Stało się to dość dawno, bo 20. września, a powinno się wydarzyć za kilka - kilkanaście dni (różnica USG i OM).
Od momentu rozpoczęcia 30tc. czułam się dość dziwnie. Kilka z Was pewnie pamięta moje pytania o bóle krocza, napinający się brzuch. Mój cudowny lekarz, wysłał mnie do szpitala, ze względu na skurcze, które odczuwałam jako napięcia i podejrzenie zaburzeń rytmu serca płodu. W szpitalu stwierdzono, że serduszko Zuzi - anatomicznie i rytmicznie (
) jest w porządku - choć mała się tak mocno wierciła, że przy każdym skurczu uciekał zapis tętna. Wtedy 1. raz fałszywy alarm na porodówce. Szyjka była wciąż w normie, ale był silny nacisk główki na nią, stąd ból. Skurcze się unormowały, wysłano mnie do domu z listą leków. Ze względu na to, że nie mogę przyjmować fenoterolu, niewiele można było zrobić. Wszystko było dobrze, kontrolnie po tygodniu zjawiłam się u ginekologa - nie mojego, mój niestety był na urlopie
Zaznaczyłam lekarzowi, że skurcze wróciły, na zapisie były bardzo wyraźne, a szyjka skróciła sie w kilka dni o pół cm. Długość w normie, więc lekarz zlekceważył moje sugestie. Kilka dni później, z regularnymi skurczami trafiłam na porodówkę. Z tego wszystkiego, głównie stresu, dostałam ataku częstoskurczu (tachykardia zatokowa) i mimo karty z zaleceniami od kardiologa nie chciano mnie podłączyć celem monitorowania czynności serca. Zawołano anestezjologa, nie chciano wezwać kardiologa z innego szpitala. Anestezjolog stwierdził, że tętno 140 to w ciąży nic strasznego. Widoczność moich skurczy na zapisie KTG usprawiedliwili szczupłą sylwetką... i wysłali do domu. Kolejnego dnia - urodziłam, ze względu na zakażenie dróg moczowych, o którym szpital mnie nie poinformował.
Zuzka przez kilka dni była wspomagana tlenowo, ze względu na niewydolność oddechową, ale już w czwartej dobie oddychała w pełni samodzielnie. Znany wszystkim już przewód Botala zamknął się właściwie całkowicie z dnia na dzień, wylew I stopnia całkowicie ustąpił , a USG główki wykazało, że wszystko jest w najlepszym porządku. Dodatkowe początkowe problemy z refluksem zostały wyleczone.
Na całe szczęście, moja historia ma szczęśliwe zakończenie i takiego wszystkim mamom życzę. Miałyśmy maksymalnie dużo szczęścia i po 4tygodniach wypisano Zuzkę do domu - zdrowiusieńka.
Od momentu rozpoczęcia 30tc. czułam się dość dziwnie. Kilka z Was pewnie pamięta moje pytania o bóle krocza, napinający się brzuch. Mój cudowny lekarz, wysłał mnie do szpitala, ze względu na skurcze, które odczuwałam jako napięcia i podejrzenie zaburzeń rytmu serca płodu. W szpitalu stwierdzono, że serduszko Zuzi - anatomicznie i rytmicznie (
Zuzka przez kilka dni była wspomagana tlenowo, ze względu na niewydolność oddechową, ale już w czwartej dobie oddychała w pełni samodzielnie. Znany wszystkim już przewód Botala zamknął się właściwie całkowicie z dnia na dzień, wylew I stopnia całkowicie ustąpił , a USG główki wykazało, że wszystko jest w najlepszym porządku. Dodatkowe początkowe problemy z refluksem zostały wyleczone.
Na całe szczęście, moja historia ma szczęśliwe zakończenie i takiego wszystkim mamom życzę. Miałyśmy maksymalnie dużo szczęścia i po 4tygodniach wypisano Zuzkę do domu - zdrowiusieńka.