczuje mi, bo dla nie sn było niesamowicie pięknym przeżyciem. Dzięki, lol.

Tylko ja właśnie nie myśle ze mogło być gorzej tylko czy jednak może mogło być lepiej, jakbym pojechała do innego szpitala albo poczekała dłużej w domu. Zawsze jestem pesymistką a w tym przypadku nie potrafię się sama pocieszyć 🙈 ale dziękuje❤️
Jak Cię czytam, to wydaje się, że mamy bardzo podobny sposób myślenia. Choć we mnie, zdaje się, jest więcej złości a mniej wyrozumiałości dla niezrozumienia ze strony innych 😆 Też zawsze myślę, że właśnie mogło być lepiej, przecież tyle kobiet ma bezroblemowe porody sn. Jasne, wiele ma też dużo gorzej. Dygresja, ale tak ogólnie w życiu jaki postęp czy rozwój osiągniemy, jak tylko będziemy patrzeć, że inni mają gorzej? Np. finansowo, czy zawodowo -- takie równanie do dołu? Ech.

Staram się tak myśleć ze dobrze się stało ale czasem przychodzą takie dni jak ten dzisiaj ze znowu wszystko zaczynam analizować.
Bardzo chciałabym mieć takie podejście i oczywiście rozumiem że powinnam sie cieszyć ze tak sie stało, mój mąż to taki optymista jak Ty i stara sie mi to pozytywne myślenie wbijać do głowy kiedy sie da😄Niestety ja jestem osobą wysoce wrażliwą i często wiele rzeczy które innym wydają sie być błahostką ja bardzo mocno przeżywam🤷‍♀️
Tak, wieczne analizownie, wysoka wrażliwość, odporność na "pozytywne myślenie", znam to zbyt dobrze ❤️😉

usłyszenie, że nic się nie stało, niczego nie zmieni, a wręcz pogorszy, bo człowiek ma poczucie, że nie może mówić o swoich uczuciach, bo te uczucia są bagatelizowane przez otoczenie.
❤️ Jak to się mówi po angieslku: powtórz głośniej, dla tych w tylnych rzędach 💯
 
Dla mnie sam poród to rzecz drugorzędna...nie rozmyślam o nim, bo po co. Nie zachodzi się w ciążę dla porodu🙂
Przewartosciowalam duuuużo rzeczy po poronieniu pierwszej ciąży, zupełnie inne rzeczy stały się dla mnie ważne.
Piszecie tutaj o powikłaniach po cc, przeciętym brzuchu itp. a po naturalnym porodzie np przy dużym dziecku to nie ma powikłań??🙂 Pękniętego krocza, obniżenia narządów itd i wtedy dziewczyny też się żalą, że nie zrobiono im cc.
Fajnie, że poronienie pozwoliło Ci przewartościować wiele rzeczy. Ja też poroniłam pierwszą ciążę, o którą staraliśmy się prawie 2 lata. W moim przypadku bezpłodność, poronienie a na koniec cesarka spowodowały, że czuję się gorsza (żeby było jasne: nie oceniam nigdy innych, tych co mogą/nie mogą/chcą/nie chcą mieć dzieci, piszę tylko o sobie). Jakby to cc było taką wisienką na torcie niewydolności mojego ciała jeśli chodzi o prokreację, lol.

A co do powikłań po porodach sn, pewnie, że są i domyślam się, że dla tych, które one dotykają są bardzo ciężkie/smutne/traumatyczne. Jednak zawsze sobie tłumaczę, że potencjalnie częściej pokazuję goły brzuch niż krocze 🙈 W szatni na basenie czy siłowni, plaży, nawet w parku latem. Poza tym, jednak poród sn to czynność fizjologiczna, więc często nie ma komplikacji, lub są one minimalne. A cc to jednak poważna operacja, która nigdy nie będzie neutralna dla organizmu.
 
