Nickie
mama przede wszystkim :)
Witam,
Przeczytałam wątek i szczerze mówiąc nie podoba mi się ta licytacja kto jest lepszą matką: cycowa czy butelkowa.
Rozumiem, o co chodziło założycielce tematu. Sama miałam niezłe przejścia z synkiem. Skończyło się na tym, że przez rok ściągałam mleko laktatorem i podawałam synkowi. Córkę karmię już piersią. Niestety synek pierwszy miesiąc spędził w szpitalu i tam dostawał butlę, mnie wypisali wcześniej, dojeżdżałam, ale nie chciał już ssać piersi. Pamiętam to, jakby było wczoraj. Przystawiałam go do piersi i był płacz, wyrywanie główki, kręcenie się. Tylko podgrzałam butlę - cisza. Dziecko zadowolone spało. Skorzystałam z pomocy poradni laktacyjnej, ale niestety nie dało rady, zbyt przyzwyczaił się do butli. Ile się naryczałam, nastresowałam - to moje.
Uważam, że karmienie piersią wcale, ale to wcale nie jest wygodniejsze dla matki. Pierwsze tygodnie - dziecko non stop przy piersi, w zasadzie nie można iść się wykąpać, bo zaraz jest płacz. Do tej pory mam nieprzespane noce, bo Aśka tylko się wybudzi i od razu chce pierś. Nikt oprócz mnie nie jest w stanie jej uspokoić. Od września mam wrócić do pracy i nie wiem, jak to zrobię. Aśka nie akceptuje butli, ma odruch wymiotny. Pierś ssie kilka razy dziennie. Z Kacprem nie miałam tego problemu. Wszyscy mogli dać mu butlę. Dlaczego karmię? Bo lubię mieć pod górkę. Bo mam jakieś wewnętrzne przekonanie, ze tak trzeba, że to najlepsze, co mogę dać. Nie lubię karmić w miejscach publicznych. Jest to dla mnie krępujące, potrzebujemy prywatności.
Nie do końca zgodzę się, że dzieci nie chorują. Moje chorują nie mniej i nie więcej niż dzieci butelkowe, które znam.
Podsumowując: jestem niewyspana, zmęczona, nie mogę nigdzie wyjść na dłużej, a powrót do pracy jest dla mnie dużym problemem.
To takie inne spojrzenie osoby, która karmi, dla mam, które będą może tu zaglądać w poszukiwaniu informacji nt karmienia piersią.
Pewnie nie zachęciłam. Jeden z pozytywów: więź z dzieckiem jest piękna i inna. Mam porównanie. Kacper nie potrzebował aż takiej bliskości, nie leżał wpatrzony we mnie. Uśmiechał się jedząc z butli i patrzył na mnie - pewnie, że tak. Ale najadał się i biegł w swoją stronę. A Aśka potrzebuje "pomemlać" cycka, pouśmiechać się i może tak nawet pół godziny leżeć. No i mamusia jest jej centrum świata. Co ma swoje zalety, ale ma i minusy, tak jak pisałam.
Przeczytałam wątek i szczerze mówiąc nie podoba mi się ta licytacja kto jest lepszą matką: cycowa czy butelkowa.
Rozumiem, o co chodziło założycielce tematu. Sama miałam niezłe przejścia z synkiem. Skończyło się na tym, że przez rok ściągałam mleko laktatorem i podawałam synkowi. Córkę karmię już piersią. Niestety synek pierwszy miesiąc spędził w szpitalu i tam dostawał butlę, mnie wypisali wcześniej, dojeżdżałam, ale nie chciał już ssać piersi. Pamiętam to, jakby było wczoraj. Przystawiałam go do piersi i był płacz, wyrywanie główki, kręcenie się. Tylko podgrzałam butlę - cisza. Dziecko zadowolone spało. Skorzystałam z pomocy poradni laktacyjnej, ale niestety nie dało rady, zbyt przyzwyczaił się do butli. Ile się naryczałam, nastresowałam - to moje.
Uważam, że karmienie piersią wcale, ale to wcale nie jest wygodniejsze dla matki. Pierwsze tygodnie - dziecko non stop przy piersi, w zasadzie nie można iść się wykąpać, bo zaraz jest płacz. Do tej pory mam nieprzespane noce, bo Aśka tylko się wybudzi i od razu chce pierś. Nikt oprócz mnie nie jest w stanie jej uspokoić. Od września mam wrócić do pracy i nie wiem, jak to zrobię. Aśka nie akceptuje butli, ma odruch wymiotny. Pierś ssie kilka razy dziennie. Z Kacprem nie miałam tego problemu. Wszyscy mogli dać mu butlę. Dlaczego karmię? Bo lubię mieć pod górkę. Bo mam jakieś wewnętrzne przekonanie, ze tak trzeba, że to najlepsze, co mogę dać. Nie lubię karmić w miejscach publicznych. Jest to dla mnie krępujące, potrzebujemy prywatności.
Nie do końca zgodzę się, że dzieci nie chorują. Moje chorują nie mniej i nie więcej niż dzieci butelkowe, które znam.
Podsumowując: jestem niewyspana, zmęczona, nie mogę nigdzie wyjść na dłużej, a powrót do pracy jest dla mnie dużym problemem.
To takie inne spojrzenie osoby, która karmi, dla mam, które będą może tu zaglądać w poszukiwaniu informacji nt karmienia piersią.
Pewnie nie zachęciłam. Jeden z pozytywów: więź z dzieckiem jest piękna i inna. Mam porównanie. Kacper nie potrzebował aż takiej bliskości, nie leżał wpatrzony we mnie. Uśmiechał się jedząc z butli i patrzył na mnie - pewnie, że tak. Ale najadał się i biegł w swoją stronę. A Aśka potrzebuje "pomemlać" cycka, pouśmiechać się i może tak nawet pół godziny leżeć. No i mamusia jest jej centrum świata. Co ma swoje zalety, ale ma i minusy, tak jak pisałam.