Witaj, ja straciłam dziecko dużo wcześniej, ale upadłam psychicznie. Później z kalendarzem w ręku szłam do męża bo ja już muszę mieć dziecko. To było złe. Gdy ktoś w rodzinie lub znajomy spodziewał się dziecka, ja później w domu płakałam zamiast się cieszyć ze szczęścia bliskich. Dużo czytałam na forach co piszą mamy po stracie. Ciagle siedziałam w telefonie, czytałam co mogło być przyczyną. Ostatecznie w 1 rocznice poronienia zrobiłam test, który był pozytywny mimo, że do miesiączki było jeszcze 5dni (gin przepisał mi progesteron bo miałam kilka cykli plamienia przed miesiączka, okazało się, że niedobór progesteronu byl u mnie przyczyna poronienia i trudnością zajściem w kolejną ciąże) płakałam ze szczęścia i ze strachu. Gin profilaktycznie przepisał mi acard i clexane 0,4 (mimo że nie miałam badań w kierunku mutacji, ale wtedy byłam gotowa na wszystko byle ciąża się utrzymała) codziennie jeździłam badac betę, sprawdzałam temperaturę w pochwie, co chwile dotykałam piersi czy bolą, a jak nagle przestały to pędem leciałam do lekarza. Żyłam od usg do usg. Po każdym tylko na 2 dni byłam spokojna. Kupiłam detektor tętna. Gdy czułam już ruchy ciagle małego zaczepiałam, żeby tylko dawał znać. Całą ciąże strasznie się bałam, na palcach policzę ile było dni w których byłam spokojna. Udawałam, że jest Ok, a w środku trzęsłam się jak galareta. Zleciało 9 miesięcy, synek się urodził cały i zdrowy. Nie przejmuj się tym, że będziesz całą ciąże się bać. Oczywiście w ciąży nie powinno się denerwować To nieuniknione, ale ten czas tak szybko zleci, że zapomnisz i będziesz trzymać w rękach swój cud. Potrzeba macierzyństwa wygrywa nad strachem