Tylko nie chodzi o to, że nam nie wyszło, tylko mówiłam mu od wczoraj, że w poniedziałek wieczorem musimy podziałać. Robiłam to w formie żartu, on to podlapal i było całkiem miło. Nawet popołudniu rzucał aluzje, więc napięcie rosło. A przyszło co do czego, to najpierw przed przyjściem do łóżka siedział pół godziny w łazience, a jak po wyjściu zobaczył, że nie śpię, poszedł do drugiego pokoju. Jak w końcu przyszedł i spytałam, czemu tak późno, powiedział, że się zasiedział na telefonie. Tak jakby unikał.
I wiecie, mogłam może wziąć sprawy w swoje ręce, ale wczoraj poczułam , że to mi jednak bardziej zależy, a może nie tyle bardziej co w ogóle. Poczułam się jak jakaś desperatka.
Przytulił,ja potem długo nie mogłam spać, ale myślałam, że może jednak rano...
Myślę, czy cykl przepadł. Rano temperatura się nie zmieniła, a chyba po owulacji powinna podskoczyć? Skoczy również, jeśli do pęknięcia pęcherzyka nie dojdzie?