My tez po bilansie i stwierdzam, ze zrobie wszystko, zeby Jagode przepisac do innego lekarza, albo bede chodzila prywatnie, bo mnie po prostu trafi cos ktoregos dnia.
Na dzien dobry baba mnie opieprzyla rowno, jakim prawem przyszlam do niej na bilans z mala jak mala nie ma jeszcze dwoch lat skonczonych (10 dni przed ukonczeniem dwoch lat). Ze oni maja swoje przepisy, ze dziecko musi miec skonczone 2 lata i na bilans moze przyjsc jak bedzie mialo 2 lata do 2 lat i 3 miesiecy. Powiedzialam, ze jestem na urlopie i ze pozniej nie bede w stanie przyjsc na bilans, to mnie zjechala raz jeszcze ze jej to nie interesuje, ze tym razem zrobi wyjatek i zapisze w karcie, ze pozniej nie przyjde, ale zebym nie przychodzila na bilans czterolatka zanim Jagoda nie skonczy 4 lat, bo ona nie zrobi tego bilansu. Pomyslalam sobie, ze na pewno nie, bo ja w miedzyczasie wypisze od niej. Jagoda boi sie tej baby panicznie, chciala uciekac z gabinetu jak tylko ja zobaczyla (normalnie tak nie reaguje). Potem jak stwierdzila, ze mala wazy duzo za duzo, to powiedziala, ze patrzac na mnie to cala rodzina powinna przejsc na diete, czym mnie po prostu wkurzyla nieziemsko. Nie robilam zadnej awantury ani nie wdawalam w dyskusje, bo nie chcialam zeby mala mi w histerie wpadla, a byla blisko, zreszta jesli nie uda mi sie przepisac malej gdzie indziej w najblizszym czasie to bede musiala jeszcze sie przemeczyc z tym glupim babskiem. Poza tym zle zmierzyli mala, bo byla tak przerazona, ze miala zgiete kolanka, a w domu dwa miesiace temu miala 95 cm - a tam 92 (ciekawe...). A ze wazy za duzo to ja wiem, ale ma cholera apetyt a ja nie umiem glodzic dziecka... W domu dostaje na przegryzke owoce, albo platki pelnoziarniste, ale u tesciow niestety slodycze sie czesto zdazaja. Juz im powiedzialam, ze ma nie byc, i zeby uwazac z tym, co mala je, mam nadzieje, ze to cos pomoze. Przydalby nam sie teraz zlobek...
Ogolnie rzecz biorac nie mam pretensji o stwierdzenie, ze moje dziecko wazy za duzo, ale o to, ze po pierwsze - nie raz juz pomylila sie w diagnozie, po drugie - na moje stwierdzenie, ze jak Jagoda ma katar czy lekki kaszelek to ja lecze sama podajac witamine C i syrop prawoslazowy zapisala sobie z mina wiele mowiaca "Matka leczy dziecko sama" - katastrofa..., po trzecie - jest pretensjonalna a rodzicow traktuje z gory i protekcjonalnie, po czwarte - mala sie jej panicznie boi i niejednokrotnie wspaniala pani doktor poranila mojemu dziecku usta i dziasla przy badaniu. Bez komentarza.