85asia
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 12 Lipiec 2010
- Postów
- 532
Chciałabym opisać moją historię ku przestrodze innym mamom, które zostawiają swoje pociechy pod opieka niań.
Kilka słów o mnie: jestem mama dwójki maluchów w wieku 1 i 2 latka. Do pracy wrociłam w lipcu zeszłego roku. Pracuję w systemie zmianowym. Niani potrzebowałam 5-6 razy w miesiącu na 11 godzin. Dałam ogłoszenie do internetu. Odpowiedziało wiele kobiet. Wybrałam niepozorną panią w wieku 40 lat. Wszytko było super. Dzieci ją lubiłyy, chętnie z nią zostawały. Nie miałam żadnych zastrzeżeń.
Coś złego zaczeło się dziac zaraz po świętach. Maały zaczą sie bac ciemności i nie chciał sam zostawać w pokoju np. gdy ja wychodziłam do kuchni. Potem stał się też agresywny. Popychał siostre i bił mnie. Pewnego dnia gdy mnie udeżył zapytałam dlaczego mnie bije. Odpowiedział, że ciocia. Więc zapytałam jak go ciocia bije bez namysłu odpowiedział, ze w buzie. Szok... Wtedy zapaliła się czerwona lampka. Liczyłam sie z tym że dwulatek może mówic różne rzeczy. Postanowiliśmy jednak zaistalować w domu kamery. Potrzebowalismy tylko kilku dni żeby to zorganizować, a następnego dnia miałam iść do pracy.
Wyszliśmy jak zwykle, ale mialam jakies złe przeczucia. Zadzwoniłam do niani kolo południa. Zapewniała mnie, ze wszytko jest super dzieci maja sie dobrze. Pech chciał, ze mialam zepsuty telefon ( nie mogłam zakończyć rozmowy). Ona tez się nie rozłączyła. Słyszałam jak moja malutka córeczka placze, a ona krzyczy na moje dzieci. Serce mi pękało, ale nie mogłam nic zrobić. Kolejny raz dzwoniłam koło 16.00 Nie odbierała, potem znowu i znowu w koncu sie dodzwoniłam. Powiedziała, że wszytko jest dobrze, że dzieci śpią. Zapytałam czemu nie odbierała, to stwierdziła, ze chodzila do małej, bo się przebudziła. Ta rozmowa była dziwna, ona trochhe bełkotała, dużo mówiła ( już to słyszałam wielokrotnie wcześniej jak doniej dzwoniłam w dni kiedy nie zajmowała sie dziećmi, myślałam wtedy że pije, ale nigdy nie wyczułam od niej alkoholu). Błagałam męża żeby wyrwał się z pracy i pojechał do domu zobaczyc co tam się dzieje. Niestety udało nam się obojgu dotrzeć do domu dopiero o 18.00. A tam cisza spokój, jakby nigdy nic, dzieci dopiero wstały i siadły do obiadu( który byl zupełnie zimny). Tylko niania jakoś tak szybko wyszła. Rozmawiałam z synkiem zapytałam czy dziś ciocia go biła odpowiedział, że nie że.....( siostre). Kolejny szok. Wiedzielismy już co mamy robić, ale to co wydarzyło się wieczorem zwaliło nas z nóg. Gdy szykowałam synka do snu zaczą mi opowiadać że " ciocia kuj i krew była". Zaczełam wnikać, myślałam że może się skaleczyła, Pytałam gdzie ciocia sobie kuj zrobiła. Stwierdził, że w noge Zapytałam czym ciocia sobie kuj zrobiła. Odpowiedział mi, że kawką ( strzykawką - mały niedawno leżał w szpitalu więc wiedział co to jest). Nogi mi sie ugieły. Postanowiliśmy z mężem pogrzebać w śmieciach. A tam znaleźliśmy zewiniętą w zasikanego pampersa zakrwawioną chusteczke i ampułkę po bardzo silnym narkotyku. Szok....
Do dziś nie mogę dojść do siebie. Zastanawiam się jak to mogło się wydarzyć. Co ona robiła z moimi dziećmi w czasie naszej nieobecności w domu. Czy nie podawał im jakiś lekarstw np. na sen. Czy nie zarazila jakimiś wirusami ( nie znaleźliśmy strzykawki i igły- może urzywała tego samego sprzetu wiele razy).
Jedyne co moge zrobić to pisac na forach internetowych, by przestrzec innych rodziców. Kamery, kamery i jeszcze raz kamery dla własnego świętego spokoju. Nigdy więcej nie zaufam już żadnej niani nawet takiej, która mówi mi " że tak bardzo kocha te moje dzieciaczki jak własne".
jEŚLI KTOŚ CHCE TO NIECH PISZE NA PRV TO POWIEM JAK ONA SIĘ NAZYWA, BO NAPEWNO BĘDZIE SZUKAĆ NOWYCH OFIAR.