Dzień dobry, będzie długo. Nie wiem czy ktoś mi pomoże czy to wogole przeczyta ale musze chyba się wygadać bo jest mi ciężko. Jestem 7 miesięcy po porodzie i do tej pory nie potrafię pogodzić się z tym jak wszystko się potoczyło. Męczą mnie myśli że mogło być inaczej i lepiej. Czy ktoś tez był w podobnej sytuacji i może pomoc? Pojechałam do szpitala w piątek w nocy po ok 3h skurczy w domu które nie przechodziły ale tez nie robiły się intensywniejsze,wiedzialam ze nie powinnam jechac ale to moje pierwsze dziecko i wie balam, myslalam ze zrobią mi Ktg i wrócę do domu. Na badaniu rozwarcie 1cm ale poinformowali mnie ze idę na patologie ciąży. Tam dopiero podłączenie pod ktg, wszystko było w porządku. Cały drugi dzień przeleżałam bez żadnych informacji co się dzieje, badania prawidłowe, skurcze się wyciszyły całkowicie położna powiedziała ze raczej wrócę do domu, ale po badaniu dzidzia wyszła na ok 4kg i chcieli mnie namówić na CC ale się nie zgodziłam. Na nastepny dzien,to już była niedziela, rano informacja ze wywołujemy oksytocyna bo dziecko duże nie możemy przedłużać. Cały czas dalej namawianie żebym się zgodziła na CC i ze mam nic nie jeść, ostatni posiłek jadłam dzien wcześniej o 17, a była już 9 rano. Po oksytocynie delikatne skurcze, nie mogłam się za bardzo ruszać bo byłam pod kroplówka, miałam złe wbity wenflon i cała ręka mnie bolała. Rozwarcie nie rusza. następne KTg po zwiększonej dawce oksytocyny dziecku spada tętno ale jak została zmniejszona to skurcze się wyciszają, rozwarcia wciąż brak. Jestem już 8h sama,mąż nie może do mnie wejść, caly czas słyszę teksty ze powinno już się coś dziać po tej oksytocynie, ze dziecko duże, napewno będą musieli mnie nacinać, ze muszę podpisać wszystkie zgody na kleszcze,próżnociag, ze może nie wstawić się w kanał bo za duża główka żebym podpisała ta zgodę na CC to już dziecko będzie ze mna i nie będziemy się obydwie męczyć. Moja mama miała bardzo ciężkie traumatyczne porody wiec tez mi doradza żebym się zgodziła. Ja bardzo chciałam rodzic naturalnie,nigdy nie bałam się porodu. Po pytaniu czy mogę poprosstu wyjść do domu i poczekać aż się akcja sama zacznie bo byłam jeszcze 2 dni przed terminem Pani doktor mówi ze nie, bo nie wiadomo jaka będzie reakcja po tej oksytocynie ze nie wypuszczają tak do domu? Bałam sie wyjść na własne życzenie ze cos sie stanie i będzie to moja wina. Teraz nie wiem czy to prawda czy mnie oszukiwali? Byłam psychicznie wymęczona tym brakiem wsparcia,nikt mi nie pomagał,byłam sama co godzinę tylko przychodziła położna zapytać jak tam. Lekarz mówi ze oczywiście możemy czekać na akcje ale może dojść do zamartwicy i dziecko może umrzeć? Nie wiem teraz skąd to się wzięło? Po tych spadkach tętna po oksytocynie? W końcu z płaczem podpisuje zgodę na CC. Jak powiedziałam ze już zgoda podpisana to stwierdził tekstem „to po co ja sie tak produkuje”. Dochodzę długo do siebie,rana bardzo boli, nie moge sama wstawać,krwawię bardzo długo ale z dzieckiem wszystko ok. Leciałam chyba na adrenalinie bo dopiero po kilku dniach do mnie doszło co się wogole stało. Dlaczego nie zaproponowano mi innego sposobu wywołania porodu? Balonika, czopków, lewatywy? Czy od początku wiedzieli cos czego mi nie mówili czy poprostu im się nie chciało czekać? Na wypisie mam CC z powodu dużego płodu,ale przecież wiem ze 4kg na usg to nie jest wskazanie do cięcia, nawet dwa dni wcześniej na badaniu u mojej Pani doktor taka dostałam informacje ze do 4,5kg spokojnie rodzimy naturalnie. Mam okropne wyrzuty sumienia ze tak się to potoczyło,ze ciało mnie zawiodło i moje dziecko. Ze zgodziłam sie może za wcześnie, ze wymusili na mnie te decyzje. Ze nie zaznałam tego porodu naturalnego i nie dałam dziecku wszystkiego co dobre z nim związane tylko została tak wydarta ze mnie jak nie była na to jeszcze gotowa. Nie moge spać bo co wieczór wracają do mnie te myśli dlaczego tak sie stało, nie moge nawet słyszeć słowa porod bo od razu płacze. Ciężko mi,wiem ze powinnam sie udać do psychologa ale trudno mi zrobić ten pierwszy krok. Czy ktoś miał podobna sytuacje, ze miał CC ale w sumie nie wie dlaczego? Albo może wiecie dlaczego nie zaproponowano mi innego sposoby indukcji lub dlaczego nie moglam wyjść do domu?
Jest mi bardzo przykro i współczuję ci, że takie masz doświadczenia. Dobrze cię rozumiem i zgadzam się z przedmówczyniami, że powinnaś udać się do psychologa i przepracować to doświadczenie, skoro tyle miesięcy po porodzie nadal rozwala ci głowę :(

