Czytam sobie i czytam wasze opinie na temat Jaworznickiego szpitala... i .... przyznam, że jeszcze tydzień temu zgodziłabym się ze wszystkim co tu piszecie. Ale.. 20 stycznia urodziłam Matyldę własnie u nas w Jaworznie i jak któraś z was ładnie napisała byłko tak, ze od razu chce mi sie zajść w trzecią ciążę! Dodam, że starszą Zosię tez rodziłam tutaj i potrzebowałam 6 lat, zeby pozbyć się traumy po ciężkim porodzie i myśleć o rodzeństwie dla małej. Od kilku koleżanek w ciągu ostatnich dwóch lat, słyszałam, że podejście do pacjentki się poprawiło, wybrałm dr Opalinską do prowadzenia ciąży i zdecydowałam się (nie bez stresu) na Jaworzno. Chciałam rodzić aktywnie, właściwie najdłużej jak to możliwe byłam w domu: ćwiczyłam na piłce, spacerowalam. Kiedy po 2 h reguralnych skurczy co 5 min, trwających po 60 sek zdecydowałam, że czas do szpitala, była godzina 23. Z izby odebrala nas przemiła polożna, potem blok porodowy i kolejna sympatyczna położna. Przez cały czas pomagała nam (mąż był ze mną), masowała plecy, pokazywała jak najlepiej się ustawić, poprawiała pozycje przy skurczach, kiedy klęczałam oparta o męża. Tłumaczyła co robi pod czas badania, co dzieje sie z dzieckiem... Slowem wszytsko to czego kobieta oczekuje po polożnej, a czego nie zaznałam przy pierwszym dziecku. Po 2h zaproponowała czopek, a o 2.40 na świat przyszla Matylda! Zdrowa, piękna i silna! Dr Wikarek, który był przy samych narodzinach pomagał wyprzeć małą, potem pogratulował nam, uścisnął rękę mężowi... wydawalo by sięm ze to nic, ale takie gesty są na wagę złota.... Do końca pobytu w szpitalu, czyli trzy doby, wszystkie położne okazywały maksimum troski i zainteresowania, podobnie lekarze. Takie też są opinie dziewczyn, które ze mną były w sali. Pielęgniarki noworodkowe raczej też bez zarzutu.... Może miałam tyle szczęścia, może w porównaniu z poprzednim porodem to wszystko co powinno być normą w szpitalu, mnie wydaje się luksusem... tak czy siak polecam szpital w Jaworznie!