Mam 7-letnią córkę. Problem jeżeli można to tak nazwać zaczął się w zeszłym roku jeszcze w "0". Kiedyś przyszły do mojej córci koleżanki i było fajnie, ale w pewnym momencie Ada sie zapytała czy mogą zamknąć drzwi do pokoju, na co oczywiście się nie zgodziłam, ale mimo to troche przymknęły, jak weszłam po coś do pokuju okazało się że panny są bez majtek. Oczywiście z "pogadanką" poczekałam aż koleżanki pójdą do domu i zaczęłam maglować. Okazało się że prowodyrką była jedna z dziewczynek Wiktoria mówiąc że jak się nie będzie bawiła to jej nie będzie lubiła. No cóż stało się, pogadanka była, koleżanka juz więcej nie przyszła, bo rok szkolny się skończył i nie było okazjii. Wydawało się że problem znikł. A tu niespodzianka. Nowa szkoła nowe koleżanki a problem nie znikł. Przyszla do Ady nowa koleżanka, miła, grzeczna, z resztą bardzo miłą i kontaktwą ma mame. Dziewczynki wyjęły sobie koc i bawią się w noc, dobrze niech się bawią. Przy nastepnej wizycie ta sama zabawa góruje, ale juz mi się alarm włącza i obserwuje, ale się nie rozbierają więc może panikuje. Ale jako rozsądny człowiek (tak mi się wydaje) rozmawiam z mamą dziewczynki i mówie jak sie bawią i żeby porozmawiała ze swoją panna a ja ze swoją, bo może jednak coś się dzieje. Moja oczywiście, że nie. A tu bomba wybucha, bo druga jednak się wygadała. No i masz babo placek.
A kilka dni temu dowiedziałam się że do tego grona doszła jeszcze jedna panienka z klasy, a miejsce łazienka w szkole. Obłęd. Mamy zamiar się spotkać z tą kolejną nieświdomą jeszcze mamą i coś wymyślić we trzy tylko co?
Może ktoś przeżył coś podobnego i nam doradzi jakieś wyjście, zastanawiamy się nad psychologiem na naszym małych kobitek.