ja spalam z malym w jednym lozku od jego urodzenia. z lenistwa, bo karmilam piersia do 1,5 roku i dlatego, ze mi to po prostu nie przeszkadzalo. jestem samotna mama, lozko mam ogromne, wiec nie narzekalam
ale ostatnio mnie to zwyczajnie zmeczylo. no i w nocy z 1 na 2 stycznia pierwszy raz od dawna spalam sama. usypiam malego na duzym lozku, a potem przenosze do lozeczka i tam juz spi do rana. fakt, ze zwykle sie nie budzi, ale jesli mu sie to zdarzy okrywam go, glaszcze po glowce i mowie, ze jest nocka, a w nocy nalezy spac. i o dziwo zasypia.
co do usypiania to tez nagle zrobilam tak, ze leze z nim tylko chwile, gasze swiatlo /maly zasypia w ciemnosci/, opowiem bajke, otule go i wychodze z pokoju. jesli zawola wracam, przytule, po chwili wychodze znow. ale zwykle po jakis 20 minutach sam juz slodko spi. wczesniej bylam z nim, dopoki nie zasnal. tu wykorzystalam akurat fakt, ze kilka razy mowil mi 'mamusia, prosze cie wyjdz'. co prawda po chwili mnie wolal, ale uznalam, ze moze to byc sygnal, ze jest gotowy do samodzielnego zasypiania. i chyba byl
nie wiem, czy tak dalej bedzie, ale zwyczajnie zaryzykowalam i poki co udaje sie. nie przygotowywalam go, siebie tez nie. decyzja zapadla z dnia na dzien. moze tu jednak konieczna jest determinacja rodzica? u mnie to bylo autentyczne zmeczenie wspolnym spaniem. wiosna chcialabym malego przeprowadzic do wlasnego pokoju, zobaczymy, jak to bedzie.