Witam wszystkich cieplutko... Dawno mnie nie było na tym forum... postanowiłam napisać ,ponieważ jestem załamana i po prostu muszę to z siebie wyrzucić...
Więc zacznę od początku jestem szczęśliwą mamą prawie 2 letniego synka... z moim nieformalnym mężem układa mi się bardzo dobrze.. nie dawno wyjechał do pracy za granicę... od roku mieszkamy z moją mamą ,która roztała się z moim ojcem... Mama jest od 2 lat chora na raka piersi... przeszła chemię i miała mieć operację na ,którą się nie zdecydowała przez depresje i nikt nie był wstanie jej przekonać.. Zaczeła stosować alternatywne metody leczenia ,które tak naprawdę nie dawały pożytecznego efektu... gdy się wprowadziliśmy po paru miesiącach udało nam się ją przekonać by wróciła do leczenia raka. Rak już był w takim stadium ,że pierś została wyżarta przez raka tak ,że miała ranę oraz dostała zakrzepicę ręki (miała całą spuchniętą) - ale lekarze zakwalifikowali ją do leczenia.. po 2 sesjach chemii bolała ją strasznie kość udowa i staw -usg nic nie wykazało.. z czasem ból tej nogi był taki straszny ,że zainterweniowałam by dostała skierowanie do szpitala.. w szpitalu była w dość dobrym stanie okazało się ,że miała patologiczne słamanie kości udowej, operacja się powiodła - miała również płyn w płucach ,który został zlikwidowany przez leki... gdy była już w domu jej stan się pogorszył - ale myślałam ,że to może po operacji - harczała dusiła się nie miała eptytu itp. wezwałam lekarza rodzinnego i jego diagnoza (oczywiście zapoznał się dokumentacją mojej mamy).. że trzeba zastosować leczenie paliatywne (hospicyjne)... to był straszny cios... lekarz z hospicjum wyjaśnił mi dokładnie sytuacje : że mama ma raka piersi rozsianego z przerzutem na 2 pierś i na węzły chłonne, ma guzy na łopatce, obojczyku i prawdopodobnie znów płyn w płucach i może w sercu i możliwe ogniska nowotworowe... ta diagnoza mnie załamała.. zaczeło dochodzić do mnie ,że ona umiera i jej leczenie będzie tylko objawowe. Pielęgniarka z hospicjum przychodzi 3 w tygodniu.. wypożyczyli mi kondensator tlenu i przepisali leki w tym morfinę.. Jej stan się poprawił bo sama chodzi do toalety i ma epetyt.. choć jest osłabiona. Cięzko mi się z tym pogodzić ,że niedługo jej nie będzie choć widzę narazie ,że jest lepiej - nie mogę patrzeć jak się męczy codziennie gdy kładę się spać boję się ,że gdy wstanę rano ona będzie nieżywa lub zacznie się dusić... jest mi z tym tymbardziej ciężko ,że jestem z tym praktycznie sama.. Przy synku i mamie staram się nie myśleć o tym.. choć wiem ,że i ona jest świadoma swojego stanu...i jak tu się pogodzić ze świadomością bliskiej śmierci... kochanej osoby.. Gdy pytałam lekarza "Czy jest szansa by przeżyła pół roku?" odpowiedział ,że nie... gdy przed opieką hospicyjną dzwoniłam po pogotowie gdy się prawie dusiła mówili ,że nie przeżyje świąt ale przeżyła... Oczywiście cieszę się ,że jej stan jest lepszy... ale nadal się boję tego potwora który z dnia na dzień wyżera jej resztkę sił..... W dodatku mam mieć teraz maturę...( uzupełniającą po zawodówce).. ale nie jestem w stanie do niej podejść... jestem przemęczona fizycznie i zżera mnie ciągły stres... jestem pod ciągła presją..
Może to głupie ,ale gdy napisałam to wszystko zrobiło mi się troszkę lżej na sercu ,że wyrzuciłam trochę tego bólu z siebię... a tak po za tym to mam poczucie winy ,że wcześniej na siłę nie przytargałam jej na tą operację...:-(
witajdroga Evon dziękuje za słowa otuchy - wiesz puki co moja mama prawdopodobnie nie ma przerzutów na narządy (typu wątroba i żołądek).. u niej bardziej rozsiewa się na ciele np: na łopatce ma takie guzy co parzą i się rany robią tak samo na piersiach i na brzuchu też się już uwydatniają... wiem ,że powinnam się cieszyć ,że mogę z nią spędzać te chwile i się cieszę ,ale zarazem ciężko mi patrzeć jak się męczy (szczególnie w nocy jak się przebudzi ma taki jęczący oddech jak by miała się udusić) i też się boję co ja zrobię jak np zacznie umierać...![]()
a co do umierania to delikatnie z nią rozmawiam o tym ,ale ma tyle leków np morfina i jakieś antydepresyjne i taka mieszanka robi zmiany w jej zachowaniu.. czasami potrafi być załamana tym wszystkim i taka troszkę agresywna ,a czasem ma tyle w sobie nadziei i samozaparcia ,że może z tego wyjdzie... więc rozmawiam z nią strasznie delikatnie ,żeby jej nie denerwować bo po tych lekach jest różnie...
Staram się powoli z tym pogodzić... wiecie w dzień o tym tak nie myśle bo jestem zajęta opieką nad małym i mamą od rana do nocy ... a najgożej jest późnym wieczorem...
dokładnie tego dnia kiedy pisałaś ten post ,ja miałam 35 urodziny.
![Sorry :sorry: :sorry:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/sorry2.gif)
Tego dnia również karetka zabrała mojego tatę do szpitala w stanie bardzo cięzkim.:-(
Dziś jest zdecydowanie jeszcze gorzej ,ale ważne ,że jeszcze jest...
Mój tatulek od ponad roku zmaga się z drobnokomórkowym rakiem płuc ,a od 2 dni doszło do tego serce...
przeszedł 2 chemioterapie i naświetlania ,teraz czekał na kolejną chemię i chyba już się nie doczeka
![No :no: :no:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/no.gif)
Stan wydaje się coraz cięższy i widzę ,że powoli szykuje się do Pana na wieczny spoczynek...
Jesteśmy w podobnej sytuacji tylko ty masz mamę chorą ,a ja tatę.
Obydwoje umierają na tę samą chorobę.
Wiesz ,może będę okrutna,ale cieszę się ,że Bóg dał nam w kredycie trochę czasu na pożegnanie...
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
Postanowiłam sobie ,że pożegnam tatulka mojego z godnością i pozwolę mu odejść do Pana kiedy nadejdzie ten czas....
Nie będę go zatrzymywać
![No :no: :no:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/no.gif)
![No :no: :no:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/no.gif)
Widzę jak strasznie cierpi kiedy ma bóle,duszności ,nie może jeść ,od dziś jest na lekach przeciwwymiotnych, na morfinie od 2 dni...
Teraz jest przy nim mama.
To ich czas...być może ostatnie godziny,dni,tygodnie..
tego nie wiemy ,ale jej tłumaczę ,żeby wykorzystała ten czas jak tylko potrafi najlepiej.
Niech rozmawiają ,niech się przepraszają ,niech się na nowo pokochają dopóki jeszcze mają taką możliwość
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
Mój tata ma dopiero 59 lat i pewnie mógłby jeszcze sporo pożyć ,ale Bóg chciał inaczej...
Nie zarzucaj sobie ,że nie wzięłaś mamy na siłę na operację
![No :no: :no:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/no.gif)
Ona jest dorosła ,wie co robi,wybrała taką drogę i trzeba to uszanować.
Teraz możesz pomóc jej odejść do Pana z godnością i wiarą ,że tam będzie lepiej,że nie będzie bolało,że będzie wieczny spokój...
Wiesz to najlepszy czas na rozmowy
Wiem ,jak to wygląda -w jednej sekundzie załamanie chorego a w drugiej pełna euforia,za chwilę płacz i potem śmiech .
Musisz nie widzieć tego płaczu,bólu,grymasów na twarzy ,masz zapamiętać właśnie te uśmiechy ,miłość płynącą z jej serca do Ciebie i to matczyne ciepło.
Korzystaj ile się da ,bo nie wiadomo kiedy stan nagle dosłownie w przeciągu kilku godzin ulegnie pogorszeniu.
Jest mi strasznie smutno,ryczę,słaniam się w cierpieniu po domu,ukrywam się przed dziećmi ,żeby nie widziały tego mojego bólu ,ale wiem jedno muszę to wszystko przetrwać dla niego.
Przy nim jestem twarda,uśmiecham się pocieszam,mówię ,że jeszcze będzie dobrze...
Tata nie jest takim optymistą...
Wczoraj mi powiedział takie słowa :
wiesz taki paradoks losu
Przyroda budzi się do życia ,a moje życie właśnie gaśnie...
Dało mi to dużo do myślenia
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
Dotarło do mnie,że on jest w pełni świadomy swojej choroby i wie,że lada moment odejdzie...
Dosłownie za parę minut jadę do niego do szpitala i nie wiem ,czy to nie będą ostatnie nasze chwile...
Mam nadzieję,że jutro znów miłosierny Bóg pozwoli,żebym mogła do niego pojechać
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
![tak :tak: :tak:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/yes2.gif)
Bądź pełna wiary -to pomaga
Gdyby coś to pisz ,na pewno odpiszę.
Pozdrawiam i łączę się z Tobą w tym bólu przetrwania