Kolejny spedzajacy sen z powiek problem, to w naszym (a raczej Antoniego) przypadku chodzenie na kolanach. Jak szukam w internecie przytlacza mnie lawina odpowiedzi do mam, ze chodzenie to juz w 10 miesiacu... a Antek ma 20 i jak narazie sam zrobil moze 3 kroki (zapomnial sie i puscil mebla i poszedl i tyle na ten temat). Raczkuje z szybkoscia torpedy, ladnie chodzi sam przy meblach i za jedna reke (reke trzymamy nisko, zeby byla dla niego "oparciem" bardziej psychicznym niz fizycznym) i... zasuwa na kolanach - i to szybciej niz raczkuje. I co tu zrobic? Pediatra czeka, neurolog nas splawil bo wszystko wg niego w porzadku, ortopeda nie chce nas widziec poki mlody nie zacznie sam chodzic, bo poki nie ma wzorca chodu to nie ma czego oceniac.
Czy sa tutaj jakies mamy, ktore podobnie jak ja czekaja na ten moment jak bede mogla przestac go wnosic po schodach i sie doczekac nie moga?
Czy sa tutaj jakies mamy, ktore podobnie jak ja czekaja na ten moment jak bede mogla przestac go wnosic po schodach i sie doczekac nie moga?