Dziękówka Piwonia, no to by było strasznie trudne tak jak piszesz, wydaje mi się że chyba lepiej by było jakbym wyszła całkowicie z domu, bo tak jak ona będzie wiedziała ze jestem w kuchni to będzie się darła i wykręcała i uciekała do mnie, a z drugiej strony nie chce jej też tak katować...malbertka masz cięzki orzech do zgryzienia,ja bardzo podobnie miałam ze starszą córą jak była malutka,tylko ja wszystko mogłam,aż w pewnym momenciem miałam dosc i podzieliliśmy sie z męzem obowiązkami,on kąpał mała a ja wtedy gdzieś wychodziłam albo w drugim pokoju szykowałam cos dla niej tak żeby nie byc w zasięgu jej wzroku i nie wtrącałam sie w kąpiel,żeby nie drażnic córy z karmieniem tez było różnie i tez tylko ja mogłam,ale przed kąpielą tylko mąz karmił a ja znowu schodziłam z oczu,po jakimś czasie mała sie przyzwycziła i nie chodzi mi o to,zebys jej całkiem znikała,bo bedzie sie bała tylko np. szła do kuchni i tam sie krzątała,od czasu pokazując sie małej,ale nie wtrącajac sie w to co robi mąż
pierwsze dni napewno mała bedzie sie buntować,ale w którymś momencie bedzie widziała jakis podział,że ma oboje rodziców
mam nadzieje,ze troszke pomoże
Dzięki Zylcia, no ja wiem właśnie że dla dziecka nie ma czegoś atkiego jak "czas" - że jak coś chce to tu i teraz, że nei rozumie że "za chwile" itd. i że jak ją zostawiam to liczy się dla niej to że ją w tym właśnei momencie zostawiam i nie pomysli że później będzi esię bawić itd. Ale własnie myśle że ona jest dość mądra i już pokapowałą ze ja wracam zawsze po nią....tłumacze itd. ale np. zawsze rano jak wychodzimy do żłoba to jest happy papa tacie robi i w ogóle świrujemy w windzie do lustra itd. śmiechy, hihy - mówi ze płakać nie bedzie, a tylko wejdziemy za drzwi żłobka i już ryk. Nawet jak jeszcze pukamy to jaja sobei robimy i jest radosna...Malbertka - ja bym powiedziała, że to taki objaw lęku separacyjnego. Mała jest z Tobą bardzo związana i chciałaby być z Tobą cały czas. Każda rozłąka z Tobą jest dla niej straszna - niezależnie od tego jak bardzo lubi czy kocha kogoś innego kto się nią opiekuje. Dzieci nie mają poczucia czasu - nie wiedzą co to znaczy chwila, pięć minut czy pół godzinki. Mama zostająca na plaży jest jak mama pozostawiona na zawsze (dziecko może sobie myśleć - "już nigdy jej nie zobaczę") lub co gorsza - mama, która mnie zostawia . Jest to trudne dla nas bo ogranicza to znacznie nasze codzienne czynności, ale jest też bardzo trudnym etapem dla dziecka. Ona miała ciebie do niedawna non stop i na każde żądanie (mleczko) a teraz żłobek, praca itp. Mocno uszczupliły się Wasze kontakty.
Nie ma złotej rady. Na pewno trzeba zapewnić dziecku dużą dawkę poczucia bezpieczeństwa, ograniczać nieprzewidziane sytuacje, tłumaczyć. Moim zdaniem przyzwyczajać stopniowo do opieki innych osób a nie gwałtownie. Ja wiem, że takie dziecko wiszące u nogi to utrudnienie. Ale w miarę rozwoju jej to będzie mijało jeśli będzie pewna Tojego wsparcia, bezwzględnej miłości i obecności.
U nas mieliśmy ostatnio namiastkę tego problemu z innej strony. Obydwoje mieliśmy urlop i spędziliśmy w trójkę dużo czasu. Po powrocie do domu mąż musiał wrócić do pracy a Hania nie chciała go wypuścić. Trzymała się go kurczowo i płakała. jak już wyszedł to dalej płakała a jak się uspokoiła to mówiła że tata nie wróci. W ciągu dnia na każde wspomnienie taty mówiła że tata w pracy i nie wróci. Po powrocie męża z pracy Hanka była na niego obrażona że on ją zostawia, nie chciała się przywitać i nic nie dawała mężowi przy sobie zrobić. Tak trwało 3 dni. Teraz jest już dobrze.
I kurcze ona juz chodzi tam od stycznia więc nei tak krótko....
Nigdy się na mnei nei obrażała tez...
Kiedyś jedna pediatra zasrana mi powiedziałą zebym wyjechała na kilka dni! - masakra! mam zabrac nagle dziecku to co dla niego jest całym światem!? i takich mamy pediatrów...