Co do planowania, to ja oczywiście nic nie planuję. Ja się tylko zastanawiam.
Mój ośmiolatek urodził się w lutym i to było świetne, bo jak mógł już jeść jakieś inne jedzonko poza mlekiem, to wszystko było świeże, zdrowe i prosto z krzaka. Jabłka, dynie, młode ziemniaki, owoce wszelkie... Słoiczków nie kupowałam, wszystko robiłam sama (no, prawie wszystko
) i wiedziałam, co młody je. Wtedy jeszcze moja mama hodowała na przykład marchew na działce.
Jak uczył się chodzić to byłą akurat wiosna, później biegał już w lato, wygodnie, bez nadmiaru ubrań. Nocniczkować uczył się tuż po drugich urodzinach, w ciepłe, wiosenne i letnie dni, a ja nie przejmowałam się, jeśli zdarzyła się wpadka i nie martwiłam się, że się przeziębi czy coś.
A gdyby nam się to małe urodziło teraz, to znaczy za 9 miesięcy od teraz, to byłoby to lato. Zupełnie inaczej. Jak ja sobie poradzę. Czy ja coś jeszcze pamiętam. I czy mam wystarczająco dużo energii, żeby znów pełzać za dzieckiem po podłodze.
Czasami czuję się stara i nie wystarczająco dobra. Bo niby wszystko wiem, chciałabym, ale boję się, jak to będzie. I czy w ogóle będzie.
Ot, takie małe uzewnętrznienie