reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Toksyczni rodzice

Bastet78

Zaciekawiona BB
Dołączył(a)
21 Sierpień 2012
Postów
44
Miasto
okolice Warszawy
Powiedzcie, czy ktokolwiek z Was ma takich rodziców? Powiedzcie, jak sobie radzicie, bo ja z każdym rokiem coraz więcej widzę i niby coraz bardziej się od tego separuję, ale jednak mam też za każdym razem straszne wyrzuty sumienia. Moi rodzice są strasznymi egoistami i tak zatruwają moje własne ja, że moja samoocena jest mniej więcej na poziomie podłogi. Staram się o optymizm w codziennym życiu, staram się jak mogę radzić sobie ze wszystkim co mnie spotyka, ale oni tak mi popsuli psyche, że nie potrafię spojrzeć w lustro i powiedzieć do siebie "jesteś wartościowa".

Moi rodzice na pewno nie pójda na terapię .... jak sobie więc poradzić samemu? .....
 
reklama
Bastet ja swoim powiedzialam, moje zycie, moja sprawa jak sie nie podoba to tam sa drzwi... i tyle obrazili sie na pol roku, a ja mialam juz swiety spokoj. Pamietaj nikt tego za Ciebie nie zrobi, musisz sama walczyc o swoje JA.
 
Bastet ciężko sobie samej z czymś takim poradzić. Łatwo się mówi odetnij się, albo przestań się przejmować. W moim przypadku pierwszym krokiem była wyprowadzka, z dala od ojca. Mimo wszystko i tak ciągle żyję jego problemami, mam na głowie też fochy nienormalnej matki, która ma wobec mnie wygórowane wymagania, a sama przez wiele lat miała gdzieś czy ja mam za co żyć (rodzice są po rozwodzie, mieszkałam z ojcem który zrobił ze mnie frajera od wszystkiego, nawet firmę mu prowadziłam, przez co nie poszłam na studia i nie wyjechałam).
Może Ty powinnaś się udać do psychologa? Ja miałam spotkania z taką panią, która uświadomiła mi ważną rzecz- że to ja jestem dzieckiem, a oni są rodzicami, nie na odwrót. Powinnam żyć swoim życiem, oni żyli i żyją po swojemu, a mi nic do tego. Jednak to nie jest proste nie brać do siebie wszystkiego co mówią i nie czuć się odpowiedzialną za ich sprawy...
 
bastet ja mam tak z mama... i nie jest latwo... najszczesliwasza jestem jak jej nie ma w kraju...
ale coraz bardziej usiluje sie odciac od wszstkiego... zyc sprawami swoimi i oliwi...a niestety w domu i tak wszystko na mojej glowie jest....


carlaa masz racje... trudno jest jednak nie zyc w jakims stopniu ich sprawami...
 
Bastet wiesz to jest poważny problem i pokoleniowy, często rodzice wychowali się też w toksycznych relacja z rodzicami i jak sobie uświadomiłaś to masz szansę to skończyć żeby nie przenosić toksyczności na dzieci. Jak najbardziej możesz udać się do psychologa, ja tu rozsyłałam różne pozycje o toksyczności, "toksyczni rodzice" też mam jak byś chciała sobie poczytać. :-)
 
Dzięki kobietki :) Co do książek to przerobiłam na wylot Susan Forward. Znam teorię, bo sama jestem po psychologii ... ale okazuje się, że ta teoria nie jest taka prosta, gdy sprawa dotyka nas samych. Wyprowadziłam się i zaczęłam żyć po swojemu. Dwa lata potem rodzice wprowadzili siędo klatki obok .... Za każdym razem nie mam odwagi odmówić, nawet jeśli kłócę się z mamą. Nie mam odwagi się calkiem odseparować, bo czuję się odpowiedzialna, a jednocześnie chcę spokoju, poczucia bezpieczeństwa. Dość mam poczucia, że jestem nikim, po każdej rozmowie. Reaguję często agresywnie, ale nie panuję nad tym. I najlepsze ... to ja mam poczucie, że powinnam naprawić relacje i po każdej próbie czuję się gorzej. Niby wiem co i jak ...ale ...

Nie mam teraz ani czasu, ani pieniędzy ani możliwości żeby chodzić na terapię, dlatego pomyślałam, że dobrze jest skorzystać z doświadczeń innych ludzi w podobnej sytuacji. A może ktoś sobie ten temat kiedyś znajdzie - ktoś w podobnej sytuacji - i będzie mógł po prostu sobie trochę pomóc :)
 
Bastet masz juz swoje dziecko prawda? Powinno Cie zmotywowac do dzialania, ogladanie sluchanie wiecznych klutni i pretensji nie jest dla malucha dobre... a co jak podrosnie i nadal bedzie widzialo Twoja uleglosc?
Mnie moj syn bardzo zmotywowal do "postawienia sie" owszem bylo ciezko, byly wyrzuty sumienia itd., ale syn byl w tym momencie najwazniejszy. Nie chcialam, zeby przezywal to co ja i mial zanizony poziom wlasnej wartosci... i to posrednio z mojej winy, bo nieumialabym sie przeciwstawic. Bardzo mnie to wzmocnilo i bylo sila napedowa mojego dzialania. Moi rodzice zatruli mi zycie - wystarczy! mojemu dziecku - nie pozwolilam, zeby zrobili to samo.
U mnie byl jeszcze strach przed rekoczynami ze strony ojca, ale instynkt macierzynski byl silniejszy od strachu. No i sie udalo :-)
Powodzenia, Tobie tez sie uda, gdy postawisz sie raz, drugi krok jest juz o wiele latwiejszy :-)
Masz o tyle dobrze, ze juz mieszkasz osobno to duzy plus :-) i ulatwia unikanie kontaktu;-) pamietaj to Ty jestes Pania u siebie, nie mama czy tata... oni maja swoj dom, w ktorym moga sobie rzadzic jak chca i w ktorym Ty szanujesz ich zasady... czas zeby zaczeli szanowac Twoj dom i Twoje zasady w nim panujace!
 