Kilka słów o mnie: jestem mama dwójki maluchów w wieku 1 i 2 latka. Do pracy wrociłam w lipcu zeszłego roku. Pracuję w systemie zmianowym. Niani potrzebowałam 5-6 razy w miesiącu na 11 godzin. Dałam ogłoszenie do internetu. Odpowiedziało wiele kobiet. Wybrałam niepozorną panią w wieku 40 lat. Wszytko było super. Dzieci ją lubiłyy, chętnie z nią zostawały. Nie miałam żadnych zastrzeżeń.
Coś złego zaczeło się dziac zaraz po świętach. Maały zaczą sie bac ciemności i nie chciał sam zostawać w pokoju np. gdy ja wychodziłam do kuchni. Potem stał się też agresywny. Popychał siostre i bił mnie. Pewnego dnia gdy mnie udeżył zapytałam dlaczego mnie bije. Odpowiedział, że ciocia. Więc zapytałam jak go ciocia bije bez namysłu odpowiedział, ze w buzie. Szok... Wtedy zapaliła się czerwona lampka. Liczyłam sie z tym że dwulatek może mówic różne rzeczy. Postanowiliśmy jednak zaistalować w domu kamery. Potrzebowalismy tylko kilku dni żeby to zorganizować, a następnego dnia miałam iść do pracy.
Wyszliśmy jak zwykle, ale mialam jakies złe przeczucia. Zadzwoniłam do niani kolo południa. Zapewniała mnie, ze wszytko jest super dzieci maja sie dobrze. Pech chciał, ze mialam zepsuty telefon ( nie mogłam zakończyć rozmowy). Ona tez się nie rozłączyła. Słyszałam jak moja malutka córeczka placze, a ona krzyczy na moje dzieci. Serce mi pękało, ale nie mogłam nic zrobić. Kolejny raz dzwoniłam koło 16.00 Nie odbierała, potem znowu i znowu w koncu sie dodzwoniłam. Powiedziała, że wszytko jest dobrze, że dzieci śpią. Zapytałam czemu nie odbierała, to stwierdziła, ze chodzila do małej, bo się przebudziła. Ta rozmowa była dziwna, ona trochhe bełkotała, dużo mówiła ( już to słyszałam wielokrotnie wcześniej jak doniej dzwoniłam w dni kiedy nie zajmowała sie dziećmi, myślałam wtedy że pije, ale nigdy nie wyczułam od niej alkoholu). Błagałam męża żeby wyrwał się z pracy i pojechał do domu zobaczyc co tam się dzieje. Niestety udało nam się obojgu dotrzeć do domu dopiero o 18.00. A tam cisza spokój, jakby nigdy nic, dzieci dopiero wstały i siadły do obiadu( który byl zupełnie zimny). Tylko niania jakoś tak szybko wyszła. Rozmawiałam z synkiem zapytałam czy dziś ciocia go biła odpowiedział, że nie że.....( siostre). Kolejny szok. Wiedzielismy już co mamy robić, ale to co wydarzyło się wieczorem zwaliło nas z nóg. Gdy szykowałam synka do snu zaczą mi opowiadać że " ciocia kuj i krew była". Zaczełam wnikać, myślałam że może się skaleczyła, Pytałam gdzie ciocia sobie kuj zrobiła. Stwierdził, że w noge Zapytałam czym ciocia sobie kuj zrobiła. Odpowiedział mi, że kawką ( strzykawką - mały niedawno leżał w szpitalu więc wiedział co to jest). Nogi mi sie ugieły. Postanowiliśmy z mężem pogrzebać w śmieciach. A tam znaleźliśmy zewiniętą w zasikanego pampersa zakrwawioną chusteczke i ampułkę po bardzo silnym narkotyku. Szok....
Do dziś nie mogę dojść do siebie. Zastanawiam się jak to mogło się wydarzyć. Co ona robiła z moimi dziećmi w czasie naszej nieobecności w domu. Czy nie podawał im jakiś lekarstw np. na sen. Czy nie zarazila jakimiś wirusami ( nie znaleźliśmy strzykawki i igły- może urzywała tego samego sprzetu wiele razy).
Jedyne co moge zrobić to pisac na forach internetowych, by przestrzec innych rodziców. Kamery, kamery i jeszcze raz kamery dla własnego świętego spokoju. Nigdy więcej nie zaufam już żadnej niani nawet takiej, która mówi mi " że tak bardzo kocha te moje dzieciaczki jak własne".
jEŚLI KTOŚ CHCE TO NIECH PISZE NA PRV TO POWIEM JAK ONA SIĘ NAZYWA, BO NAPEWNO BĘDZIE SZUKAĆ NOWYCH OFIAR.