U mnie też poród skończył się niespodziewanie (i szokująco) dla mnie cesarką. Oszczędzę jednak szczegółów. Wyszło, że główka źle się wstawia. Po wszystkim miałam różne myśli, że zawiodłam, że jestem słabeusz, że się przestraszyłam albo że napędzano mi oksytocyną akcję i te skurcze były dlatego takie straszne na koniec (a gdyby może wolniej naturalnie by się to rozkręcało, to byłoby inaczej?) itd. Że co ja zrobiłam? Dziecko wyszło zdrowe i piękne. Gdyby zwlekano z operacją, to nie wiadomo co by się stało. Podobno (ja już nie wiele pamiętam, to mąż wie) doszło do 10 cm rozwarcia i słabe parte albo brak. Ktg nadal ok, ale jak ja potem przestawałam już mieć siłę na cokolwiek... Mimo tego źle myślałam o sobie. Jestem 2 mies. po porodzie i mi to przeszło. Przegadałam z bliskimi osobami i wiem, że lekarz oraz położna z doświadczenia wiedzieli, że może być niebezpiecznie, a poza tym widzieli też, że nie mam siły na akcję.

Jak ktoś pisał: nieważne jak dziecko przyjdzie na świat, ważne że będzie zdrowe. I to się liczy. Operacja wiadomo - na pewno nie bez śladu, ale czy ja mogłam coś inaczej zrobić? Nie.

Nie wiem, czy personel u ciebie źle się zachował pod kątem decyzji o cc. Na pewno dziwne, że byłaś tam sama i nikogo nie wpuścili, że nie informowali o wszystkim w dokładniejszy sposób. Trochę to wszystko było nieludzkie. Prawda jest też taka, że lekarze nie chcą ryzykować że coś się stanie z dzieckiem i dlatego może wydaje się, że decyzje o cc zapadają za szybko. W moim przypadku też mi się to megaszybko wydawało, ale mąż świadkiem, że próbowali i robili co mogli, żeby jednak było sn do pewnego momentu (pewnie jeszcze bezpiecznego ich zdaniem). Wiem też po sobie, że byłam w takim szoku, że już dużo nie pamiętam i nie jestem w stanie dobrze ocenić sytuacji.

Nie pomaga, gdy ktoś pociesza, ale pomogłaby ci rozmowa z psychologiem na pewno. Może też pomogą historie tutaj opisane. Moim zdaniem musisz przepracować tę traumę, bo inaczej odciśnie to się piętnem na tobie i na ewentualnym kolejnym porodzie. Trzymam kciuki za ciebie.
 
