Moja córeczka wkroczyła właśnie w 11 miesiąc swojego życia - oj, kiedy to minęło ...na pewno za szybko - zwłaszcza odkąd wróciłam do pracy i niestety, ale nie mam już tyle czasu...a może po prostu sił co kiedyś;-)
... jakby nie było - oj, dzieje się :-) - jak wspomniałam wkroczyła w kolejny miesiąc - i to dosłownie - bo na własnych nogach - stawia pierwsze samodzielne kroczki - już od ponad miesiąca oprócz raczkowania jak szalona po całym mieszkaniu - porusza się przy meblach i wspina na wszystko - a od kilku dni - zaczęła się puszczać;-) - na razie są to zazwyczaj trzy kroczki zrobione prawie biegiem - które na początku kończyły się rzuceniem się na cel, a teraz robi je z większą precyzją i wolniej i wtedy kończy zręcznym siadem - ale jak w piosence - najtrudniejszy pierwszy krok
- zwłaszcza jak zrobiony "w biegu" , ale co się dziwić - Vikunia jest bardzo żywym dzieckiem, wszędzie jej pełno i wszędzie wtyka swój uroczo wścibski nosek - a w zasadzie paluszki - jest na etapie "sprzątania" wszystkiego z podłogi i wyłączania wszystkich mechanicznych urządzeń , wyciąga baterie z pilotów, rozbiera na części zabawki, lalkom dłubie w oczach , a budowle z klocków namiętnie tworzone przez starszego brata w oka mgnieniu rozpadają się na kawałki i z impetem trafiają w najdalsze zakamarki pokoju - ale oprócz destrukcji - czasem coś stworzy - uwielbia grać na organkach - jest w tym niesamowita , bo nawet sobie podryguje jak wychodzi jej kolejne dzieło;-)
jednak ulubioną zabawką są - samochody- oj , tato się cieszy, bo synuś nie podziela pasji motoryzacyjnej - za to córcia - potrafi z poświęceniem ( swojego ubranka
naśladować odgłosy czyli brrrumanie ulubionych samochodów jakie odziedziczyła w spadku po starszym bracie ;-)
wspomniałam o muzyce i tańcu - bo to kolejna pasja mojej córci- jak muzykę słyszy to nie usiedzi - niejeden hip-hopowiec mógłby jej pozazdrościć swobody w tańcu
, o shakirze nie wspomnę
...jak mówią - czasu nie zatrzymasz , a moja mała księżniczka z dnia na dzień dorośleje - to niesamowite - ale każdego dnia pokazuje coś nowego - dziś trzymając w rączce termometr do kąpieli zaczęła za mną powtarzać po swojemu -
co to ? , a od dłuższego czasu używa określenia
"dzie" , które żartujemy sobie , że oznacza po prostu
"ale o co chodzi"... - oj, chyba zaczyna się ten etap pytania o wszystko - jak na razie w swoim własnym języku, którego z pasją uczę się codziennie...oj, żeby z taką łatwością wchodził mi angielski
za to Viki z równie wielką pasją uczy się coraz to nowych rzeczy - i ku uciesze ogółu pokazuje - a to kosi-kosi, a to jaka duża, papa i inne głupotki - a ostatnio na topie są
kłopotki- choć tak naprawdę to rzadko jej doskwierają
...za to niestety doskwiera jej katarek i kaszelek - ale to podobno żłobkowa dolegliwość - na szczęście ostatnio udało nam się uporać z tą w zasadzie już przewlekłą dolegliwością - oby na dłużej niż to trwało
...a jak wspomniałam o doskwieraniu - to mi nadal doskwiera nocne wstawanie na podanie butli - zdarzyło się co prawda kilka przespanych nocy - ale chyba na palcach je zliczę i cały czas liczę , że w końcu tylko takie będą - choć przyznam , że wystarczy , że rano mój nocny głodomorek da niewyspanej mamie słodkiego buziaka - i zły humor po nieprzespanej nocy pryska - pozostaje tylko radość życia jaką wnosi ta mała iskierka , która pojawiła się w naszym za szybkim życiu 10 miesięcy temu....
buziaki:-)