MadzikG.
Początkująca(y)
czesc dziewczyny, jestem tu pierwszy raz, musze sie wygadac bo nie radze sobie ze soba.
Jestem w 4 miesiacu ciazy,ze swoim chlopakiem poznalam sie w anglii tu mieszkamy i tu chcemy wychowac swoje dziecko, slub planujemy po narodzinach malenstwa. Bardzo sie kochamy i cieszymy ze bedziemy mieli dziecko ale ostatnio nie mozemy sie dogadac. Prawie codziennie sie klocimy, a w klotniach on mowi mi strasznie przykre rzeczy. Zawsze bylismy para raczej rozrywkawa, lubilismy czesto wychodzic szczegolnie w weekendy, do pubu na dyskoteki. Ale to wszystko musialo sie skonczyc dlamnie ze wzgledu na dziecko, teraz lubie siedziec w domku, czytac ksiazke czy ogladac telewizor, niestety moj chlopak nie potrafii sie pozegnac z dawnym zyciem, nie wychodzi juz tak czesto ale widze jak bardzo jest z tego powodu nieszczesliwy zreszta tego nie ukrywa. Najchetniej wychodzilby do knajpy co weekend, jasie nie chce na to zgodzic, potzrebuje jego obecnosci, chcialabym zeby byl zemna przeciez to tez jego dziecko. Strasznie sie o to klocimy praktycznie co piatek i sobote dochodzi do awantury, czasami i tak robi co chce wychodzi a nawet jak zostaje to chodzi po domu i pokazuje jak bardzo sie nudzi, nie moge juz tego zniesc. Narazie mieszka z nami jego brat i kolega caly czas spedza z nimi albo przed komputerem, wczoraj oni wyszli na impreze a moj chlopak zostal ze mna. Przez caly wieczor sluchalam tylko ze sie nudzi i chcialby tez byc na tej imprezie az w koncu nie wytrzymalam i sie poklocilismy, byl krzyk i placz. Uslyszalam wiele rzykrych slow nawet to ze wrobialam go w dziecko co jest nieprawda. Pozniej przepraszal ale chyba nigdy tego nie zapomna. On nie ma zamiaru rezygnowac ze swojego dawnego zycia, chcialby miec i nas i swoja wolnosc. Robic co chce, wychodzic kiedy chce wracac kiedy chce. Rozmawialm juz z nim tyle razy za kazdym razem slysze ze go ograniczam terroryzuje, raz mu powiedzialam ze jak chce zyc tak jak dawniej to droga wolna, nie bede mu przeszkadzac i sie wyprowadzilam. Blagal zebym wrocila powiedzial ze sie zmieni ale to tylko puste slowa byly. Wyjsc z kolegami, upic sie to jego priorytet. Nie potrafie na niego wplynac czuje ze przegrywam, jest coraz gorzej.
Nie wiem co robic. Zaczynam wariowac, mam coraz mniejsze poczucie wlasnej wartosci, czuje sie zahukana.
Czy wasi partnerzy tez wychodza sami? Czy to jest normalne? czy mu pozwolic? Co ja mam robic?
Jestem w 4 miesiacu ciazy,ze swoim chlopakiem poznalam sie w anglii tu mieszkamy i tu chcemy wychowac swoje dziecko, slub planujemy po narodzinach malenstwa. Bardzo sie kochamy i cieszymy ze bedziemy mieli dziecko ale ostatnio nie mozemy sie dogadac. Prawie codziennie sie klocimy, a w klotniach on mowi mi strasznie przykre rzeczy. Zawsze bylismy para raczej rozrywkawa, lubilismy czesto wychodzic szczegolnie w weekendy, do pubu na dyskoteki. Ale to wszystko musialo sie skonczyc dlamnie ze wzgledu na dziecko, teraz lubie siedziec w domku, czytac ksiazke czy ogladac telewizor, niestety moj chlopak nie potrafii sie pozegnac z dawnym zyciem, nie wychodzi juz tak czesto ale widze jak bardzo jest z tego powodu nieszczesliwy zreszta tego nie ukrywa. Najchetniej wychodzilby do knajpy co weekend, jasie nie chce na to zgodzic, potzrebuje jego obecnosci, chcialabym zeby byl zemna przeciez to tez jego dziecko. Strasznie sie o to klocimy praktycznie co piatek i sobote dochodzi do awantury, czasami i tak robi co chce wychodzi a nawet jak zostaje to chodzi po domu i pokazuje jak bardzo sie nudzi, nie moge juz tego zniesc. Narazie mieszka z nami jego brat i kolega caly czas spedza z nimi albo przed komputerem, wczoraj oni wyszli na impreze a moj chlopak zostal ze mna. Przez caly wieczor sluchalam tylko ze sie nudzi i chcialby tez byc na tej imprezie az w koncu nie wytrzymalam i sie poklocilismy, byl krzyk i placz. Uslyszalam wiele rzykrych slow nawet to ze wrobialam go w dziecko co jest nieprawda. Pozniej przepraszal ale chyba nigdy tego nie zapomna. On nie ma zamiaru rezygnowac ze swojego dawnego zycia, chcialby miec i nas i swoja wolnosc. Robic co chce, wychodzic kiedy chce wracac kiedy chce. Rozmawialm juz z nim tyle razy za kazdym razem slysze ze go ograniczam terroryzuje, raz mu powiedzialam ze jak chce zyc tak jak dawniej to droga wolna, nie bede mu przeszkadzac i sie wyprowadzilam. Blagal zebym wrocila powiedzial ze sie zmieni ale to tylko puste slowa byly. Wyjsc z kolegami, upic sie to jego priorytet. Nie potrafie na niego wplynac czuje ze przegrywam, jest coraz gorzej.
Nie wiem co robic. Zaczynam wariowac, mam coraz mniejsze poczucie wlasnej wartosci, czuje sie zahukana.
Czy wasi partnerzy tez wychodza sami? Czy to jest normalne? czy mu pozwolic? Co ja mam robic?