Ostatnia edycja:
Bastet no ta książka jest trochę ekstremalna przynajmniej na mnie zrobiła straszne wrażenie w głowie mi się nie mieściło że takie rzeczy się dzieją. A ty musisz się wyciszyć.... nie oczekuj od nich czego i tak nie dostaniesz. Wiesz sama z tych mądrości że może jesteś uzależniona od takich uczuć. Ja czasami czuję że jestem teraz taka płytka uczuciowo, a może to właśnie skutki odstawienia ekstremalnch uczuć? ;-)
A przy poradniach uzależnień jest też poradnictwo współuzależnień podono za darmo kiedyś w necie siętym interesowałam ale u mnie często jest słomiany zapał...
Wiesz w wielu książkach było spisywanie myśli właśnie co czuło dlaczego doszło do takiej sytuacji ja jakiś czas to robiłam u mnie się chyba sprawdziło a ty to już przerabiałaś?
 
Tak myszka2829, mam dziecko i robię co mogę, żeby dla niego wszystko poprawić. Najgorsze, że muszę korzystac z pomocy mamy, a ona nie dość, że to wykorzystuje, to jeszcze ostatnio zauważyłam, że Matti bardzo źle się zachowuje, ale tylko przy niej. Dziś okazało się jeszcze (pożalił mi się wieczorem), że ona mu różne rzeczy mówi dotyczące mnie i mojej "nieodpowiedzialności" i innych, z dodatkiem "nie mów mamie". Wierzcie, że robię wszystko, żeby się od tego odseparować. Ale problem leży gdzie indziej. We mnie i w tym, że nie umiem sobie poradzić z tym paskudnym dysonansem w środku. Stawiam się, oczywiście. Ale w tym przypadku, mówienie co czuję i myślę, jest jak walenie głową w gruby mur. I jest zewnętrzne. Tego co siedzi w głowie nie da się tak łatwo wyrzucić. A dochodzi jeszcze to, że to jednak matka i świadomość że jednak to ona pomaga mi gdy dostaję pismo od komornika :/ Ona każdą pomoc, każdy mój nóż na gardle wykorzystuje przeciwko mnie. Teraz już odmawiam jej tej pomocy. Ale wcześniej nie mogłam .... Nawet wczoraj przyszła i chciała rozmawiac o moim zyciu i wyborach, które jej się nie podobają. Mówię "NIE" a ona dalej mówi, mówię "WYJDŹ", a ona nie słucha .... wszyscy mówią mi że jestem silna, że mnie podziwiają. A ja mam wrażenie, że ostatnie przejścia zabrały mi tą siłę i stąd jeszcze gorzej radzę sobie z nią. Moja samoocena drastycznie maleje. Moje samopoczucie spada. Moja chęć do czegokolwiek znika.

Ona teraz wyjeżdża na dwa miesiące. Ale mi nie chodzi o to żeby być jak najdalej, zerwać kontakt, tylko o to żeby przy świadomości, że ona się nie zmieni móc normalnie żyć.
 
reklama
Moze faktycznie sprobuj z psychologiem (wiem sama jestes po psychologii) ja osobiscie bym niescierpiala podwazania mojego autorytetu u synka. Gdyby mi nie wyszla z domu na prosbe nie wiem czy nie uzylabym sily i nie wystawila jej za drzwi... w ostatecznosci sama bym wyszla z malym na spacer.
Zastanow sie co z Niej za matka??
matka nie krzywdzi swojego dziecka, nie wytyka bledow zamiast pokazac i wytlumaczyc gdzie lezy ow blad i jak uniknac kolejnego... nie wykorzystuje kazdego potkniecia przeciw dziecku... Twoja mama ma cholernie mylne pojecie "milosci macierzynskiej". Zapytalas mame kiedys, czy nie czuje sie winna, za Twoja "nieodpowiedzialnosc", bo to sa bledy wychowawcze ;-). Nie jestem psychologiem ale wydaje mi sie, ze Twoja mama wie, ze gdzies popelnila blad i zamiast naprawic zwala swoja wine na Ciebie...
Dobrze, ze jedzie sobie w cholera na dwa miechy to odsapniesz i moze uda Ci sie nabrac troche sil i dystansu. Wierz mi, ze z kazdej sytuacji sa dwa wyjscia: jedno latwe i szybkie ale to zawsze to zle wyjscie... i drugie nad ktorym trzeba pomyslec i poszukac rozwiazania, najczesciej schodzi duzo czasu i nerwow.
Pewnie, ze jestes silna, wiesz kazdy dzban nosi wode dopoki mu sie ucho nie urwie... kiedys bedzie dla Ciebie o wiele za duzo tego wszystkiego, a wtedy mama zostanie sama bez kontaktu z Toba i wnukiem... czy ona zdaje sobie sprawe z tego, ze kazdy ma swoj prog wytrzymalosci i nie mozna ludzi wiecznie ranic??
Ludzie jak Twoja mama sie nie zmieniaja, do tego potrzebne jest zauwazenie wlasnych bledow...gdy zauwazy bedzie za pozno na ratowanie kontaktu.
 
Ostatnia edycja:
Do góry