Ja na poczatku 9 miesiaca sie przewrocilam (w bialy dzien, na prostej drodze, co gorsza lecac na spotkanie z midwife - bylam spozniona!).
Upadlam na prawa strone brzucha, ratowalam sie prawym lokciem i kolanem. Kolano obite, lokiec zdarty prawie do kosci, rozbity telefon, zaplakana.. Brzuch mnie bolal 10 minut. Tak doszlam na wizyte z ''polozna''. Ta widzac mnie tak sie przejela, ze nie mogla ''wyszukac'' serduszka malucha, czym mnie tylko dobila.
Zagadywala, ze ma stary sprzet itd, ale rece jej sie trzesly okropnie. Po 5 minutach odnalazla serduszko (maly chyba z nerwow calkowicie zmienil pozycje). To byly najgorsze minuty mojego zycia. :-( Mimo to zostalam wyslana na kontrole do szpitala. Tam mnie podpieli pod maszyne, wszystko okazalo sie ok. Nie zrobili nawet usg. Mowilam, ze nie czuje ruchow, ale to nie byl zadny powod, bo moj maly cala ciaze byl leniwy. Do domu tez wrocilam zaplakana, bo wiedzialam, ze narzeczony choc mi nie bedzie wypominal, zebym sie jeszcze bardziej nie denerwowala, to bedzie mial zal, ze nie uwazam na siebie.. :-( Okazal sie kochany, wspieral mnie, skonczylo sie na upomnieniach, ze teraz mam sie spozniac, a nie spieszyc, dostalam tez zakaz wychodzenia gdziekolwiek samej..
Dwa dni plakalam i zamartwialam sie, potem doszlam do siebie, ale strach o synka pozostal do samego konca..:-(
A jak sie okazalo, Jesse urodzil sie silny, zdrowy, duzy, dostal 10 punktow!
Takze mimo iz upadek byl grozny i najadlam sie niezlego stresu, to dziecko bylo naprawde chronione.. Oczywiscie nie sugerujcie sie mamusie moja historia, bo roznie bywa, ale co jest pewne, nie zamartwiajcie sie na zapas, bo to w niczym nie pomaga. Byc moze moj synek nie byl aktywny przez te moje wszystkie ciazowe stresy, - tez sie stresowal.. kto wie..
Pozdrawiam.