Wynalezione u nas na forum:
Dziecko idzie z mamą przez miasto. Nagle na wystawie widzi pięknego, puchatego misia.
Mamo, kup mi misia - kwiczy. Matka patrzy na cenę (50 zł) i odciąga dziecko od wystawy. Idą dalej, a tu na innej wystawie jeszcze piękniejszy, wielki, pluszowy misio. Dziecko w krzyk:
- Mamo! Ja chce misia!
Mama popatrzyła na cenę i załamała ręce, bo tam było 100 zł.
Po powrocie do domu synek przestał jeść. Przestał się bawić. W ogóle zrobił się marudny. W końcu mama zmiękła.
- Masz - rzekła dając dziecku stówkę w rękę - kup sobie misia, ale tego za 50 zł. Nie mam drobnych i musze ci dać całe 100 zł.
Dziecko uradowane pobiegło do sklepu i już miało kupić właściwego misia, kiedy wróciło urocze wspomnienie drugiej wystawy z zabawkami. Chłopiec bezzwłocznie zmienił sklep i już po chwili raźno maszerował do domu z ogromnym misiem w małych ramionkach. I byłby tak pewnie domaszerował, gdyby sobie nie uświadomił, że musi oddać matce pół papierka. Zmienił wiec kierunek, układając w głowie śmiały plan wysępienia od ukochanej ciotuni 50 złotych. Po chwili wpadł do domu cioci i ruszył w kierunku jej pokoju. Zawsze wchodził bez pukania. Kiedy przekroczył próg jej sypialni jego zdziwione oczy zobaczyły wystającą spod kołdry drugą parę nóg. I to nie były nogi wujka. Zmieszana ciotka wdziała szlafrok i poszła zamknąć drzwi domu na zamek. Kiedy wracała, by jakoś dogadać się z małym, od strony drzwi dobiegł glos wujka bezradnie próbującego je otworzyć za pomocą klamki.
- Już biegnę, kochanie! - Krzyknęła ciotka, pakując siostrzeńca i kochanka do szafy.
Wujek, jak to wujek, na długo nie wszedł. Zjadł obiad, skorzystał z tego, że ciocia była w szlafroku, po czym wrócił do robienia pieniędzy na pobliskim bazarze. W międzyczasie siedzący w szafie maluch nie próżnował:
- Panie, kup pan misia - rzekł do nieznajomego.
- Cos ty, głupi?
- Kup pan, bo powiem wujkowi. Za 50 zł.
Na taki argument facet nie miał riposty. Wysupłał z kieszeni spodni, które trzymał w ręku, 50 zł, dał szczeniakowi i wziął pluszaka.
- Panie, oddaj pan misia.
Zrezygnowany kochanek nie miał wyjścia. 50 zł za milczenie to nie była wygórowana cena. Ale maluch był bardziej cwany.
- Panie, kup pan misia. Bo powiem wujkowi.
I tak kilka razy. Kiedy chłopiec usłyszał, że wujek wyszedł, wypadł z szafy i popędził na ulice. Nagi gość nawet nie próbował go gonić. Mały wpadł do domu, gdzie siedziała zmartwiona rodzicielka. Z uśmiechem na ustach pokazał mamie misia za bańkę i rzucił na stół stosik banknotów. Nie wiedzieć czemu matka zwyzywała go od złodziei, w czym pomagał jej ojciec, i młody musiał w tempie odrzutowego nocnika podreptać do kościoła. Tam, klęknąwszy przed konfesjonałem, postanowił uczciwie wyznać prawdę i dowiedzieć się, jaka właściwie jest jego wina.
- Proszę księdza, ja w sprawie misia - zaczął niepewnie.
- Oooo, nie, gówniarzu! Siódmy raz nie zaplace!!!