Ostatnia edycja:
Czy ktoś miał podobna sytuacje, ze miał CC ale w sumie nie wie dlaczego? Albo może wiecie dlaczego nie zaproponowano mi innego sposoby indukcji lub dlaczego nie moglam wyjść do domu?
Szkoda, że nie rozmawiałaś po porodzie z położną i lekarzem o tym. Nie jesteśmy chyba w stanie stwierdzić, co się działo. Z opisu wynika, że było ich zdaniem ryzyko, ale ty nie zrozumiałaś dlaczego - czyli komunikacja ze strony personelu kiepska :( Warto było porozmawiać po wszystkim, to może psychicznie by ci pomogło też.
A teraz to musisz udać się po profesjonalną pomoc...
 
Fajnie, że poronienie pozwoliło Ci przewartościować wiele rzeczy. Ja też poroniłam pierwszą ciążę, o którą staraliśmy się prawie 2 lata. W moim przypadku bezpłodność, poronienie a na koniec cesarka spowodowały, że czuję się gorsza (żeby było jasne: nie oceniam nigdy innych, tych co mogą/nie mogą/chcą/nie chcą mieć dzieci, piszę tylko o sobie). Jakby to cc było taką wisienką na torcie niewydolności mojego ciała jeśli chodzi o prokreację, lol.

A co do powikłań po porodach sn, pewnie, że są i domyślam się, że dla tych, które one dotykają są bardzo ciężkie/smutne/traumatyczne. Jednak zawsze sobie tłumaczę, że potencjalnie częściej pokazuję goły brzuch niż krocze 🙈 W szatni na basenie czy siłowni, plaży, nawet w parku latem. Poza tym, jednak poród sn to czynność fizjologiczna, więc często nie ma komplikacji, lub są one minimalne. A cc to jednak poważna operacja, która nigdy nie będzie neutralna dla organizmu.
My staraliśmy się o tę ciąże prawie rok i tez właśnie już wtedy zaczęły sie te myśli że „dlaczego nie wychodzi nam najbardziej naturalna rzecz na świecie” i że moje ciało mnie zawodzi. Dlatego po tej cesarce wszystko wróciło, poczucie winy i tego ze chyba jestem jakąś wybrakowaną kobietą. Nigdy w życiu nie oceniałam kobiet wokół mnie które rodziły przez CC, zawsze podchodziłam do tego No jako inny sposób zakończenia ciąży. Aż mnie to spotkało i nagle nie potrafię racjonalnie myśleć.
 
Szkoda, że nie rozmawiałaś po porodzie z położną i lekarzem o tym. Nie jesteśmy chyba w stanie stwierdzić, co się działo. Z opisu wynika, że było ich zdaniem ryzyko, ale ty nie zrozumiałaś dlaczego - czyli komunikacja ze strony personelu kiepska :( Warto było porozmawiać po wszystkim, to może psychicznie by ci pomogło też.
A teraz to musisz udać się po profesjonalną pomoc...
Właśnie tego żałuje,ze sie wtedy niczego nie dowiedziałam, bo tak jak wspomniałam w pierwszym poście, ja po tej cesarce działałam chyba na jakimś autopilocie albo hormony mnie tak zalały ze na chwile zapomniałam wogole co sie stało. Kiedy dali mi już dziecko to kompletnie się odcięłam, zaakceptowałam wszystko co sie działo wokół mnie i skupiłam sie tylko na córeczce, bo przecież w szpitalu byłam sama, odwiedziny trwały tylko godzinę i jakoś mnie to nie obchodziło ze jestem rozcięta w pół czy jak mnie inni traktują, wiedziałam ze muszę teraz zająć sie dzieckiem. Dopiero po powrocie do domu,ponad tydzień po porodzie na spokojnie zaczęłam myśleć o tym wszystkim i nagle dotarło do mnie ze jestem już po i ze mnie obrabowano z tego doświadczenia porodu. W szpitalu na wyjściu powiedzieli tylko ze mam myć bliznę i robić zastrzyki, a dopiero w domu zaczęłam czytać o połogu po CC, o wpływie cesarki na rozwój dziecka, o możliwych komplikacjach przy kolejnej ciąży i porodzie No i wtedy zaczęła sie ta cała jazda z wyrzutami i żalem, która trwa do teraz…
 
