mainichii
Początkująca w BB
Tulise urodzilam 23.12.2011, do dzisiaj przyczyn nie znam, mysle, ze spowodowane to bylo stresem i praca.
Wody odeszly mi 21 grudnia w nocy, w szpitalu znalazlam sie kolo 14 (dopiero teraz zdaje sobie sprawe, jak ryzykowne bylo czekanie), stwierdzono odejscie wod i kazano zostac mi na dwie noce w szpitalu, zeby ja obserwowac (jeszcze wtedy nie wiedzialam, ze to dziewczynka), dostalam dwa zastrzyki ze steroidu. Wypuscili mnie w piatek, kiedy upewnili sie, ze wszystko w porzadku. Dostalam zalecenie lezenia jak najdluzej, zeby utrzymac ciaze i udalo mi sie to przez...2 godziny.
Bylam tak spanikowana, kiedy dostalam skurczy (bylam sama w domu, narzeczony wyszedl do pracy na godzine przed tym jak sie wszystko zaczelo), ze zamiast dzwonic po ambulans, zadzwonilam po tate, ktory mieszka po drugiej stronie miasta, nie jest to duza odleglosc, ale o tej porze, z kazdej mozliwej strony sa korki.
Dostalam sie do szpitala i przez kolejne 30 minut upewniali sie, czy to na pewno juz. Bylam zla, bo nie docieralo do nich, ze mialam regularne skurcze itd. Po 30 minutach powiedzieli, ze musza zrobic mi cesarskie ciecie, bo bylo za duze ryzyko, ze ja strace, bo jej serduszko strasznie zwolnilo. A potem nie pamietam juz nic, bo uspili mnie calkowicie.
Jestem wdzieczna mojemu znajomemu z pracy, ze wtedy mnie zlapal jak bylam w drodze na autobus i zawiozl mnie prosto do szpitala. Bog wie, co by sie stalo.
Tulisa urodzila sie silna i zdrowa, w inkubatorze lezala tylko kolo miesiaca, nie potrzebowala zbyt duzo pomocy w oddychaniu, bo oddychala samodzielnie calkiem szybko, potem zostala przeniesiona do opieki specjalnej, gdzie zostala umieszczona w podgrzewanym kojcu, ale i tego nie potrzebowala zbyt dlugo, bo potrafila utrzymac temperature ciala samodzielnie. Tam przelezala kolejny miesiac, wyszla przed data urodzenia. Jestem z niej dumna i nigdy nie zapomne tego, przez co przeszlam.
Wody odeszly mi 21 grudnia w nocy, w szpitalu znalazlam sie kolo 14 (dopiero teraz zdaje sobie sprawe, jak ryzykowne bylo czekanie), stwierdzono odejscie wod i kazano zostac mi na dwie noce w szpitalu, zeby ja obserwowac (jeszcze wtedy nie wiedzialam, ze to dziewczynka), dostalam dwa zastrzyki ze steroidu. Wypuscili mnie w piatek, kiedy upewnili sie, ze wszystko w porzadku. Dostalam zalecenie lezenia jak najdluzej, zeby utrzymac ciaze i udalo mi sie to przez...2 godziny.
Bylam tak spanikowana, kiedy dostalam skurczy (bylam sama w domu, narzeczony wyszedl do pracy na godzine przed tym jak sie wszystko zaczelo), ze zamiast dzwonic po ambulans, zadzwonilam po tate, ktory mieszka po drugiej stronie miasta, nie jest to duza odleglosc, ale o tej porze, z kazdej mozliwej strony sa korki.
Dostalam sie do szpitala i przez kolejne 30 minut upewniali sie, czy to na pewno juz. Bylam zla, bo nie docieralo do nich, ze mialam regularne skurcze itd. Po 30 minutach powiedzieli, ze musza zrobic mi cesarskie ciecie, bo bylo za duze ryzyko, ze ja strace, bo jej serduszko strasznie zwolnilo. A potem nie pamietam juz nic, bo uspili mnie calkowicie.
Jestem wdzieczna mojemu znajomemu z pracy, ze wtedy mnie zlapal jak bylam w drodze na autobus i zawiozl mnie prosto do szpitala. Bog wie, co by sie stalo.
Tulisa urodzila sie silna i zdrowa, w inkubatorze lezala tylko kolo miesiaca, nie potrzebowala zbyt duzo pomocy w oddychaniu, bo oddychala samodzielnie calkiem szybko, potem zostala przeniesiona do opieki specjalnej, gdzie zostala umieszczona w podgrzewanym kojcu, ale i tego nie potrzebowala zbyt dlugo, bo potrafila utrzymac temperature ciala samodzielnie. Tam przelezala kolejny miesiac, wyszla przed data urodzenia. Jestem z niej dumna i nigdy nie zapomne tego, przez co przeszlam.