Czesc dziewczyny. Mam 25 lat i ostatnio będąc na rutynowej kontroli dowiedziałam się, ze mam cin 1. Lekarz wykonująca cytologię zleciła mi brać deflagyn przez 3 miesiące i pojawić się na kontroli za około 6 miesięcy+wykonać test HPV. HPV na pewno mam, bo wyszła kolicytoza.
Zalecenie tego właśnie ginekologa, u którego byłam pierwszy raz tylko na wymazie nie przekonały mnie+bardzo się zestresowałam (cierpię na nerwicę lękową) wiec poszłam do innego lekarza. Zrobiono mi kolposkopię i pobrano wycinki, ponieważ jak powiedziała lekarz ona nie jest pewna czy to cin 1 czy cin 2. Nie wyobrażacie sobie przez jaki stres przechodziłam na samym początku (ledwo jadłam). Obecnie minął miesiac a wyników nie ma (pewnie będą w przyszłym tygodniu, był długi weekend). Lekarz mnie w ogóle nie uspokoiła, powiedziała cyt „ktoś pani sprzedał HPV” a jak zapytałam co dalej to powiedziała, ze albo wytniemy albo będziemy czekać po czym tylko machała na mnie głowa, bo dopadła mnie niezła panika wiec patrzyła jak na wariatkę
. Chyba dobrze, ze zrobiła tą biopsję. Z resztą w sumie przez przypadek wyszło, ze ona zajmuje się głównie takimi właśnie problemami. Mówiła mi, ze niby jej klientki po jonizacji normalnie donosiły ciążę, ale wiadomo, ze ja młoda tego nie chcę.
W dniu wyniku byłam załamana, ponieważ dopóki mnie to nie dopadło nie miałam o tym pojęcia. Wiedziałam, ze są różne wirusy (nawet kiedyś robiłam wynik na HIV), ale nie sądziłam, ze jeszcze gorszy jest jakiś HPV. Nie pochodzę z wykształconej rodziny choć sama jestem, wiec u mnie w domu się o tym nie mówiło, o szkole nie wspomnę (a przecież powinno się!). Moja mama 5 lat temu po 20 latach poszła do ginekologa… Codziennie czytam jakieś artykuły na ten temat. Jestem osobą wierzącą, wiec obecny spokój odnajduję w modlitwie.
Stwierdziłam, ze przecież obecnie mamy wiele narzędzi zapobiegania a rak szyjki macicy to jeden z niewielu, któremu można zapobiec właśnie poprzez regularne badania. To nie tak a stan PRZED, który moze sie cofnąć, śle nie musi. Trzeba się cieszyć, ze jesteśmy na tyle świadome, ze do ginekologa chodzimy cyklicznie (chyba, ze komus wyszło to przez przypadek, np. przez ciąże). Jedynce co to martwię o to, ze wyjdzie cin 2 i bede musiała wycinać+to, ze to moze wracać a ja jeszcze dzieci nie rodziłam i bardzo nie chciałabym poddawać się jakiemukolwiek zabiegowi. Mam tez wkładkę, która zalozylam dwa lata temu i myślę żeby ją wyjac (obecnie nie mam partnera). Lekarz mówił, ze rzeczywiście pojawiły sie jakieś badania mówiące o tym, ze to moze tez mieć wpływ. Niestety swojego czasu wolałam wkładkę niż ciążę.
Nie wiem czy bede robić test na hpv (chyba, ze mi będą kazać), ale co to mi da? I tak pewnie jest to jakiś wysokoonkogenny skoro mi to świństwo wyszło. Teraz zaczęłam się suplementowac (już regularnie) witaminą C, A+E, tran, b complex, cynk. Muszę kupić kwas foliowy, co jeszcze powinnam? Wiecie jak i kiedy pic te witaminy? Bo narazie piję wszystkie na raz, ale to pewnie zle. Staram się jeść dużo owoców i warzyw w miarę możliwości, bo nie lubię, ale się zmuszam (ciecierzyca, szpinak, groszek, marchewki, pomidory itd.) Muszę zacząć się ruszać, bo to tez bardzo ważne. Uważam, ze dopóki jesteśmy pod kontrolą to jesteśmy bezpieczne. Znam tez przypadki od innych osób, ze i cin3 potrafił się cofnąć. Co prawda przy cin 3 nie ma co czekać, ale wychodzi na to, ze te ciny naprawdę w wielu przypadkach się cofają. Wiadomo, ze każda, która jest tutaj na forum miala na początku smierć w oczach (ja trochę mam nadal), ale jestem dobrej myśli. Większość to ma, tylko u niektórych nie ma to wpływu na zdrowie. Trzeba wiec po prostu wziąć sie za siebie i dbać o odporność, choć ja sie naprawdę dziwię, ze mam słabą skoro baaaaardzo rzadko choruję i jestem młoda. No ale widzicie..