Pozwole sobie coś powiedzieć.
Mam dwójkę dzieci z cesarskiego cięcia. Mało tego, były to cesarki na życzenie! Nie widziałam zdrowszych dzieci.
Zero problemów z jedzeniem, z chorobami. Rozwojowo wszystko w czasie. Ruchowo, emocjonalnie, edukacyjnie. Jakie to mogą być skutki uboczne cesarki, które by tłumaczyły taki poziom emocjonalnego samobiczowania?
Opamietaj się, dziewczyno. Zostałaś mama zdrowego dziecka. Doceń to. Są kobiety, które by ciało, serce i dusze oddały żeby być na twoim miejscu. Nieważne czy poród cc czy SN. Masz jakaś listę doświadczeń, gdzie odhaczasz punkty czy co?
 
Pozwole sobie coś powiedzieć.
Mam dwójkę dzieci z cesarskiego cięcia. Mało tego, były to cesarki na życzenie! Nie widziałam zdrowszych dzieci.
Zero problemów z jedzeniem, z chorobami. Rozwojowo wszystko w czasie. Ruchowo, emocjonalnie, edukacyjnie. Jakie to mogą być skutki uboczne cesarki, które by tłumaczyły taki poziom emocjonalnego samobiczowania?
Opamietaj się, dziewczyno. Zostałaś mama zdrowego dziecka. Doceń to. Są kobiety, które by ciało, serce i dusze oddały żeby być na twoim miejscu. Nieważne czy poród cc czy SN. Masz jakaś listę doświadczeń, gdzie odhaczasz punkty czy co?
Pozwól sobie odpowiedzieć. Chciałaś cc, nastawiałaś się na nie, Twoja wola. A wyobraź sobie, co byś czuła, gdybyś czekając od tygodni na cc jednak z przyczyn wyższych była zmuszona rodzić naturalnie? Szykowałaś się na pielęgnację blizny na brzuchu a tu niespodzianka, masz problemy z kroczem. A do tego wszyscy Ci mówią "opamiętaj się dziewczyno".

Choć mimo wszystko klejenie takiego hipotetycznego scenariusza w drugą stronę z góry jest skazane na porażkę. Nastawiając się na sn a kończąc z cc, tracisz możliwość kangurowania (przynajmniej tak było u mnie) oraz możliwości porodu z partnerem (znów, tak było u mnie). Zostajesz dłużej w szpitalu (ja tydzień w covidzie, czyli bez odwiedzin). Plus to co pisałam wyżej o czestotliwości obnażania brzucha vs krocza (znów, przynajmniej u mnie).

Plus masa potencjalnych zagorżeń dot. wtórnej bezpłodności czy gorszego zdrowia/rozwoju dziecka. To, że te problemy szczęśliwie nie dotyczyły Ciebie, nie zmienia tego, że takie są fakty raportowane w literaturze naukowej🤷‍♀️ Argumenty typu "cc nie szkodzi, bo mnie/dziecku nie zaszkodziło" są trochę jak "ja palę od lat, a nie mam raka płuc, więc palenie jest ok".

U mnie skutki cc powodujące samobiczowanie dotyczą głownie mojego zdrowia psychicznego i fizycznego, tego, że moje ciało nie było w stanie zrobić tego, do czego jest stworzone. Dziecko, odpukać, dostało 10/10, infekcji z powodu braku wód płodowych nie miało i rozwija się wspaniale.
 
Ostatnia edycja:
reklama
Nie mam natury obsesyjnej, żeby w kółko wracać do przeszłości.
To nadal twój wybór, ze chcesz sobie ryć psychikę bez powodu.
Dziecko zdrowe? Zdrowe. Ty nadal możesz cieszyć się życiem? Chodzisz, oddychasz, podziwiasz kolory i dźwięki? Tak?
Jesli cały czas się skupiasz na tym, ze „twoje ciało czegoś nie zrobiło” to w życiu szczęścia nie zaznasz.
Nie wszędzie po cc odbierają dziecko. Nie wszędzie na cc partner nie ma wstępu. To zreszta szczegoly. To twoje nastawienie nie jest zdrowe.
 
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry