Kochane mamy, dokładnie za tydzień termin porodu... Z każdym dniem boje sie coraz bardziej. To moja druga ciąża, pierwszy poród 3 lata temu wywoływany 5 dni po terminie (zaczely odchodzic mi wody, bardzo bardzo powoli), rozwarcia zero, skurczy brak, w koncu skończyło sie kroplówką z oxy. Niestety nie wspominam miło i samego porodu i podejścia personelu... Teraz boje sie tego samego, boje sie że trafie na podobny personel mimo że to inny szpital, że cos sie stanie mi albo mojemu dziecku, boje sie że dziecko urodzi sie chore... Boje sie przebiegu porodu bo wiem jak wyglądał pierwszy a na ten moment sytuacja wygląda identycznie jak wtedy czyli chwile przed terminem nie dzieje sie kompletnie nic, szyjka caly czas takiej samej długosci, główka wysoko, rozwarcia brak, skurczy jakichkolwiek nawet minimalnych brak, totalne zero... Boje sie mozna powiedziec wszystkiego głównie przez to że męża nie może być ze mną, że będe sama a służba zdrowia w czasach koronawirusa całkiem przestala racjonalnie myśleć, boje sie przebiegu, boje sie o siebie, o dziecko, boje sie momentu kiedy to wszystko sie zaczyna, kiedy musze sama isc do szpitala :/ Jestem sparaliżowana tym strachem.... Poratujcie dobrym słowem